Amerykanie zamieszani w wenezuelski przewrót?
George W. Bush
(AFP)
Amerykański attache wojskowy przebywał w kwaterze głównej sprawców krótkotrwałego przewrotu w Wenezueli, gdy w nocy z czwartku na piątek, w zeszłym tygodniu, obalali oni prezydenta Hugo Chaveza - oświadczył jeden z jego współpracowników.
Prosząc o nieujawnianie nazwiska, współpracownik ten oświadczył w czwartek AFP, że attache wojskowy USA znajdował się w siedzibie Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych, na piątym piętrze Fortu Tiuna, głównej bazie wojskowej w Caracas, podczas przygotowywania zamachu stanu dokonanego przez juntę cywilno-wojskową w nocy z czwartku na piątek.
Informacje te potwierdził w rozmowie z przedstawicielem AFP pewien emerytowany admirał wenezuelski, zapewniając, że jest prawdziwa. Również on rozmawiał z francuską agencją anonimowo.
Ambasada USA w Caracas, z która skontaktował się w czwartek francuski korespondent, odmówiła ustosunkowania się do tych rewelacji.
Jednak "New York Times" napisał 16 kwietnia, że wysokiej rangi przedstawiciele administracji prezydenta George'a W. Busha w ostatnim czasie kilkakrotnie spotykali się z liderami koalicji, która próbowała odsunąć od władzy Chaveza. Wypowiedzi przedstawicieli USA na ten temat są jednak sprzeczne. Cytowany przez gazetę anonimowy przedstawiciel administracji USA twierdził, że nalegano, aby Wenezuelczycy wykorzystali środki konstytucyjne do usunięcia Chaveza.
Natomiast przedstawiciel Pentagonu twierdził, że przesłanie było "mniej kategoryczne", przedstawiciele USA wysyłali "nieformalne, delikatne sygnały", że administracja Busha nie lubi Chaveza.
Administracja obecnego prezydenta była zawsze bardzo krytyczna wobec Chaveza, zwłaszcza że względu na jego przyjaźń z Fidelem Castro. (mag)