Amerykanie masowo rezygnują z obywatelstwa. Nie, nie przez Trumpa
W ubiegłym roku obywatelstwa Stanów Zjednoczonych zrzekła się rekordowa liczba Amerykanów. Prawie połowa z nich zrobiła to w ostatnim kwartale roku, kiedy odbywały się wybory prezydenckie. Ale główny powód tego zjawiska jest inny: podatki.
Po wyborczym zwycięstwie Donalda Trumpa wielu Amerykanów deklarowało, że wyjedzie z kraju i pozbędzie się swojego paszportu. Jak pokazują statystyki, do których dotarło pismo "Fortune", niektórzy swoje groźby spełnili. W ubiegłym roku obywatelstwa USA zrzekło się 5409 osób, co stanowi nowy rekord i wzrost o 26 procent w porównaniu z rokiem 2015. Aż 2364 Amerykanów zrobiło to w ostatnich miesiącach roku.
Głównym powodem zrzekania się obywatelstwa nie jest jednak polityka, lecz amerykański system podatkowy, który nakłada na swoich obywateli zobowiązanie wysyłania rozliczeń podatkowych, nawet jeśli zarabiają oni i mieszkają wyłącznie za granicą. Podatki płacone zagranicą mogą być co prawda odliczone od kwoty należnej w USA, jednak głównym problemem są bardzo wysokie kary za niewysłanie rozliczeń: te mogą wynosić nawet 100 tysięcy dolarów lub połowę posiadanych na koncie środków. Do tego dochodzą inne kary dla drobnych przedsiębiorców
- Ludzie są przerażeni perspektywą bankructwa, jeśli wrócą do Stanów. Chcą po prostu wyrwać się z amerykańskiego systemu podatkowego - tłumaczy "Fortune" prawnik Andrew Mitchel. Ale zastrzega, że wyzbycie się obywatelstwa wymaga uregulowania długów wobec państwa i opłacenia kosztów administracyjnych.
Do pewnego stopnia wzrost aplikacji o zrzeczenie się paszportu USA to wina Obamy, a nie Trumpa. To on podpisał bowiem ustawę, która w efekcie nakazała zagranicznym bankom ujawnienie swoich amerykańskich klientów. Prawo było skierowane głównie przeciwko milionerom ukrywającym swoje pieniądze za granicą, ale w praktyce dotyka też 7 milionów Amerykanów mieszkających poza USA. Jednym z najbardziej znanych przypadków zrzeczenia się obywatelstwa z powodów podatkowych jest ten dotyczący Borisa Johnsona, brytyjskiego ministra spraw zagranicznych w gabinecie Theresy May. Urodzony w Stanach Johnson zrezygnował z paszportu USA po tym, jak amerykański fiskus upomniał się o podatek z tytułu sprzedaży domu w Londynie. Co ciekawe, obowiązek wniesienia takiej daniny nie obowiązywał go w Wielkiej Brytanii.