Afrykańscy imigranci szykują się do "skoku" do Europy. Reporter WP spotkał ich w Maroku
Czterech młodych Afrykańczyków szybkim krokiem wspina się na wzgórze. To nielegalni imigranci w drodze do Europy. Hiszpańska enklawa w Afryce jest na wyciągnięcie ręki. Zaryzykują życiem, żeby przeskoczyć ostatni płot.
- Wiemy jak bardzo to jest niebezpieczne – mówi Wirtualnej Polsce jeden z Gwinejczyków spotkanych w górach w Maroku. - Nie możemy o tym zapomnieć. Wielu naszych braci zginęło tutaj i na morzu.
Droga Gwinei, Nigerii czy Senegalu do Ceuty, europejskiej enklawy w Afryce czasem trwa dwa, trzy lata. Głównie młodzi mężczyźni, ale nawet kilkunastoletni chłopcy, muszą zatrzymywać się po drodze, żeby pracować i zbierać pieniądze na kolejny etap. Często ukrywają się przed policją.
Najtrudniejszym etapem jest Maroko i próba sforsowania ostatniej granicy. Tysiące ludzi miesiącami żyją w lasach kilkakrotnie próbując przejść przez podwójne, 6-metrowe płoty zwieńczone drutem kolczastym. Niejednokrotnie za te próby płacą życiem. Pokaleczeni umierają w lasach, rozbijają głowy i łamią kończyny spadając z wysokości.
Przejście przez płot też nie gwarantuje sukcesu. Co prawda jest to niezgodne z prawem, ale znane są przypadki, gdy hiszpańscy policjanci od razu, przez furtki, wypychali imigrantów z powrotem na stronę marokańską. Często oznacza to dotlikwe pobicie i powrót do lasu w oczekiwaniu na kolejną okazję.
- Od dzieciństwa marzyłem o grze w piłkę nożną – mówi chłopak. - Rodzina bardzo wiele włożyła w spełnienie tego marzenia, a teraz przyszła moja kolej. Dlatego podejmuję ten trud i będę próbował dostać się do Europy.
W oczach całej czwórki widać strach i zmęczenie. Na nogach mają znoszone, dziurawe buty. Noszą zniszczone, podarte ubrania. Jedynymi zapasami, które mają ze sobą są dwie butelki wody. Nie wiedzą kiedy dokładnie podejmą próbę przedarcia się przez płot. Czekają na "dobry moment". Do tej chwili, która może nastąpić najbliższej nocy, za tydzień czy za miesiąc, będą ukrywać się w górach próbując przeżyć kolejny dzień.
- Bóg dał nam tę szansę i dlatego z niej korzystamy – dodaje chłopak. - Wierzymy, że z Bożą pomocą w końcu uda nam się osiągnąć cel.
- Szybko, szybko, tu nie jest bezpiecznie – pogania Ahmed, niepokoi się kierowca taksówki.
Żeby nie rzucać się w oczy zeszliśmy z szosy na której spotkaliśmy imigrantów, ale zbocze, na którym stoimy jest dobrze widoczne z marokańskiego punktu obserwacyjnego po drugiej stronie doliny. Wystarczy, że któryś z żołnierzy przyłoży do oczu lornetkę, a później zadzwoni po policję. Poważne problemy może mieć Ahmed, o nielegalnym imigrantach nie wspominając.
Najbardziej boją się wykrycia niemal u celu podróży. Dlatego nie chcą pokazywać twarzy ani podawać imion. Teraz policja szczególnie ostro poluje na Afrykańczyków w lasach wokół Ceuty. Powodów może być kilka. Pod koniec lipca niezwykle duża grupa ok. 600 imigrantów przedarła się przez płot wprawiając w zakłopotanie Hiszpanów i Marokańczyków.
Ponadto król Muhammad II spędza wakacje w położonym niedaleko letnim pałacu. Wszędzie widać fagi Maroka, a cała okolica została odmalowana i wysprzątana – także z imigrantów. Przy jednej ze stacji benzynowych stoi pięć autobusów wynajętych przez władze. Czekają na złapanych Afrykańczyków, którzy następnie są wywożeni w głąb kraju. Jedni mówią, że są deportowani z kraju, inni, że puszczani wolno i znowu, powoli ciągną nad granicę.
- Nasze rodziny teraz cierpią – mówi spotkany Gwinejczyk. - Ale tak wiele im zawdzięczamy, że jesteśmy zdecydowani, żeby zrealizować nasz cel im pomóc. Dlatego chcemy dostać się do Europy i będziemy tak długo próbowali, aż się uda.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl