Anarchia w normie?
Administracja USA broni się przed
zarzutami niektórych krajów arabskich i organizacji praw
człowieka, że wojska koalicji niewiele robią dla powstrzymania
chaosu i anarchii w zajętym przez nie Iraku.
Szczególne pretensje wywołała bierność wojsk amerykańskich w Bagdadzie w czasie plądrowania muzeum, skąd zrabowano bezcenne skarby kultury mezopotamskiej. Zdaniem krytyków, opierających się na relacjach Irakijczyków, do ochrony muzeum wystarczyło tylko kilku żołnierzy, tymczasem oddziały USA odmówiły interwencji.
W niedzielę w wywiadzie dla telewizji NBC News minister obrony Donald Rumsfeld gniewnie zareagował na sugestię, że wojska USA "pozwoliły" na splądrowanie muzeum, dodając, że anarchia jest normalnym zjawiskiem bezpośrednio po obaleniu dyktatury.
Blisko związany z administracją były szef konsultacyjnej rady politycznej przy Pentagonie Richard Perle powiedział nawet, że samosądy na funkcjonariuszach reżimu są naturalne i zrozumiałe po długoletnim okresie brutalnych represji.
Waszyngton wyjaśnia, że wojska amerykańskie nie są przeszkolone do tłumienia zamieszek ulicznych i innych zadań typowo policyjnych. Jedynie oddziały żandarmerii wojskowej są wyszkolone do funkcji porządkowych, ale mają się zajmować głównie irackimi jeńcami wojennymi.
Krytycy zwracają uwagę, że ponieważ jeńców jest dużo mniej niż się spodziewano, żandarmeria mogłaby pomóc w utrzymaniu porządku na ulicach irackich miast. Rząd USA odpowiada na to, że armia wciąż musi się koncentrować na odpieraniu ataków ze strony niedobitków reżimu.(ck)