Aleksander Kwaśniewski: dzięki NATO możemy spać spokojniej
Dzięki obecności w NATO Polska może z mniejszym niepokojem przyjmować wydarzenia na Ukrainie - podkreśla b. prezydent Aleksander Kwaśniewski. - Nie wierzę, żeby ktokolwiek chciał dzisiaj zaatakować Polskę czy kraje bałtyckie, mając świadomość, że zaczyna konflikt z NATO - dodaje. Kwaśniewski podkreślił, że gdyby Polska w obecnej sytuacji nie była w NATO, "to byłoby absolutnie dramatyczne zagrożenie".
12.03.2014 | aktual.: 12.03.2014 07:25
PAP: Właśnie przypada 15. rocznica wstąpienia Polski do NATO. Czy ratyfikując traktat waszyngtoński spodziewał się Pan sytuacji, w której Polska wykorzysta jego artykuł 4 o sojuszniczych konsultacjach w razie zagrożenia?
Aleksander Kwaśniewski: Myślę, że to dobrze, że Polska jest aktywna, wykorzystuje struktury natowskie. Patrząc na to, co dzieje się na Ukrainie, jestem coraz bardziej dumny z tego, że udało nam się doprowadzić do członkostwa Polski w NATO i że to się odbyło za mojej prezydentury. A wcale nie było to łatwe, bo przecież myśmy mieli istotny opór rosyjski, Rosjanie powoływali się na ustalenia między Gorbaczowem a liderami świata zachodniego, że NATO nie wykroczy poza dawną NRD.
Na szczęście Związku Radzieckiego już wtedy nie było i podjęliśmy rozmowy z władzami Rosji, jak się okazało - skuteczne.
PAP: Jak odbieralibyśmy dzisiejszą sytuację, gdybyśmy nie byli w NATO?
A.K.: To byłoby absolutnie dramatyczne zagrożenie. Gdyby Polski nie było w NATO, w Sojuszu nie byłoby zapewne także państw bałtyckich, które stały się członkami NATO w dużej mierze dzięki naszej aktywności i wsparciu. Bylibyśmy swoistą próżnią bezpieczeństwa w tej części świata, ta próżnia łatwo mogłaby zostać wypełniona przez innych. Kryzys w relacjach ukraińsko-rosyjskich, to, co się dzieje na Krymie, byłyby dla nas rzeczywiście ogromnym zagrożeniem. Dzisiaj jednak mamy ten parasol natowski i możemy spać może nie spokojnie, ale spokojniej.
PAP: Rozszerzeniu NATO sprzeciwiała się Rosja, Zachód był początkowo sceptyczny wobec polskiej akcesji; jak wyglądał opór wobec wstąpienia po stronie polskiej?
A.K.: Takie głosy pojawiały się przede wszystkim w środowiskach, z którymi ja byłem związany. W SLD, ale nie tylko. Duże wątpliwości miało PSL. Dyskutowano całkiem poważnie o formule finlandyzacji Polski. Trzeba było bardzo wielu dyskusji i przełamywania tych oporów. Mój główny argument wobec kolegów SLD był taki: w tym nowym świecie, gdzie nie mamy już dwóch supermocarstw i podziału na dwa bloki militarne, pozostawanie w stanie neutralności może szybko oznaczać, że znajdziemy się w swoistej próżni, w szarej strefie, którą się nie interesują i nie gwarantują jej bezpieczeństwa ani Wschód, ani Zachód.
To, co stało się na Bałkanach - wojna i brak czyjejkolwiek reakcji przez długi czas, dopóki nie włączyło się NATO - pokazuje, co znaczy znaleźć się w próżni bezpieczeństwa.
Opory w Polsce były, ale na szczęście dosyć szybko udało się wszystko powyjaśniać. Bardzo dobrą rolę odegrało to, że koalicja 1993-97 była z początku "natosceptyczna". To, że kontynuowała starania o wstąpienie do NATO, przekonywało naszych zachodnich partnerów, że w Polsce dla tej sprawy jest ponadpartyjne porozumienie.
Po wyborach 1993 r. Zachód był przestraszony, pamiętam rozmowy z przedstawicielami struktur NATO, w tym Stanów Zjednoczonych. Generał John Shalikashvili, urodzony przed wojną w Warszawie w gruzińskiej rodzinie, szef połączonych sztabów sił zbrojnych USA, dopytywał się, jak my, polska lewica, to widzimy. Kiedy mówiliśmy, że jesteśmy za, i tłumaczyliśmy dlaczego, budowało to zaufanie.
