Agnieszka Kasińska-Metryka o wpadce Sawickiego: PSL jest silny, sprawa rozejdzie się po kościach
- Wpadka Marka Sawickiego przypomina gafę Włodzimierza Cimoszewicza sprzed lat. Tyle że Cimoszewicz słono zapłacił za niefortunną wypowiedź o powodzianach. Dziś czasy są inne. Wyborcy są znieczuleni na kompromitujące słowa padające z ust polityków. Po aferze taśmowej już w zasadzie nic nie jest w stanie ich zdziwić – mówi prof. Agnieszka Kasińska-Metryka z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Minister rolnictwa w wywiadzie dla portalu mPolska24.pl pytany, co z rolnikami, którzy za 12 groszy za kilogram w skupie muszą sprzedawać jabłka przemysłowe odpowiedział, że są „frajerami”. - Ja szanuję biznesmenów, a nie frajerów. Jeśli zaproponowaliśmy już w połowie sierpnia instrument wycofania z rynku, w którym za jabłka proponujemy 27 groszy, a frajerzy wiozą jabłka na przetwórstwo po 12-14 groszy ich wybór. Wolny kraj, demokracja - mówił.
W sobotę Sawicki przeprosił rolników, którzy poczuli się urażeni jego wypowiedzią. Jednocześnie wyjaśniał, że „apelując do rolników na różne sposoby i chcąc ich obudzić, czasem trzeba użyć mocnych słów”.
Premier Ewa Kopacz, odnosząc się do bulwersujących słów ministra, powiedziała, że jest przekonana, że wynikało to „z zapętlenia się i pewnie z niemocy w niektórych sytuacjach”. - Nie było to zamierzone i na pewno nie chciał nikogo obrazić. Tego jestem pewna – podkreśliła Kopacz. Natomiast przewodniczący PSL Janusz Piechociński uznał sprawę za zamkniętą. Dodał, że nie zamierza rozmawiać z ministrem na ten temat, ponieważ Sawicki za wszystko przeprosił.
Czy elektorat PSL rozliczy ministra za nazwanie rolników „frajerami”? Zdaniem prof. Agnieszki Kasińskiej-Metryki, sprawa rozejdzie się po kościach. - Choć wypowiedź zapewne oburzyła wielu rolników, nie sądzę, by jeden epitet doprowadził do radykalnego spadku w sondażach czy tąpnięcia w rządzie. Marka partii jest silna, trudno sobie wyobrazić, że wyborcy odsuną się od niej z dnia na dzień – mówi politolog.
Dodaje, że wpadka Marka Sawickiego przypomina gafę Włodzimierza Cimoszewicza z 1997 roku. Były premier słono zapłacił za niefortunną wypowiedź o powodzianach (na pytanie o ewentualne odszkodowania od rządu dla poszkodowanych, odparł: "trzeba było się ubezpieczyć” – przyp. red.). – Odszedł w polityczny niebyt, z którego już nigdy nie powrócił – mówi prof. Kasińska-Metryka.
- Jednak przez lata wiele się zmieniło. Wyborcy, wciąż karmieni wyciekami z podsłuchów rozmów, są znieczuleni na kompromitujące słowa polityków. Po aferze taśmowej już w zasadzie nic nie jest ich w stanie zdziwić – akcentuje profesor.
W opinii prof. Kasińskiej-Metryki, gafa Sawickiego to prezent dla PiS. - Jarosław Kaczyński błyskawicznie wykorzystał niefortunną wypowiedź ministra do punktowania rządu i PSL w kampanii samorządowej. Zmienił poniedziałkowy plan wizyty w woj. świętokrzyskim, pojechał do gospodarstwa agroturystycznego, by rozmawiać o sytuacji rolników - podsumowuje politolog.