Aleksander Kwaśniewski: my walczymy o swoje, oni walczą o swoje
„My nie chcemy Nicei, bo się boimy dominacji tych silniejszych, czyli Niemiec i Francji. A Niemcy chcą zmienić Niceę już teraz i mieć to na papierze, bo bojąc się, że jak za dwa, trzy lata przyszłoby do dyskusji, to mogą nie znaleźć porozumienia ani z Włochami, ani z Brytyjczykami, ani z nami, ani nawet z Francuzami. Gdzieś tam w tle jest ciągle problem zaufania, który w Europie, niestety, pozostaje kwestią nierozwiązaną i musimy zdawać sobie z tego sprawę. My walczymy o swoje, oni walczą o swoje. Jeżeli tak będzie, no to oczywiście znalezienie kompromisu jest bardzo trudne” – powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski w „Sygnałach dnia”.
Sygnały Dnia: O siedemnastej początek szczytu w Brukseli. Konstytucja europejska, Traktat konstytucyjny, jak chcą niektórzy. Premier Leszek Miller, mimo swojego nienajlepszego stanu zdrowia, zdecydował się pojechać i stanąć na czele polskiej delegacji. Ale czy w razie czego jest pan gotów w każdej chwili wyjechać z Warszawy do Brukseli, gdyby zaistniała taka potrzeba?
Aleksander Kwaśniewski: Myślę, że sprawa jest absolutnie opanowana po polskiej stronie. Premier jedzie. Gdyby musiał na chwilę odejść od stołu, wycofać się ze względu na jakieś terapie czy ból, to zastępuje go minister Cimoszewicz, który będzie w imieniu Polski miał głos, do tego ma wszelkie pełnomocnictwa. Gdyby zaszła jakaś nadzwyczajna okoliczność, której zresztą nie przewiduję, to oczywiście ja też jestem do dyspozycji. Natomiast proszę i dziennikarzy, i też słuchaczy, żebyśmy sprawę naszego, że tak powiem, stanu zdrowia odłożyli trochę na bok, bo w tej chwili trzeba dyskutować o meritum. I jeżeli ktoś sądzi, że współczuciem można zdobyć więcej w tej debacie, to się myli. Po prostu jesteśmy ważnym, dużym europejskim krajem, który ma swoje kłopoty, ale na współczucie nie możemy liczyć, tylko musimy liczyć na siłę argumentów, a moim zdaniem mamy silne argumenty.
Sygnały Dnia: No to zostawmy stan zdrowia pana premiera w spokoju, a zajmijmy się stanem zdrowia Unii Europejskiej w końcu 2003 roku. Czy pan, panie prezydencie, jest na ty z kanclerzem Schroderem?
Aleksander Kwaśniewski: Tak.
Sygnały Dnia: Czy to ułatwia rozmowy?
Aleksander Kwaśniewski: Oczywiście, że ułatwia.
Sygnały Dnia: Ale wczoraj nie pomogło?
Aleksander Kwaśniewski: No bo oni mają bardzo sztywne stanowisko. Zresztą tu w jakimś sensie wszyscy jesteśmy w pułapce. Oni są w pułapce swojej opinii publicznej, swojego zdecydowania, które przedstawiali od początku, swojego. Mamy w jakimś sensie różne interesy. Dla nas system nicejski jest bezpieczniejszy, ponieważ mówiąc zupełnie wprost, mnie prezydent Rau po tym spotkaniu z kanclerzem zapytał: A gdybym tak krótko powiedzieć, na czym polega problem Europy współcześnie i gdybym miał krótko powiedzieć, to bym powiedział (zresztą powiedziałem mu to wczoraj), że to jest problem ciągle braku zaufania wzajemnego. Przecież my nie chcemy Nicei, bo się boimy dominacji tych silniejszych, czyli Niemiec i Francji. A Niemcy chcą zmienić Niceę już teraz i mieć to na papierze, bo bojąc się, że jak za dwa, trzy lata przyszłoby do dyskusji, to mogą nie znaleźć porozumienia ani z Włochami, ani z Brytyjczykami, ani z nami, ani nawet z Francuzami. Gdzieś tam w tle jest ciągle problem zaufania, który w Europie, niestety,
pozostaje kwestią nierozwiązaną i musimy zdawać sobie z tego sprawę. My walczymy o swoje, oni walczą o swoje. Jeżeli tak będzie, no to oczywiście znalezienie kompromisu jest bardzo trudne.
