Policja w domu Roberta Bąkiewicza. "Robią rewizję"

"Policja weszła do mnie do domu i robią rewizję" - poinformował w środę rano Robert Bąkiewicz, były prezes Stowarzyszenia Marszu Niepodległości. Jak ustaliła Wirtualna Polska, chodzi o kierowane podczas marszu 11 listopada 2018 roku groźby karalne oraz nawołujące do nienawiści hasła, które według Bąkiewicza były "uzgodnione" z ówczesną władzą.

Robert Bąkiewicz
Robert Bąkiewicz
Źródło zdjęć: © East News | Adam Burakowski/REPORTER
Paulina Ciesielska

04.09.2024 | aktual.: 04.09.2024 10:11

W środę (4 września) po godzinie 6 Robert Bąkiewicz poinformował w mediach społecznościowych, że do jego domu weszli policjanci. "Robią rewizję" - napisał na platformie X bez wdawania się w szczegóły.

Śledztwo w sprawie Marszu Niepodległości 2018

Jak ustaliła Wirtualna Polska, działania policji w domu byłego prezesa Stowarzyszenia Marszu Niepodległości prowadzone były pod nadzorem Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

- Chodzi o przestępstwa popełnione podczas Marszu Niepodległości, który odbył się 11 listopada 2018 w Warszawie - mówi dla WP prok. Norbert Woliński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Mowa o przestępstwach z art. 119 par. 1 i 126a kk.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak tłumaczy prokurator, w toku wszczętego po marszu śledztwa zabezpieczono nagranie, na którym jeden z uczestników kieruje groźby karalne wobec innej osoby. "Ubiór i zachowanie świadczą o tym, że przynależał on do Straży Narodowej". Wizerunek tej osoby okazano świadkom i przewodniczącemu organizacji, ale żaden - w tym Bąkiewicz - nie rozpoznał mężczyzny, a szef straży stwierdził, że nie posiadają listy członków. Śledztwo zostało umorzone, a następnie wznowione w tym roku.

- Ustalono, że na stronie Marszu Niepodległości funkcjonował elektroniczny formularz, stąd dane ochotników musiały być gromadzone - mówi prokurator. Dlatego dziś rano policjanci szukali dokumentów w domu byłego prezesa stowarzyszenia.

Nienawistne hasła ustalane z rządem?

W trakcie analizy materiału dowodowego śledczy wytypowali spośród kilkudziesięciu haseł skandowanych podczas marszu i napisanych na transparentach, slogany nawołujące do przemocy i nienawiści.

- Robert Bąkiewicz został przesłuchany w charakterze świadka. Zeznał, ze hasła były uzgodnione z przedstawicielami władz państwowych - mówi prokurator.

Poza zeznaniem Bąkiewicza nie ma na to innych dowodów. Śledczy próbują ustalić, czy takowe ustalenia z ówczesnym rządem PiS zostały gdzieś spisane. Pod tym kątem również prowadzone było dzisiejsze przeszukanie domu Bąkiewicza.

- W sprawie podejmowany jest szereg czynności - rzecznik prokuratury zaznacza, że były one podejmowane nie tylko w domu Bąkiewicza.

"Koniec bezkarności"

"Straż Narodowa i Marsz Niepodległości Bąkiewicza to były nacjonalistyczne bojówki PiS. Byli za to obficie nagradzani. W sumie 3 mln zł dostały od państwa 'Straż Narodowa' i 'Marsz Niepodległości' Roberta Bąkiewicza, a podczas przyznawania dotacji złamane zostało prawo. Informowaliśmy o tym z Michałem Szczerbą. Dziś bezkarność takich ludzi jak Bąkiewicz się kończy" - napisał na X europoseł Dariusz Joński.

W czerwcu prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko niemu w sprawie uszkodzenia budynku Ministerstwa Klimatu i Środowiska, posiadającego status zabytku. Z kolei w 2023 r. został prawomocnie skazany za naruszenie nietykalności aktywistki Babci Kasi w trakcie "obrony" kościołów przed protestującymi.

Czytaj także:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (437)