Aleksander Kwaśniewski: różne mogą być oceny spuścizny po II wojnie światowej
II wojna światowa zakończyła się, przyniosła zwycięstwo nad faszyzmem, ale podzieliła Europę. No i przecież ten podział Europy był powodem i „zimnej wojny”, i zagrożenia nuklearnego, o którym nawet Papież w swoim testamencie wspomina, co widać, jak głęboko ta obawa tkwiła w nim, i zniewolenia części nacji, ograniczenia suwerenności dla wielu państw. To wszystko jest częścią jednak tego, co się stało, spuścizny po II wojnie światowej. I dlatego to jest trudne, dlatego to jest tak trudne, że tu oceny mogą być różne. My mamy swoją ocenę, w moim przekonaniu prawdziwą i opartą o fakty, ale jest to na pewno uroczystość z tych, które wzbudzają kontrowersje - powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski w "Sygnałach Dnia".
Sygnały Dnia: Jak przekazać światu polską pamięć historii II wojny światowej? Jak pan to zrobi?
Aleksander Kawśniewski: Wie pan, ja będę miał okazję mówić o naszej ocenie II wojny światowej i skutków II wojny światowej, bo myślę, że sama ocena wojny światowej jest tutaj dosyć oczywista, a dzisiaj najbardziej trzeba walczyć o tę pamięć, która pokazuje, że zakończenie II wojny światowej nie oznaczało wolności dla wszystkich państw, które zwyciężyły w wojnie z faszyzmem, że Polska i inne kraje Wschodniej i Środkowej Europy miały ograniczoną suwerenność, kraje bałtyckie utraciły swoją suwerenność, i o tym po prostu trzeba mówić i trzeba właśnie wskazywać, że dopiero ten zryw Solidarności, a później „wiosna ludów” 89 roku doprowadziła do uzyskania przez nasz region prawdziwej suwerenności, wolności i możliwości budowania państw demokratycznych. Będę miał okazję o tym mówić 7 maja we Wrocławiu, gdzie odbędą się uroczystości w związku z zakończeniem walk we Wrocławiu, tej słynnej obrony Festung Breslau przez oddziały niemieckie. Więc Wrocław jest tym miejscem, które jest — jak napisał Norman Davies —
mikrokosmosem swoistym, więc ono powinno skupić uwagę innych również krajów, narodów, a może również mediów... Sygnały Dnia: Potem 8 maja... Aleksander Kawśniewski: 8 maja, będziemy w Moskwie starali się uczcić pamięć tych Polaków, którzy już po wojnie zostali tam zamordowani. I 9 maja to jest uroczystość na placu, gdzie jest też jeden tylko mówca, to jest prezydent Federacji Rosyjskiej, w związku z tym wszystkie oczekiwania, że to będzie jakiś panel historyczny i że tam odbędzie się wielka debata historyczna, są po prostu nie na miejscu. Zresztą trudno nawet mieć pretensję do prezydenta Rosji, że on tak właśnie to organizuje, bo przykład już był — w Normandii jedyną osobą przemawiającą i wobec królowej brytyjskiej, i prezydenta Busha, i prezydentów, premierów był prezydent Chirac, dlatego że jeżeli otworzy się listę mówców, no to na kim ją zamknąć, kto powinien przemawiać, a kto nie? Zasada jest taka, że przemawia gospodarz. Natomiast my będziemy zapewne mieli okazję i wcześniej, i później do
wypowiedzi. Choć na przykład nie wiem, jak media rosyjskie będą te wypowiedzi przekazywać swojej opinii publicznej, na to przecież nie mamy wpływu. Sygnały Dnia: Czy myśli pan o sobie w kontekście wizyty w Moskwie, że jestem w sytuacji niezręcznej? Aleksander Kawśniewski: Wie pan, niezręcznej... Zapewne jest to taka uroczystość, która wzbudza emocje. Tylko oddzielmy dwie rzeczy — emocje związane właśnie z całą historią, komplikacją i tak dalej, i tutaj, oczywiście, one są zrozumiałe i one są dosyć trudne nie tylko przecież dla nas, ale dla innych uczestników także, od takiej postawy, bym powiedział, dosyć aroganckiej w stosunku do Rosjan, przeciwko czemu jestem z całego serca, bo... Sygnały Dnia: Nawet wtedy, kiedy oni są aroganccy wobec nas? Aleksander Kawśniewski: Nawet wtedy, dlatego że mądrość człowieka polega na tym, że na arogancję nie odpowiada arogancją. My powinniśmy być tymi, którzy jednak rozumieją, że to jest taki moment w historii Rosji, szczególnie w XX wieku, gdzie oni są
wrażliwi, gdzie oni może są nadwrażliwi, w związku z tym powinniśmy zachować się tutaj rozumnie, a, niestety, w wielu wypowiedziach polskich, nawet kiedy to jest kamuflowane, czuje się taki właśnie wątek pewnej arogancji. I nie przeszkadza nam spotkanie bardzo różnych ludzi, którzy często mają kłopoty z kontaktami wzajemnymi czy nie utrzymują dyplomatycznych kontaktów, gdy dzieje się to, nie wiem, w Waszyngtonie, w Rzymie czy w Paryżu, czy na plażach Normandii, a w Rosji, że tak powiem, czy w Moskwie to zaczyna urastać do rangi wielkiego problem. Więc ja bym tutaj, jak mówię... Komplikacja jest, bo II wojna światowa zakończyła się, przyniosła zwycięstwo nad faszyzmem, ale podzieliła Europę. No i przecież ten podział Europy był powodem i „zimnej wojny”, i zagrożenia nuklearnego, o którym nawet Papież w swoim testamencie wspomina, co widać, jak głęboko ta obawa tkwiła w nim, i zniewolenia części nacji, ograniczenia suwerenności dla wielu państw. To wszystko jest częścią jednak tego, co się stało, spuścizny po
II wojnie światowej. I dlatego to jest trudne, dlatego to jest tak trudne, że tu oceny mogą być różne. My mamy swoją ocenę, w moim przekonaniu prawdziwą i opartą o fakty, ale jest to na pewno uroczystość z tych, które wzbudzają kontrowersje.