Trwa ładowanie...
09-04-2009 10:53

Afgańskie zadanie: "nie pojechaliśmy tam, by zabijać"

NATO w Afganistanie nie jest po to by walczyć, ale po to by pomagać, a polscy żołnierze nie pojechali na tę misję, by zabijać talibów - pisze gen. dr Franciszek Gągor w felietonie dla Wirtualnej Polski. Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego obala w nim stereotypy, które jego zdaniem wypaczają obraz tego, co się dzieje w Afganistanie i w całym regionie.

Afgańskie zadanie: "nie pojechaliśmy tam, by zabijać"Źródło: SGWP
d2cm3yu
d2cm3yu

Afganistan nie schodzi ostatnio z czołówek gazet, głównie za sprawą nowej strategii, którą dla tego kraju ogłosił niedawno prezydent USA Barack Obama. Wśród licznych komentarzy ekspertów można znaleźć wiele opinii formułowanych w oparciu o wypaczony obraz tego, co dzieje się w Afganistanie i w całym regionie. Opinie te często świadczą też o braku gruntownej znajomości strategii NATO w tym kraju. Tylko po części można usprawiedliwić brakiem dostępu do niejawnych planów operacyjnych. Główne założenia tzw. kompleksowego polityczno-militarnego planu dla Afganistanu są bowiem dostępne i nie ma większych przeszkód, aby się z nimi zapoznać. Kolejną dawkę wiedzy na ten temat zawiera przyjęta na minionym Szczycie NATO deklaracja. Ostatnio NATO opublikowało też szczegółowy raport oceniający sytuację w Afganistanie za rok 2008.

Misja w Afganistanie to nie test

Pierwszym poważnym błędem przy rozważaniach na temat Afganistanu jest traktowanie prowadzonych tam kompleksowych działań Sojuszu Północnoatlantyckiego niemal wyłącznie jako testu dla tej organizacji. Testu, który w razie niepomyślnego wyniku doprowadzi do jego upadku i kompromitacji. Tymczasem dowództwo Sojuszu nie traktuje operacji w Afganistanie jako "być albo nie być" dla NATO - ale jako kolejne zadanie do realizacji.

NATO w Afganistanie nie jest po to by walczyć, ale po to by pomagać. Nie dostrzega się faktu, że NATO jest co prawda zasadniczą siłą w tym państwie, ale nie jedyną. Sojusz jest tam z mandatu ONZ i z tej racji jest narzędziem społeczności międzynarodowej, którą w tym kraju reprezentuje wiele innych organizacji i podmiotów prawnych. Oczywiście Afganistan to dla NATO zadanie bardzo ważne. Brak sukcesu i przedwczesne wycofanie się z tego państwa mogłoby doprowadzić do polityczno-strategicznej destabilizacji całego regionu z poważnymi następstwami o zasięgu globalnym.

We współczesnym świecie wywołałoby to swoistego rodzaju tsunami, które prędzej czy później dotknęłoby każdego. Ale nawet w takim przypadku Sojusz Północnoatlantycki nie straciłby swego znaczenia, nadal pozostając najsilniejszą organizacją wojskową na świecie, zdolną do realizacji zadań mandatowych, w tym wynikających z artykułu 5. Traktatu Waszyngtońskiego.

d2cm3yu

Zwycięstwo militarne to za mało

Kolejnym nieporozumieniem jest dostrzeganie tylko wojskowego wymiaru sojuszniczej operacji w Afganistanie. Nie ma nic odkrywczego w nawoływaniu niektórych ekspertów do podejmowania innych niż wojskowe działań NATO, bo tylko militarnie tego konfliktu wygrać się nie da. Sojusz w swym planie strategicznym od samego początku zakładał wielowymiarowość działań stabilizacyjno-rekonstrukcyjnych z naciskiem na wszelkie projekty służące poprawie ekonomiczno-społecznej sytuacji w tym państwie. Operacje wojskowe miały i mają stworzyć tylko niezbędne warunki do tego typu działań.

Miarą sukcesu Sojuszu nie będzie więc liczba zabitych rebeliantów, a stopień poparcia ze strony społeczności afgańskiej. To poparcie budowane jest w oparciu o nowe drogi, systemy nawadniające, elektrownie, szkoły, szpitale i inne mozolne działania, które niestety są niemalże niedostrzegane w mediach. Plan ten jest ciągle doskonalony, bo nie łatwo jest skoordynować działania tak wielu organizacji z tak licznej grupy państw. Ale warto wiedzieć, że od 2002 roku tylko na wsparcie afgańskiego budżetu społeczność międzynarodowa w ramach tzw. funduszu ARTF przekazała kwotę ponad 3 miliardów dolarów. Efekty już są widoczne.

