Agresja pacjentów w szpitalach. Lekarze domagają się ochrony
- Ja cię zabiję, rozwalę ci łeb, jak moja matka umrze. Módl się, żeby przeżyła, bo jak nie, ty będziesz następna - m.in. takie wiadomości dostają lekarze. Resort chce im nadać status funkcjonariusza publicznego, jaki mają np. policjanci.
Naczelna Izba Lekarska gromadzi przypadki agresji słownej, fizycznej, gróźb czy szantażu w stosunku do lekarzy. Od 2010 r. takich naruszeń zgłoszono 230. Wkrótce lekarze, mogą być traktowani jako funkcjonariusze publiczni. To jeden z efektów porozumienia między ministrem zdrowia, a rezydentami - informuje rp.pl.
- Obecnie ochrona prawna obejmuje lekarzy, którzy wykonują pierwszą pomoc lub w sytuacjach pomocy lekarskiej narażającej utratę życia lub zdrowia - mówi Katarzyna Strzałkowska z Naczelnej Izby Lekarskiej. Po zmianach taką ochroną byliby objęci wszyscy lekarze. Agresji ze strony pacjentów lub ich bliskich doświadczyło 67 proc. z nich.
Zobacz także: Ochroniarz brutalnie pobił mężczyznę w klubie? Mamy zapis z monitoringu
- System jest niewydolny, a na pretensje i frustrację pacjentów narażone są osoby na pierwszej linii frontu, czyli lekarze i pielęgniarki. Nie zgłaszają tego, bo nie mają czasu chodzić po sądach. Teraz każdy, kto wykaże się agresją w stosunku do personelu, będzie wiedział, że spotka go kara - zaznacza Damian Patecki z Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Źródło: rp.pl