Ambasadorowie złożyli kwiaty w Kuropatach
Akredytowani w Mińsku szefowie ambasad USA i
państw Unii Europejskiej, w tym Polski, złożyli wieńce
w podstołecznym uroczysku Kuropaty, miejscu kaźni ofiar
stalinowskiego terroru w latach 1937-41. Wśród straconych było
wielu Polaków.
03.11.2006 | aktual.: 03.11.2006 01:50
Według różnych ocen, w lesie pod Mińskiem mogło być rozstrzelanych i pogrzebanych od 30 tys. do 250 tys. ludzi - powiedział dyplomatom niezależny historyk Ihar Kuzniecou.
Jego zdaniem, najbliższa prawdy jest ocena, że w Kuropatach spoczywa 50-60 tys. ofiar sowieckiego NKWD. W lesie, pomiędzy drzewami znajduje się ponad 500 zbiorowych mogił, które można rozpoznać po zapadniętej ziemi. Zaledwie 15 z nich odkryto. W tych, które ekshumowano, znajdowano szczątki od 24 do 375 osób.
Największa z nich nazywana jest "zachodnią". Spoczywają w niej ludzie straceni w latach 1939-40, którzy pochodzili zapewne z terenów przyłączonych do ZSRR po 17 września 1939 r. Świadczą o tym znajdowane przedmioty produkcji polskiej, łotewskiej, niemieckiej.
Nie wiadomo ani ilu obcokrajowców poniosło śmierć w Kuropatach, ani ilu Polaków. W całej Białorusi rozstrzelanych zostało co najmniej 50 tys. obcych obywateli - najwięcej Polaków, Łotyszy, Litwinów oraz Niemców. Wśród ofiar znaleźli się nawet Amerykanie.
Ze społecznej inicjatywy w przyszłym roku w Kuropatach ma być postawiony pamiątkowy kamień ku czci pomordowanych cudzoziemców. Jeśli organizacje lub osoby prywatne w waszych krajach zechcą poprzeć tę inicjatywę, jesteśmy gotowi do współpracy - powiedział dyplomatom Kuzniecou.
W jego ocenie, różnego rodzaju represje w czasach stalinowskich - rozstrzelania, łagry, więzienia, zsyłki - objęły na Białorusi 600 tys. ludzi, z czego 23% stanowili Polacy. Oficjalne statystyki mówią o 25 tys. rozstrzelanych, jednak według Kuzniecoua stracono co najmniej 300 tys. W samym Mińsku poza Kuropatami jest jeszcze osiem miejsc stalinowskich kaźni.
Dokładnej liczby ludzi rozstrzelanych w Kuropatach nigdy nie poznamy - uważa Kuzniecou. Jak podkreśla, w tej chwili nie ma dostępu do archiwów białoruskiego KGB, a gdy w przyszłości zostaną otwarte, nie będą już wiarygodne. Nie prowadzi się też żadnych prac badawczych w terenie.
Do tej pory ustalono zaledwie dwa nazwiska ofiar - Żydów z Grodna, przy których znaleziono więzienne zaświadczenia. Przy pozostałych szczątkach nie było żadnych dokumentów i zdjęć.
Gdy miejsce zbrodni zostało odkryte w 1988 roku przez archeologa Zianona Paźniaka, późniejszego lidera opozycji, władze przez kilka lat usiłowały forsować wersję, że swe ofiary rozstrzeliwali tu hitlerowcy.
Przez ostatnie kilka lat, gdy po ustaleniach komisji śledczych nie mogą już zaprzeczać, ignorują istnienie Kuropat. Od 1989 r. w lesie, gdzie ustawiono kilkaset drewnianych krzyży, nie postała noga żadnego oficjalnego przedstawiciela.
Do tej pory nie wykonano uchwały rządu z 1989 roku o postawieniu w Kuropatach pomnika. Milicja nigdy nie znajduje wandali, którzy niszczyli krzyże i zerwali tablicę z pamiątkowego kamienia.
Kuzniecou dopuszcza, że w Kuropatach mogą być pochowani polscy jeńcy straceni wiosną 1940 r. na mocy decyzji najwyższych władz ZSRR. Według polskiej strony, z ponad 25 tys. oficerów, policjantów, urzędników blisko 4 tys. rozstrzelano na Białorusi. Polska nie otrzymała jednak od Mińska żadnych informacji, choć uzyskała dane od Rosji i Ukrainy.