Czesi i Hiszpanie przechwytują maszyny Rosjan nad Bałtykiem
Lawinowo rośnie liczba operacji NATO na niebie nad Bałtykiem. Od początku kwietnia piloci zabezpieczający przestrzeń powietrzną nad republikami bałtyckimi (Czesi i Hiszpanie) musieli podrywać swoje maszyny w trybie alarmowym ponad 20 razy. Powodem były rosyjskie samoloty. Stacjonujący w Estonii Belgowie ocenili natężenie ostatnich incydentów jako "bezprecedensowe".
11.05.2022 | aktual.: 11.05.2022 12:21
Wraz z początkiem kwietnia czescy i hiszpańscy piloci rozpoczęli swoją misję polegającą na ochronie przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy i Estonii. Duża część zadań skupia się na przechwytywaniu niekomunikujących się rosyjskich maszyn.
Konkretnych danych - kto wykonał ile lotów - nie ujawniono. Sztab Generalny Armii Republiki Czeskiej już wcześniej informował, że całkowita liczba startów i rodzaj wykonywanych zadań nie mogą być szczegółowo określone ze względu na tajemnicę i ochronę wojsk czeskich w krajach bałtyckich. Potwierdzono jednak, że liczba treningów i startów jest wyższa w porównaniu z ostatnią misją w 2019 roku - donosi czeski portal iDNES.
Radykalny wzrost aktywności rosyjskiego lotnictwa potwierdza także rzecznik belgijskich sił stacjonujących w Estonii. - Od połowy lutego dokonaliśmy o wiele więcej przejęć niż w poprzednich miesiącach, czasami nawet do trzech dziennie. W marcu nasi piloci wykonali ponad 90 lotów. To sytuacja bez precedensu - podkreślił Marvin Artus.
Według litewskiego Ministerstwa Obrony, które śledzi te przypadki, od 1 kwietnia lotnicy NATO przeprowadzili już w sumie 46 operacji.
Przeszło połowa z nich (26) to specjalne loty patrolowe wzdłuż granic Rosji i Białorusi, które ustanowione zostały w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę i które, biorąc pod uwagę sytuację wojenną, są zaliczane do startów w trybie "ostrego alarmu".
Rosjanie testują NATO
Z danych wynika jednak, że alianckie myśliwce wystartowały bezpośrednio w kierunku "niemych" rosyjskich maszyn wojskowych 20 razy.
Dla porównania - w trakcie ostatniej misji w 2019 rok - czescy piloci musieli podrywać awaryjnie swoje maszyny 13 razy w ciągu czterech miesięcy.
Oprócz np. ciężkich samolotów transportowych Ił-76 zmierzających z Rosji do Kaliningradu, zdecydowaną większość startów stanowią obecnie rosyjskie samoloty zwiadowcze eskortowane przez myśliwce, testujące gotowość i czas reakcji sojuszników.
W związku z tym, że kraje bałtyckie nie posiadają własnego lotnictwa, ochroną ich przestrzeni powietrznej od 2004 roku zajmują się siły Sojuszu.
Zobacz też: "To jest koniec Putina". Ekspert o mowie ciała przywódcy