ŚwiatAmerykańska Polonia nie kocha Mitta Romneya

Amerykańska Polonia nie kocha Mitta Romneya

Mitt Romney nie jest faworytem Polonii amerykańskiej i są raczej małe szanse, by wizyta w Polsce zjednała mu wyborców za oceanem. Spotkanie z Lechem Wałęsa może mu wręcz przysporzyć przeciwników.

Amerykańska Polonia nie kocha Mitta Romneya
Źródło zdjęć: © AP | Rich Pedroncelli

27.07.2012 | aktual.: 06.08.2012 12:56

Poparcie wyborców polskiego pochodzenia w USA, zyskanie przychylności katolików i wzmocnienie wizerunku lidera mającego alternatywną wobec prezydenta Baracka Obamy wizję polityki zagranicznej - to według większości amerykańskich komentatorów cele wizyty Mitta Romneya w Polsce. Analitycy zapewne trafnie odczytują intencje republikańskiego kandydata na prezydenta USA, jednak opinie o Romneyu wśród Polonii amerykańskiej wskazują na to, że działania te będą miały raczej niewielki wpływ na decyzje przy urnach.

Romney nigdy nie był faworytem Polonii

Podczas prawyborów w Partii Republikańskiej, faworytem Polonii był Ron Paul. To tego kandydata najchętniej widzieliby w Białym Domu Polacy z USA i jego też najmocniej wspierali. Na Wschodnim Wybrzeżu powstał nawet polonijny komitet poparcia Rona Paula - "Polish-Americans for Ron Paul". Jego założyciel, działacz polonijny Zygmunt Staszewski, podkreśla, że idee Paula bliskie są wielu Polakom i to właśnie te idee, niezależnie od tego, kto ostatecznie wygra, są najważniejsze.

Wierny Paulowi pozostanie też raczej wiceprzewodniczący Kongresu Polonii Amerykańskiej z New Jersey, Andrzej Burghardt, który również aktywnie go wspierał. - Tylko jego program gwarantuje Ameryce powodzenie - zapewnia Burghardt, podkreślając, że Ron Paul to "jedyny współczesny polityk amerykański, który jest autentycznym mężem stanu".

Zagorzałym zwolennikiem kongresmana z Teksasu jest także Krzysztof Nowak, szef Komitetu Katyńskiego. - Popierałem go już w 1988 r. - mówi Nowak. - On jest jedynym kandydatem, który reprezentuje ideologię politycznej i ekonomicznej wolności indywidualnej - dodaje.

W ulicznych sondach, jakie podczas prawyborów przeprowadzały media polonijne w USA, także królował Ron Paul, Czasem pojawił się Newt Gingrich, rzadziej Rick Santorum, ale Romney praktycznie nie istniał.

Lech Wałęsa mu nie pomoże

Ron Paul nie ma już żadnych szans na republikańską nominację w wyborach i część aktywnych politycznie Polonusów przerzuci pewnie swoje poparcie na Romneya. Jeśli nawet tak się stanie to raczej nie, dlatego, że w ostatnim etapie swojej zagranicznej podróży zdecydował się on odwiedzić Polskę. A już z całą pewnością nie przyczyni się do tego spotkanie z Lechem Wałęsą, zaplanowane, jako jeden z ważniejszych punktów tej wizyty.

We wszystkich ostatnich wyborach w USA Polonia amerykańska bardzo wyraźnie popierała PiS lub Jarosław Kaczyńskiego, jako kandydata na prezydenta. Trudno wyobrazić sobie by zdjęcie Mitta Romneya z przywódcą Solidarności nastawiło ich do kandydata republikanów pozytywnie. Podobnie jak spotkania z premierem Donaldem Tuskiem czy szefem MSZ Radosławem Sikorskim. Jedyne, czym Romney może sobie zjednać większość Polaków w USA to zdecydowane stanowisko wobec Rosji. Wątpliwe jednak by miało to jakieś znaczenie dla ostatecznego wyniku wyborów.

Polacy w USA to znaczna siła wyborcza

W stanach, w których mieszka najwięcej Amerykanów polskiego pochodzenia jak Illinois, czy Nowy Jork, dużą przewagę ma Barack Obama i z pewnością jej nie straci. Znaczenie mogą mieć, zatem głosy starszej, mocno już zamerykanizowanej Polonii, w stanach takich jak Wisconsin, Michigan, Pensylwania czy Ohio. Są to tzw. stany wahające się, czyli takie, w który zwycięstwo żadnego z kandydatów nie jest przesądzone i niewielka grupa wyborców może tam wpłynąć na wynik.

Znaczenia polonijnego elektoratu w USA nie można jednak przeceniać. Liczba amerykanów polskiego pochodzenia, którzy biorą udział w wyborach w stosunku do ogólnej liczby wyborców jest niewielka. Dokładanych danych statystycznych nikt nie ma, szacunkowo można przyjąć, że jest to około 2-2,5 mln ludzi w całych Stanach Zjednoczonych. W ostatnich wyborach prezydenckich w 2008 roku do urn poszło ponad 122 mln głosujących - 54 proc. uprawnionych.

Z Nowego Jorku dla polonia.wp.pl
Tomasz Bagnowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)