PolskaAgent Ignacy

Agent Ignacy

Biskup Jerzy Dąbrowski był świadomym, wynagradzanym za współpracę agentem bezpieki.

Agent Ignacy
Źródło zdjęć: © PAP

Klucz od Jankowskiego

Ujawniona przeze mnie agenturalna współpraca księdza Michała Czajkowskiego początkowo doprowadziła do polaryzacji postaw wśród polskich katolików. Potem jednak zmieniła atmosferę, w jakiej mówi się o lustracji. Lipcowy raport zaprzyjaźnionych z księdzem profesorem redaktorów "Więzi" potwierdził moją wiarygodność, ale też zobowiązał mnie do dalszych poszukiwań i wyjaśnienia spraw, które zdaniem zespołu analizującego teczkę pracy TW Jankowski, pozostawały co najmniej wątpliwe. Rezultaty owych poszukiwań przerosły moje oczekiwania. Obawiam się jednak, że dla osób wierzących, a zarazem związanych przed laty z opozycją antykomunistyczną, mogą być bardziej szokujące niż mój artykuł opublikowany w "Życiu Warszawy" 17 maja 2006 r.

Wśród materiałów wywiadu, które włączono do teczki agenta Jankowskiego, znalazły się między innymi notatki z obrad biskupów polskich w Rzymie 24 i 31 października oraz 7 i 14 listopada 1961 r., na których brak było adnotacji dotyczących źródła pochodzenia. "Z pewnością nie były to zapiski własne Jankowskiego, gdyż nie miał on takiej pozycji, by uczestniczyć w posiedzeniach biskupów - napisali autorzy raportu w "Więzi". - Nie można jednak wykluczyć, że maszynopis powstał z notatek sporządzonych przez inną osobę na potrzeby Episkopatu i dostał się do rąk wywiadu PRL. Jaką drogą, trudno dociec".

Ze stanowczym zaprzeczeniem spotkało się również kilka informacji z raportów Adama Pietruszki. W związku z wizytą delegacji Konferencji Episkopatu Niemiec (3-5 czerwca 1982 r.), której program miał dostarczyć Pietruszce TW Jankowski, autorzy raportu powołali się na biskupa Orszulika, według którego "ks. Czajkowski nie miał żadnego tytułu do uczestnictwa w tej wizycie. Tym bardziej zatem nie mógł na bieżąco znać treści rozmów. Sądzimy zatem - piszą redaktorzy miesięcznika - że w tym wypadku Pietruszka włożył do teczki Jankowskiego informacje uzyskane od innego duchownego - tajnego współpracownika".

Ponieważ możliwości takiej nie dało się z góry wykluczyć, sięgnąłem po dostępne teczki kilkunastu duchownych, których nazwiska pojawiały się w różnym czasie w materiałach dotyczących ks. Czajkowskiego, nie wyłączając późniejszego prymasa Polski, arcybiskupa Józefa Glempa. To, co w nich znalazłem, pozwoliło mi z całą pewnością lepiej zrozumieć nie tylko konkretny przykład współpracy duchownego z organami bezpieczeństwa, lecz także kulisy kilku istotnych wydarzeń z najnowszej historii Polski.

Kandydat

Gdyby przyszło mi wskazać zbiór dokumentów obrazujący wzorcową (trudno powiedzieć na ile typową) postawę duchownego wobec SB, bez wahania sięgnąłbym po materiały zgromadzone w latach 70. właśnie w teczce księdza Józefa Glempa. Nazwisko księdza prymasa znalazło się w aktach osobowych (nazywanych niesłusznie listą Wildsteina) tylko dlatego, że służby wytypowały go jako kandydata na tajnego współpracownika. Nie ma w nich nic, co przypominałoby historię heroicznych zmagań niektórych księży z aparatem ucisku, a mimo to pozostają świadectwem mądrej, a zarazem zdecydowanej odmowy współpracy z organami bezpieczeństwa. Z jednej z notatek funkcjonariusza SB, majora Cz[esława] Wiejaka, wynika, iż w 1972 r. próbował spotkać się z ks. Glempem w swoim "domu" (czyt. w lokalu konspiracyjnym). Ksiądz doktor "na rozmowę wyraził zgodę, warunkując jednak[,] by odbyła się u niego w miejscu pracy (Sekretariat Prymasa[...] ul. Miodowa 17)". "Próbowałem go przekonać - napisał funkcjonariusz - że jest to miejsce oficjalne, urzędowe,
a zatem nieco dla mnie i dla niego krępujące. Ponieważ argumenty te nie skutkowały[...] wyraziłem gotowość skorzystania ze złożenia mu wizyty prywatnie, u niego w mieszkaniu. Ks. Glemp oświadczył, że u siebie zasadniczo nikogo nie przyjmuje".

Major Wiejak nie dawał przez jakiś czas za wygraną i rozważał możliwość "rzekomo przypadkowego spotkania" na mieście, ale widocznie nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu, skoro pod cytowaną "Notatką dot. ks. dra J. Glempa" z 30 sierpnia 1972 r. dopisał odręcznie: "Dwukrotnie kontaktowałem się telefonicznie z wym.[ienionym]. Nie chciał się zgodzić na rozmowę. Gotów jest rozmawiać, ale tylko u siebie w miejscu pracy, oficjalnie. [...]". Nic dziwnego, że 30 marca 1979 r., przekazując teczkę ks. Glempa naczelnikowi Wydziału I Biura C MSW, naczelnik Wydziału I Departamentu IV płk mgr Zenon Płatek podsumował sprawę jednym krótkim zdaniem: "Z dalszego opracowania ww. zrezygnowano z uwagi na zdecydowaną odmowę utrzymywania kontaktów z pracownikiem SB".

Gdyby wszyscy duchowni trzymali się w tamtych czasach linii postępowania, którą przyjął ks. Glemp, nie byłoby dziś zapewne obaw przed lustracją w Kościele.

Tadeusz Witkowski

Autor jest doktorem nauk humanistycznych, badaczem akt Instytutu Pamięci Narodowej, autorem publikacji ujawniających związki ks. Michała Czajkowskiego ze Służbą Bezpieczeństwa.

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)