Alterglobaliści: policja chce nas na ulicach, a nie w aulach
Przedstawiciele środowisk lewicowych zaangażowanych w ruch alterglobalistyczny twierdzą, że policja i inne służby bezpieczeństwa wolą, by w czasie Europejskiego Szczytu Gospodarczego demonstrowali na ulicach, zamiast spotykać się na konferencjach i seminariach.
23.04.2004 | aktual.: 23.04.2004 18:55
Podczas piątkowej konferencji prasowej w Warszawie przekonywali dziennikarzy, że uniemożliwia im się organizowanie spotkań, podczas których prezentowane byłyby odmienne poglądy niż reprezentowane przez uczestników Szczytu. Chodzi o planowaną na 27- 28 kwietnia konferencję organizowaną przez nową lewicę anty- neoliberalną, z udziałem Nurtu Lewicy Rewolucyjnej "Europa socjalna bez granic".
"Władza bardzo chce nas na ulicach i bardzo nie chce nas w aulach, w kinach, salach konferencyjnych" - mówił lider Nowej Lewicy, Piotr Ikonowicz. "Tymczasem nasz sprzeciw jest sprzeciwem inteligentnym, przemyślanym, a nie odruchem emocjonalnym" - zapewniał.
Rzecznik prasowy KSP nadkom. Mariusz Sokołowski powiedział, że policja w żaden sposób nie utrudnia organizowania spotkań alterglobalistów. "Nie wiem, na jakiej podstawie są wysuwane takie wnioski" - dodał.
"Chcemy po raz kolejny zapewnić, że 'organizacje antyszczytowe' są zwolennikami pokojowej demonstracji. (...) Z naszej strony nie ma takich planów, chęci do tego, żeby ta demonstracja przerodziła się w jakieś zamieszki" - zapewniał z kolei Adrian Zandberg z Federacji Młodych Unii Pracy. "To, co jest najważniejsze, to nasze wizje lepszego, sprawiedliwego świata" - zaznaczył.
Ikonowicz wyjaśnił, że ideą konferencji alterglobalistów było doprowadzenie do debaty między przeciwnikami globalizacji a jej zwolennikami. Tymczasem spotkali się oni z represjami, zastraszaniem. Także wiele firm narażono na straty, zmuszając je do zamknięcia placówek, "ze względów bezpieczeństwa". "Dotarliśmy do wielu dyrektorów teatrów, kin, którzy się żalili, że tracą kasę, ponieważ muszą zamknąć placówki" - dodał Ikonowicz.
Według organizatorów antyszczytu, także instytucje, które miały wynająć sale na potrzeby alterglobalistów były zastraszane.
"Wyższa Szkoła Menedżerska na ulicy Kawęczyńskiej w Warszawie, która była jednym z organizatorów, wycofała się po szantażu Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu. Jednoznacznie dano do zrozumienia uczelni, że jeżeli będzie trwała przy pomyśle organizacji alternatywnej konferencji, to może utracić prawo do dawania tytułu magistra" - powiedział Ikonowicz. "Policji się oparła, ministerstwu już nie dała rady" - ocenił.
Według Ikonowicza, także dwa warszawskie kina wycofały się, pod wpływem policji, ze wstępnych umów o udostępnieniu sal podpisanych z alterglobalistami.
"Ofiarą tego wydarzenia (Europejskiego Szczytu Gospodarczego) pada demokracja. Ranga szczytu nie jest duża. Państwo pokazuje wielką słabość, bowiem żeby zapewnić spokój trzeba wyludnić miasto, to znaczy, że nie jest kraj demokratyczny" - podkreślał wielokrotnie Ikonowicz. "Organizuje się w szkołach alarmy antyterroystyczne. To jest jakby zaklinanie Al-Kaidy!" - mówił lider Nowej Lewicy.
Rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji zapewnił: "Każdy ma demokratyczne prawo do wyrażania swoich poglądów i jeżeli czyni to zgodnie z prawem, policja to dopuszcza. Jeżeli alterglobaliści chcą się spotykać na imprezach zamkniętych, gdzie będą rozmawiać, dyskutować, to nie jesteśmy temu przeciwni".
Dodał, że niezależnie od tego, gdzie alterglobaliści będą wyrażać swe przekonania, jeśli zrobią to zgodnie z prawem, policji nic do tego. Podkreślił, że podczas protestów ulicznych policja jest po to, by zapewniać bezpieczeństwo, także protestującym.