Aleksander Doba wypłynął z USA
• 69-letni kajakarz rozpoczął swoją trzecią, najtrudniejszą wyprawę przez Atlantyk
• Wypłynął z przystani w stanie New Jersey pod Nowym Jorkiem
• Już na początku ekspedycji pojawiły się trudności
• Sztorm sprawił, że Doba nie wypływa na razie na otwarty ocean
30.05.2016 | aktual.: 30.05.2016 12:20
Ponad stu Polaków z USA przybyło na przystań Liberty Landing, z której rozciąga się spektakularny widok na Manhattan. Wielu przyniosło polskie flagi. - Jesteśmy patriotami, więc przyszliśmy powiedzieć mu: "do widzenia". Solidaryzujemy się z rodakami, gdy robią coś wielkiego - powiedziała Polskiemu Radiu pani Urszula Jankowska, która przyszła na pożegnanie Doby z dwiema córkami.
Przed wejściem na kajak Aleksander Doba uściskał żonę, pomachał Polakom i ruszył na południe. Pierwsze kilometry były bardzo ciężkie z powodu silnego wiatru. Do Statui Wolności, gdzie przy dobrej pogodzie można dotrzeć w 30-40 minut, kajakarz płynął dwie i pół godziny. Dwukrotnie interweniowała amerykańska straż przybrzeżna, ponieważ fale spychały go w strefę rejonu objętego zakazem żeglugi. Ostatecznie Doba nie przepłynął pod Mostem Verrazano-Narrows, tylko schronił się w Zatoce Nowojorskiej. Na otwarty ocean wypłynie, gdy pogoda się poprawi czyli najprawdopodobniej we wtorek.
Licząca ponad osiem tysięcy kilometrów trasa z Ameryki do Europy jest trudniejsza niż południowa droga morska z Europy do Ameryki. Jest tutaj niższa temperatura, a sztormy są silniejsze. Aleksander Doba wierzy jednak, że uda mu się pokonać tę trasę i że we wrześniu dopłynie do Lizbony.