Dobry przykład płynie z Polski

Mit numer trzy to postrzeganie wzmacniania ISAF wyłącznie jako objawu niepowodzeń NATO i przy tej okazji krytykowanie decyzji o wysłaniu kolejnych jednostek. Krytykujących warto poinformować, że ISAF nie osiągnął jeszcze liczebności i składu przewidzianego w planie operacyjnym zatwierdzonym ponad trzy lata temu. Dowódca sił ISAF wciąż musi działać nie mając wszystkich przewidzianych w tym planie jednostek i zdolności wojskowych, w tym tak istotnych jak śmigłowce, bataliony manewrowe i odwodowe, samoloty transportowe, środki rozpoznania, zespoły OMLT, eksperci do szkolenia sił policyjnych itp.

Dwie prowincje: Nimroz i Daj Kundli, na tak ważnym Południu kraju nadal pozostają bez żadnych wojsk sojuszniczych. Przy czym mówimy tutaj tylko i wyłącznie o poziomie określanym przez tzw. minimalne wymagania wojskowe. Innymi słowy jak dotąd nie udało się nawet skompletować sił niezbędnie koniecznych do właściwej realizacji operacji. I jest to oczywiście niekorzystne zjawisko, ale o podłożu raczej politycznym niż wojskowym. Dotychczasowe wzmocnienia były więc w rzeczywistości uzupełnieniem niedoborów. Dotychczasowe, bo w tym roku konieczne stało się uzupełnienie sił o dodatkowe jednostki w związku z wyborami w Afganistanie.

d2cm3yu

Plany strony amerykańskiej i ostatnie decyzje szczytu NATO to także następstwo zapowiedzianej zmiany strategii. Dobry przykład pozostałym sojusznikom daje tutaj Polska. Angażując pokaźny kontyngent , bo z chwilą zwiększenia o kolejnych 400 żołnierzy będzie on siódmy co do wielkości w ISAF - jednocześnie nie stosuje ograniczeń w jego użyciu , co pozwala sojuszniczym dowódcom w pełni wykorzystać jego bojowe walory. Klucz do stabilizacji

Krytycy operacji ISAF często nie dostrzegają długofalowego planu tworzenia afgańskich sił bezpieczeństwa (armii, policji i innych formacji) jako podstawy strategii wyjścia NATO z Afganistanu. Rzeczywistym problemem, z którym przyszło się zmierzyć sojuszowi w Afganistanie jest utrzymanie oczyszczonego z nielegalnych ugrupowań zbrojnych terenu.

W polu wojska sojusznicze bez problemów rozbijają grupy rebelianckie, które muszą stosować asymetryczne sposoby walki, ale nie mają wystarczających sił, by stale kontrolować całe terytorium. Do tego zdolne będą wyłącznie siły rządu afgańskiego, a zwłaszcza policja i wojsko.

d2cm3yu

Nie trzeba posiadać specjalnej wiedzy eksperckiej, aby bez trudu zrozumieć, że nasz kontyngent nie może być wszędzie obecny w Ghazni, w prowincji większej niż terytorium niejednego europejskiego państwa. Bez kontroli zaś terytorium nie można mówić o trwałych sukcesach społecznych i gospodarczych, bo powracające po wycofaniu się jednostek NATO, siły rebelianckie, stosują taktykę niszczenia wszystkiego, co zostało zbudowane lub zmodernizowane.

Gdyby zechcieć osiągnąć w Afganistanie nasycenie sił choćby na takim poziomie jak w Kosowie, to ISAF liczący obecnie ok. 56 tysięcy, musiałby liczyć grubo ponad 700 tys. żołnierzy. Wysłania takich sił nikt nie planował i nie planuje, bowiem podstawowe bezpieczeństwo to sprawa sił afgańskich i dlatego ich tworzenie ma tak wielkie znaczenie. A dzieje się w tej dziedzinie bardzo wiele.

