Alarm w tajnych służbach - ciąg dalszy
Jest gorzej niż początkowo się wydawało.
Prawdziwa lista Wildsteina zawiera informacje, których na listach
internetowych nie ma. Z prawdziwej listy Wildsteina można
dowiedzieć się, skąd pochodzą akta osób na liście umieszczonych.
Weźmy dla przykładu moje nazwisko. Jest tam dwóch "Marków
Barańskich". Przy jednym adnotacja - akta WSI, przy drugim - Urząd
Spraw Wewnętrznych Kielce - pisze redaktor naczelny "Trybuny"
Marek Barański.
08.02.2005 | aktual.: 08.02.2005 06:41
Przy innych nazwiskach są także inne informacje: jednostka wojskowa nr... i nazwa miasta, jak również - Departament II MSW, MSW mikrofilm, nie tylko kielecki, ale też inne urzędy spraw wewnętrznych, łącznie ze stołecznym... Moim zdaniem, nikt nie może spać spokojnie - ani służby wojskowe, ani cywilne, choć rzeczniczka ABW pani Magdalena Stańczyk zapewniała, że ich ludzi na listach nie ma - podkreśla Barański w "Trybunie".
Także policja ma o czym myśleć. Jeśli zaś chodzi o mnie, to mnie to nie dotyczy. Ja nie udaję i nikomu nie wmawiam, iż urodziłem się po 1989 r. i że mnie Polska Ludowa nie przytuliła, bo wtedy żyłem na Marsie. Poza tym ja nie współpracowałem z PRL tajnie, tylko jawnie - z imienia, nazwiska i twarzy. Jestem więc wolny od strachu i to, co teraz piszę, piszę w przekonaniu, że postępuję w interesie państwa. W dalszym ciągu tak samo mojego jak tamto - podaje redaktor naczelny dziennika.
Jest oczywiste, że na liście wyniesionej z IPN są nazwiska oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Czynnych - np. gen. Marek Dukaczewski i byłych - np. Zenon Klamecki . Nie ma wątpliwości, że obce służby kontrwywiadu dostały za darmo wielki prezent. Na sto procent będą potrafiły odtworzyć, gdzie dany oficer był, czy na pewno znów go na ich terytorium nie ma, a jak był, to czym się zajmował i z kim się kontaktował. Ludzie, którzy kiedyś w jakikolwiek sposób pomogli polskiemu wywiadowi, znajdą się w kłopotach, jeśli nie w niebezpieczeństwie. (Zwłaszcza jeśli tę pomoc świadczyli do dziś). Takie mogą być konsekwencje ujawnienia na listach byłych oficerów WSI. O konsekwencjach ujawnienia nazwisk czynnych oficerów nie chcę nawet myśleć - pisze publicysta "Trybuny". (PAP)