PAP: Jak zmieniało się rozumienie samego Sojuszu i gwarancji, ale i powinności sojuszników? Jakie jest znaczenie członkostwa?
A.K.: Przez dziesiątki lat NATO było gwarancją rozwoju i bezpieczeństwa dla całej Europy Zachodniej. Nie widzę powodu, by miało zrezygnować z tej roli. Sojusz wielokrotnie udowodnił determinację i skuteczność.
NATO jest paktem polityczno-militarnym, ale również wspólnotą wartości. Wszędzie tam, gdzie jest NATO, ochrona takich wartości jak prawa człowieka, prawa mniejszości narodowych czy demokracja, jest dużo silniejsza niż tam, gdzie struktury NATO są nieobecne. By kraj został zaakceptowany jako członek NATO, trzeba wypełniać te wartości. Wiąże się z tym także cywilna kontrola nad armią. Armia, która jest kompatybilna z innymi strukturami NATO, też nas wzmocniła, bo zwiększyły się nasze zdolności wojskowe.
Z każdej strony patrząc, członkostwo w NATO to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć.
Jestem absolutnie przekonany, że gdyby Polska była zagrożona, to pomoc NATO zgodnie z artykułem 5 zostałaby udzielona i to w każdym niezbędnym zakresie. Nawet mniej się boję momentu, w którym byłoby to konieczne, bo już sama obecność w NATO i sama świadomość potencjalnego przeciwnika, że musiałby się zderzyć ze strukturą najpotężniejszego paktu militarnego, dostatecznie odstrasza. Nie wierzę, żeby ktokolwiek chciał dzisiaj zaatakować Polskę czy kraje bałtyckie, mając świadomość, że zaczyna konflikt z NATO.
Członkostwo w NATO odegrało dla Polski istotną rolę również z punktu widzenia dwóch innych celów - pomogło nam wejść do Unii Europejskiej. Jest zrozumiałe, że kraj, który jest członkiem NATO, wypełnia standardy demokracji i praw człowieka.
Przyjęcie Polski do NATO było też bardzo istotnym sygnałem dla inwestorów zagranicznych, ponieważ oznaczało, że Polska jest bezpieczna, stabilna i coraz bardziej demokratyczna. Koniec lat 90. i początek XXI wieku to okres, kiedy napływa wiele inwestycji, Polska, będąc wcześniej krajem mało znanym, staje się miejscem, które daje gwarancje bezpieczeństwa ulokowanego tutaj kapitału.
PAP: Czym powinien być Sojusz, czy można rozstrzygnąć dylemat: skupiać się na roli obronnej czy wychodzić także poza swój obszar?
A.K.: Na pewno jest to dylemat, a odpowiedź zależy od okoliczności. NATO zostało stworzone dla zapewnienia bezpieczeństwa członkom na swoim terytorium. Ale świat się zmienia. Kiedy NATO tworzono, miało to być zabezpieczenie przed agresywnymi planami Związku Radzieckiego, eksportem komunizmu itd. Ale organizacja miała być również gwarancją bezpieczeństwa między państwami, które wcześniej w dwóch wojnach światowych walczyły po przeciwnych stronach. Dzisiaj NATO stoi wobec nowej sytuacji - bezpośrednich zagrożeń dla naszego regionu nie ma, są natomiast zagrożenia o charakterze globalnym, bo świat stał się pełen powiązań i uzależnień.
Na pytanie, jak walczyć z terroryzmem, skutkami konfliktów regionalnych, odpowiedź chyba jest jedna: NATO musi być gotowe do działania poza swoim terytorium, jeżeli chce zapewnić bezpieczeństwo swoim krajom, bo główne źródła konfliktów - terroryzm, cyberterroryzm - są poza terytorium NATO, a mogą być łatwo przeniesione i niebezpieczne, jeśli w porę nie zostaną zlikwidowane lub zminimalizowane.
Chcąc nie chcąc, musimy być przygotowani, że ta struktura musi być skuteczna również w takich kwestiach jak reagowanie na konflikty regionalne, jak np. w Afganistanie.
To, co dzieje się obecnie między Rosją i Ukrainą, to może być kolejne, bardzo trudne czy wrażliwe miejsce z punktu widzenia myślenia NATO, co robić, jak reagować?