Aleksander Kwaśniewski: 40 minut przed nadzwyczajną rundą negocjacji

Do wszystkiego, co dobre, wszyscy dawno się przyzwyczaili i nowe państwa są potrzebne, żeby trochę odświeżyć ten nastrój, żeby uwierzyć w Unię Europejską ponownie, żeby zobaczyć, jak ona jest ważnym konceptem dla Europy, dla obywateli – powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski w Sygnałach Dnia.

13.12.2002 | aktual.: 13.12.2002 15:00

Sygnały Dnia: Za niespełna 40 minut rozpocznie się ostatnia, nadzwyczajna runda negocjacji z Unią. Ta propozycja duńska, która mówi o tym, że być może otrzymamy większe kwoty – tak na dopłatę do budżetu, jak i na dopłatę dla rolników – będzie rozpatrywana, być może, coś uda się wytargować. Jak Pan sądzi? Jaka to będzie kwota i czy w ogóle warto w tym przypadku mówić o pieniądzach? Może chodzi o rzeczy dużo, dużo ważniejsze?

Aleksander Kwaśniewski: Na pewno chodzi o rzeczy ważniejsze. Chodzi o rozszerzenie Unii Europejskiej, co będzie – to wszyscy podkreślamy od wielu, wielu miesięcy – wydarzeniem historycznym, dopełni się Europa, zamkniemy długi okres podziałów, konfliktów europejskich. Natomiast oczywiście negocjacje z natury dotykają kwestii szczegółowych, finansowych. Ja mam nadzieję, że po pierwsze – propozycje duńskie zostaną podtrzymane, bo wokół tego nie było jasności, ale dzisiaj nawet, czytając depeszę, widzę, że wczoraj Piętnastka uznała, że to, co Duńczycy zaproponowali, jest propozycją Piętnastki. Jak Pan pamięta, było tam sporo dyskusji. Na ile to jest propozycja uzgodniona czy nieuzgodniona prezydencji duńskiej, ale jest ważne, że mamy na stole dzisiaj propozycję duńską. Czy coś więcej można uzyskać? Zobaczymy. Osobiście bym ocenił to następująco: gdyby okazało się w końcówce rozmów, że Unia ma pewną niewielką, ale jednak rezerwę, która szczególnie pomogłaby w sprawach budżetowych, tzn. byłaby kompensatą dla
budżetów poszczególnych państw kandydackich, to uznałbym, że liderzy Unii są bardzo roztropni, działają z wyobraźnią i rzeczywiście do negocjacji przygotowali się świetnie. Natomiast czy tak będzie, zobaczymy. Pamiętajmy, że w sensie finansowym rozszerzenie Unii następuje w trudnym okresie przede wszystkim ze względu na sytuację w Niemczech. Niemcy są głównym płatnikiem, głównym utrzymującym, można powiedzieć, Unię Europejską. No i, niestety, trzeba powiedzieć, że ich sytuacja jest na tyle trudna, że elastyczność nie będzie wielka – i to wiemy z wypowiedzi kanclerza Schroedera wielokrotnych, więc trudno mieć tutaj jakąś nadzwyczajną nadzieję.

Sygnały Dnia: Po wczorajszym spotkaniu z premierem Leszkiem Millerem, powiedział Pan, że „wierzymy, że Europa wróci do Polski, że mądrość przywódców Europy Zachodniej spowoduje, iż zrozumieją, że to tak naprawdę my jesteśmy nadzieją dla zjednoczonej Europy”. Na czym to zrozumienie Piętnastki ma polegać?

Aleksander Kwaśniewski: Że część Europejczyków traktuje rozszerzenie trochę jak dopust boży – „musi się dokonać, bo takie obietnice zostały złożone”. I to jest błąd, dlatego że rzeczywiście rozszerzenie i w sensie ludzi, którzy wejdą do Unii, i energii, i potencjału, jaki jest w krajach kandydujących dzisiaj, a za chwilę w nowych członkach Unii Europejskiej, jest ogromny.

Druga, może psychologicznie ważna rzecz – wiele spraw w Unii Europejskiej, które się udało osiągnąć, traktowane jest są jako oczywiste. Unia Europejska jest uznawana za dzieło udane, raczej mówi się o jej słabościach niż sukcesach. Do wszystkiego, co dobre, wszyscy dawno się przyzwyczaili i nowe państwa są potrzebne, żeby trochę odświeżyć ten nastrój, żeby uwierzyć w Unię Europejską ponownie, żeby zobaczyć, jak ona jest ważnym konceptem dla Europy, dla obywateli. I sądzę, że w tym sensie również Europa nas potrzebuje właśnie po to, żeby trochę w naszym lustrze, trochę dzięki temu świeżemu powietrzu, które przyjdzie wraz z nami, zobaczyć nowe możliwości całej Europy, bo inaczej będzie to ciągle zamykało się, gnuśniało w jakimś sensie, a także będzie pozbawione tej siły witalnej, tego pędu, który jest związany z nowym członkami.

I chcę powiedzieć, że mam tutaj bardzo konkretne doświadczenia z NATO. Rozmawiałem ostatnio z gen. Ralstonem, który odwiedzał Polskę, i on też zgodził się z moją opinią, że gdyby nie rozszerzenie NATO i kolejna faza rozszerzenia, to prawdopodobnie ta organizacja byłaby dzisiaj w dużym kryzysie, bo głównie ogniskowałoby się wszystko wokół sporu amerykańsko-europejskiego, możliwości byłyby wyczerpane, a tak to jest nowa idea, są nowe możliwości działania i to działa bardzo ożywczo.

Sygnały Dnia: Czy dopuszczamy taką możliwość, że negocjacje dzisiaj nie zakończą się, że nie podpiszemy żadnego dokumentu, że będziemy domagali się, strona polska będzie domagała się przedłużenia negocjacji do bliżej nieznanej daty, ale jednak nie jesteśmy usatysfakcjonowani i polska opinia publiczna naciska na to, by warunki były dużo, dużo lepsze, więc dzisiaj jeszcze nie, poczekamy?

Aleksander Kwaśniewski: No, to są dwie sprawy. Pierwsza – ja jestem przekonany, że decyzje muszą zapaść w Kopenhadze. Czy one zapadną dzisiaj wieczorem, czy późnym wieczorem, czy w nocy, czy może jutro rano – nie wiem. Sądzę, że Duńczycy są na tyle zorganizowani, że stanie się to wszystko zgodnie z planem. Pamiętajmy, że to jest wielkie wydarzenie i cała logistyka takiego szczytu jest na tyle skomplikowana, że złamanie tego, przedłużanie, to jest ogromna komplikacja. Jestem przekonany, że raczej to się stanie wszystko w czasie, tak, żeby mogła odbyć się również część ceremonialna, a więc i spotkania z mediami, i kolacja z udziałem królowej, i tak dalej. Jeżeli będą przesunięcia, oceniam, że to bardziej będzie w godzinach czy w minutach, aniżeli w dniach czy w miesiącach. (Polskie Radio/reb)

Z Aleksandrem Kwaśniewskim rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)