Agenci BOR ćwiczą taniec erotyczny
"Fakt" twierdzi, że odkrył tajemnicę agentów
Biura Ochrony Rządu. Zdaniem tej gazety podczas szkoleń
wygłupiają się, ćwicząc... taniec erotyczny.
12.01.2007 | aktual.: 12.01.2007 03:20
Zwykle ubrani jak na pogrzeb - w ciemne garnitury, białe koszule. Skrywają się za okularami słonecznymi i mają marsowe miny. Budzą strach i respekt, ochraniając najważniejsze osoby w państwie. Ale gdy wyjadą na szkolenie do ośrodka MSWiA w Raduczu koło Skierniewic, poważni oficerowie zmieniają się nie do poznania.
Na filmie, do którego dotarli dziennikarze "Faktu", zamiast bezdusznych twardzieli można zobaczyć gibkich tancerzy, zrzucających ciuchy z gracją, której pozazdrościć im mogą nawet gwiazdy tańca erotycznego ze słynnej amerykańskiej grupy Chippendales.
Zabawa oficerów BOR na szkoleniu zaczęła się niewinnie: zwykła sala szkoleniowa, za stolikami na niewygodnych krzesłach siedzą "borowiki". Na ścianie szkolna tablica. Ale oficerowie - zamiast długopisów - trzymają w rękach piwo. Atmosfera w sali staje się gorąca. Dźwięki muzyki i wypity alkohol sprawiają, że towarzystwo szybko się rozluźnia. Nagle na środek sali wbiega czterech mężczyzn. Po chwili z gracją zrzucają z siebie bluzy mundurów. Nagie, wysportowane ciała ochroniarzy wywołują entuzjazm kolegów i koleżanek. A po chwili, jak na rozkaz, ściągają spodnie. Ale od Chippendalesów różni ich jedno - "borowicy" mają przy pasie kabury z bronią. (PAP)