Sygnały Dnia: Ale czy to tylko my się boimy niemieckiej dominacji? Przecież są jeszcze inne kraje, które wchodzą do Unii Europejskiej. I nie mają tych obaw?
Aleksander Kwaśniewski: Myślę, że sytuacja jest taka, że my jesteśmy w tej grupie państw, które mają powody do tego, żeby uczestniczyć w ważnych decyzjach, bo mamy duży potencjał. Z punktu widzenia kraju, który jest niewielki, to tak samo niebezpieczna jest dominacja niemiecka, francuska, jak i polska. Jeżeli Polska ma dwadzieścia razy więcej ludności aniżeli Estonia czy Słowenia, to umówmy się, że oni patrzą na tę sprawę zupełnie inaczej.
Natomiast dlaczego Nicea jest w naszym przekonaniu ważna? Bo ona jednak daje, przynajmniej na tym etapie, na jakim Europa jest, więcej współodpowiedzialności, więcej mechanizmów do budowania decyzji wspólnych, solidarnych. Po drugie ona nie została sprawdzona, więc odrzucanie jej dzisiaj naszym zdaniem nie ma sensu. A po trzecie uruchommy ten proces. Mój apel i moja koncepcja, którą przedstawiałem wielokrotnie, żeby odłożyć decyzję, wynika z takiego dosyć praktycznego przekonania, że jak zaczniemy używać pewnego systemu, to on wykaże swoje wady i zalety i za dwa lata, za trzy lata wszyscy będziemy mądrzejsi, będziemy wiedzieć, czy Nicea się sprawdza, czy nie sprawdza.
Sygnały Dnia: Bo ona i tak będzie działać.
Aleksander Kwaśniewski: I tak ma pięć lata działać, więc dzisiaj dyskusja o tym, czy Nicea będzie działała, czy nie, to jest dyskusja teoretyczna. Niemcy twierdzą, że ona nie będzie działała. Więc się pytam: to po coście się zgodzili, żeby pięć lat jeszcze obowiązywała?
Sygnały Dnia: No bo trzeba było się zgodzić, bo inaczej nie doszłoby do rozszerzenia Unii.
Aleksander Kwaśniewski: No więc jest propozycja, żeby dać sobie może trochę czasu, choć jak mówię — stanowiska są twarde, stanowiska wynikają z własnych, dobrze zresztą moim zdaniem zanalizowanych interesów i należy sądzić, że jeżeli one zostaną podtrzymane, no to pole kompromisu jest bardzo niewielkie albo żadne.
Sygnały Dnia: I co wtedy?
Aleksander Kwaśniewski: No to wtedy stanie się de facto to, co ja proponuję: czas zacznie grać swoją rolę, bo nie zostanie Traktat konstytucyjny załatwiony w tej kadencji, czyli w kadencji włoskiej, temat przejdzie w ręce Irlandczyków, oni będą się z tym kołatać, być może następna prezydencja i tak dalej, i tak dalej. Europa ma podstawy do działania. To nie jest tak, że my mamy Traktat konstytucyjny albo nic. My mamy Traktat nicejski, my mamy całą bazę traktatową, jaka istnieje i która musi być wykorzystana. Natomiast będą trwały dalej dyskusje, będzie może więcej czasu, żeby też wypowiedzieć argumenty spokojniejsze, żeby odejść od tych właśnie moim zdaniem nieodpowiedzialnych haseł, jak „Nicea albo śmierć” albo „Konwent albo śmierć”, albo jeszcze co innego. To trzeba uspokoić, trzeba mieć więcej czasu na dyskusje z opinią publiczną. Przecież mówiąc zupełnie szczerze, my mówimy o Traktacie konstytucyjnym, który jest znany jako Traktat konstytucyjny, ale gdyby zapytać o treść Traktatu, to przecież ona
jest w ogromnej większości nie tylko Polaków, ale Europejczyków, nieznana. Więc prawdopodobnie ten czas jak zwykle będzie tym czynnikiem najważniejszym.