"Akcja potrwa kilka godzin". Na miejscu wojsko, prokurator i policja
Saperzy, policja i prokurator pracują w miejscu wypadku awionetki, która rozbiła się w marcu w warszawskim Wawrze. Akcja potrwa kilka godzin. Służby będą wyciągać maszynę.
Do wypadku doszło 1 marca, ale dopiero 17 kwietnia służby przyjechały na miejsce, by zabrać wrak. Cessna 150 leżała dotąd w błocie. Teren dookoła jest podmokły, dlatego służby wykorzystują też łodzie.
- Jestem bardzo zła. Nie pozwolono nam, by zabrać awionetkę wcześniej. Chcieliśmy to zrobić na własny koszt, ale się nie udało. Dopiero, gdy tematem zainteresowały się media, coś ruszyło - mówi Ewa Sachajko, właścicielka maszyny.
Wypadek awionetki
Według właścicielki, samolot jest kompletnie zniszczony. Wszystko dlatego, że stał się też miejscem spotkań dla wandali. Pani Ewa twierdzi, że części Cessny zostały już dawno rozkradzione. W kwietniu doszło też do incydentu z 17-latkiem, który ugrzązł w mokradle.
Do wypadku doszło 1 marca. Maszyna leciała z Góry Kalwarii do Babic. Z powodu kłopotów z silnikiem musiała awaryjnie lądować. Leciała nią para, która od firmy prowadzonej przez panią Ewę wynajęła awionetkę. Do szpitala trafił 60-letni mężczyzna i 33-letnia kobieta.