Aktorka jak "żydowskie dziecko w czasie okupacji". Dziennikarz odpowiada: durnota i frajerstwo
Magdalena Cielecka, Maciej Stuhr, Jacek Poniedziałek i Maja Ostaszewska opowiedzieli w "Newsweeku" dlaczego protestują przeciw PiS. Kontrowersje wzbudziła wypowiedź Cieleckiej, która swoje spotkanie ze zwolennikiem rządzącej partii porównała do sytuacji żydowskiego dziecka żyjącego pod hitlerowską okupacją.
02.01.2017 | aktual.: 03.01.2017 07:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Poczułam się jak żydowskie dziecko w tramwaju w czasie okupacji" - takimi słowami Magdalena Cielecka opisała spotkanie ze zwolennikiem PiS. Aktorka przywołała sytuację, w której mężczyzna poprzez "zwierzęce" dźwięki wyraził swoją dezaprobatę wobec jej poparcia dla Komitetu Obrony Demokracji i opozycji. "Próbował dać mi do zrozumienia, że mu śmierdzę".
Słowa aktorki spotkały się z krytyką. Prawicowy dziennikarz Dawid Wildstein napisał list otwarty, w którym zwraca się do Cieleckiej. Porównał sytuację popularnej aktorki z przywołanym żydowskim dzieckiem: "nie jadło sushi. Nie jeździło na wczasy na Maderę". "Dziecko żydowskie było wtedy mordowane, torturowane, gwałcone, gazowane, zagładzane. Żyło w koszmarze i piekle, którego, na szczęście, Pani nie zrozumie" - dodaje.
Wypowiedź aktorki dziennikarz nazwał "durnymi tekstami pod publiczkę". "Zeszła Pani do poziomu neonaziolskiego frajerstwa" - kończy swoje podsumowanie. W dalszej części listu zaapelował do przyzwoitości Cieleckiej oczekując od niej przeprosin. Przy okazji wyśmiał także protest opozycyjnych polityków okupujących sejm: "Jedzcie tam pizze i sushi, róbcie przerwy w walce o wolność jadąc na wczasy".