Do roku 2013 wielkość afgańskiej armii narodowej (ANA) wyniesie ponad 130 tysięcy (obecnie ok. 82 tys.) Tylko w ciągu jednego 2008 roku w Afganistanie wyszkolono ponad 26 tysięcy nowych żołnierzy afgańskiej armii i sformowano 13 nowych batalionów. Obecnie ponad połowa jednostek afgańskich to siły zdolne do samodzielnego prowadzenia operacji i to właśnie afgańscy wojskowi dowodzą i odgrywają kluczową rolę w większości operacji prowadzonych przeciwko rebeliantom.

d2cm3yu

Rak zasilający rebelię

Krytykując błędne interpretacje niektórych posunięć NATO w Afganistanie, nie chcę bynajmniej powiedzieć, że wszystko w tym kraju przebiega po myśli władz politycznych i wojskowych sojuszu. W kwaterze głównej Paktu, jak i w stolicach państw zaangażowanych w Afganistanie jest pełna świadomość jak trudnym zadaniem jest zniszczenie organizacji terrorystycznych z Al-Kaidą na czele i stworzenie warunków umożliwiających powrót do Afganistanu pełnej stabilizacji. Jest także pełna świadomość, że konflikt w tym państwie ma wymiar o wiele szerszy, regionalny, bo bez rozwiązania problemu stabilizacji w innych państwach regionu, nie da się osiągnąć celów sojuszniczych w Afganistanie.

W dużym stopniu poza terytorium Afganistanu znajdują się polityczno-wojskowe ośrodki kierowania działaniami zbrojnej opozycji i całe zaplecze szkoleniowo-logistyczne. Rozbite w Afganistanie grupy są z łatwością zastępowane nowymi, organizowanymi i szkolonymi, głównie na terenach afgańskiego pogranicza zamieszkałego głównie przez plemiona Pasztunów.

Dużym problemem są też narkotyki. W Afganistanie produkuje się blisko 95% heroiny. Zdaniem gen. Craddocka afgańskie uprawy opium to "rak zasilający rebelię, wzmacniający korupcję i niszczący legalny handel oraz struktury lokalnej władzy”. Każdego roku rebelianci zarabiają od 100 do 200 milionów dolarów na handlu narkotykami. By temu zapobiec społeczność międzynarodowa podejmuje intensywne działania, które wbrew potocznym opiniom przynoszą już efekty.

d2cm3yu

Wskutek programu finansowych dotacji dla prowincji, które rezygnują z nielegalnych upraw, ich poziom w roku 2008 zmniejszył się aż o 19%. Zakłada się, że w bieżącym roku 14 afgańskich prowincji wyeliminuje takie uprawy całkowicie. Problem pozostaje na południu. I tutaj działania ekonomiczne wymagają czasem zdecydowanego wsparcia wojskowego. Przeprowadzona w lutym tego roku w dolinie Sangin (prowincja Helmand) przez żołnierzy afgańskich i siły ISAF operacja pod kryptonimem "DIESEL" pozwoliła zniszczyć jedno z większych centrów produkcji heroiny. Zniszczono cztery duże wytwórnie narkotyków i przechwycono prawie 1,5 tony opium.

Trudna afgańska wiosna

Operacja ISAF w Afganistanie to zadanie bardzo złożone, a jego realizacja jest związana z ryzykiem niepowodzenia. Podkreśla to także nowa amerykańska strategia dotycząca Afganistanu. Zapewne ta nowa strategia w dużej części zostanie przyjęta przez NATO. Niektóre jednak jej elementy pozostaną wyłącznie domeną Stanów Zjednoczonych i wspierającej to państwo koalicji.

Przyszłe działania naszego polskiego kontyngentu będą zależeć od zadań, jakie otrzymamy od dowództwa sojuszniczego oraz od określonych przez nasze władze narodowe zasad użycia siły przez naszych żołnierzy. Przed nami trudna afgańska wiosna i lato. Dlatego wzmacniamy kontyngent, a tym samym bezpieczeństwo naszych baz i patroli, zwłaszcza wobec prawdopodobieństwa zastosowania przez przeciwnika nowych środków i sposobów walki. Przygotowujemy się do realizacji zadań związanych z zabezpieczeniem wyborów (ISAF będzie przede wszystkim wspierał siły afgańskie).

d2cm3yu

Na koniec chciałbym obalić jeszcze jeden pokutujący mit. Polscy żołnierze nie jadą do Afganistanu, by zabijać talibów. Jesteśmy w prowincji Ghazni po to by wspierać jej mieszkańców. To oni są tam największą siłą i przyszłością tej prowincji. To wspólnie z nimi, w obronie ich przyszłości będziemy walczyć, gdy zajdzie taka potrzeba.

Gen. dr Franciszek Gągor od lutego 2006 roku pełni funkcję Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Wcześniej w latach 1999- 2003 pełnił funkcje szefa Generalnego Zarządu Operacyjnego SG WP a w latach 2004-2006 był Polskim Przedstawicielem Wojskowego przy Komitetach Wojskowych NATO i Unii Europejskiej w Brukseli.

d2cm3yu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2cm3yu
Więcej tematów