Donald Tusk na konwencji PO© East News | Piotr Molecki

Afera za aferą, a Tuska nie ma. "Jeśli PO liczy, że PiS samo się wywróci, to jest to droga do klęski"

Michał Wróblewski

- To, że Donald Tusk nie dał swojej partii zatonąć, nie oznacza jeszcze, że wygra wybory - uważa prof. Renata Mieńkowska-Norkiene. Były premier scementował PO, ale nie udaje mu się zjednoczyć opozycji i przekroczyć progu 30 proc. poparcia - podkreślają inni eksperci. A czasu do wyborów jest mniej, niż to wynika z kalendarza. - Dlaczego zatem Tusk wyjechał na urlop? - zastanawiają się niektórzy politycy opozycji.

27 grudnia w mediach społecznościowych przewodniczący PO zamieścił filmik, w którym mówi o "największej aferze XXI wieku". Jego zdaniem jest nią sprzedaż części udziałów Rafinerii Gdańskiej Saudyjczykom za nieco ponad miliard złotych. - Nie wiem, czy to jest tylko głupota, czy wielka korupcja. Ale jednego możecie być pewni. Tak tego nie zostawię - oznajmia Tusk.

A potem znika.

Od świąt Bożego Narodzenia grudnia lider Platformy nie pokazuje się w przestrzeni publicznej. Zamieszcza jedynie życzenia noworoczne na Tik Toku, po czym oddaje się spędzaniu czasu z rodziną.

Kilka dni później szef PO nagrywa krótki filmik na temat opisywanego przez media "cudu na Orlenie". Wnikliwi zauważą, że Donalda Tuska nie ma w Warszawie, bo wideo nagrane jest prywatnym telefonem, poza siedzibą partii.

Tusk również - co zadziwiające, biorąc pod uwagę jego dotychczasowe zaangażowanie - rezygnuje z medialnej aktywności.

Skąd ta przerwa? Niektórzy twierdzą, że to efekt gróźb, jakie otrzymywał lider PO w ostatnich tygodniach, w wyniku czego została mu przyznana ochrona SOP.

Inni przekonują, że Tusk nie chce "zamęczyć" Polaków swoją aktywnością i takie polityczne pauzy są czymś normalnym i pożądanym.

Ale część naszych rozmówców z Platformy wskazuje na jeszcze inną przyczynę: świąteczno-noworoczny oddech od pracy. - Trzy czwarte posłów jest na zimowym wywczasie. Każdy musi odpocząć z rodziną, również szef partii. Kaczyński przecież jest w szpitalu i nikt mu z tego powodu wyrzutów nie robi - komentuje jeden z polityków PO.

Wykorzystać okienko

Ale jest jedna różnica. Prezes PiS faktycznie przez kilka tygodni przebywał na rehabilitacji po zabiegu kolana, ale rząd i jego partia działają pełną parą.

Jarosław Kaczyński na 69. posiedzeniu Sejmu IX kadencji
15.12.2022 r.
Jarosław Kaczyński na 69. posiedzeniu Sejmu IX kadencji 15.12.2022 r. © East News, Reporter | Jacek Domiński

Formacja rządząca skorzystała z urlopowego "okienka" Platformy i w pierwszych godzinach nowego roku przeprowadziła polityczną ofensywę. Wymierzoną właśnie bezpośrednio w odpoczywającego Donalda Tuska.

PiS sięgnęło po broń, która - jak wskazują wszelkie badania - może okazać się jedną z najskuteczniejszych w kampanii. Partia Jarosława Kaczyńskiego zaczęła przypominać wyborcom, że mija dekada od decyzji rządu PO-PSL dotyczącej podniesienia wieku emerytalnego. I że Tusk - jeśli wróci do władzy - może ten wiek na powrót podnieść.

Politycy PO zarzekają się, że tak się nie stanie. I że błędem było nieskonsultowanie tak ważnej politycznej decyzji z Polakami. Wspominał już o tym kilkukrotnie sam lider Platformy.

Co wtedy robi PiS? Wyciąga argument o "braku wiarygodności". Bo przecież Tusk obiecał, że wieku emerytalnego nie podniesie, a jednak podniósł.

Podnieść wyborców z kanapy

Ktoś powie: siermiężna propaganda. Wszak podniesienie wieku emerytalnego dla kobiet miało zostać rozłożone w czasie do 2040 roku, a o żadnym skazywaniu Polaków na "pracę do śmierci", jak próbuje wmówić PiS, nie było mowy - co pokazują twarde dane o długości życia obywateli.

W dodatku Polska jest ewenementem w Europie, jeśli chodzi o wiek emerytalny kobiet i mężczyzn (poza Polską i Austrią żaden inny kraj w UE nie odróżnia wieku emerytalnego pod kątem płci), a skrócony staż pracy oznacza często głodowe świadczenia.

Niemniej eksperci, z którymi rozmawialiśmy - bynajmniej nie życzliwi PiS - wskazują, że - niezależnie od swojego propagandowego wymiaru - ta taktyka partii rządzącej na progu kampanii wyborczej może okazać się skuteczna.

- Wiek emerytalny? Strzał w dziesiątkę. Ten temat wywołuje autentyczny lęk u Polaków. Bardzo duża część wyborców sprzeciwia się podnoszeniu wieku emerytalnego i PiS doskonale to wie. Wie, jak bardzo ta kwestia działa mobilizująco na elektorat. A o to przecież PiS-owi chodzi: o ruszenie wyborców prawicy z kanapy i zagłosowanie przeciwko powrotowi Tuska do władzy - tłumaczy jeden z politycznych pijarowców.

Dlatego też sami politycy opozycji dziwią się, dlaczego Platforma tak łatwo odpuszcza tę sprawę. I dlaczego nie tylko nie reaguje, ale nie wychodzi do wyborców z nowymi tematami, które zaangażowałyby Polaków - przede wszystkim tych, którzy dziś do wyborów za bardzo się nie palą.

Donald Tusk podczas spotkania w Piasecznie, 8.11.2022 r.
Donald Tusk podczas spotkania w Piasecznie, 8.11.2022 r. © PAP | Albert Zawada

- Tusk kilka miesięcy temu postawił sobie cel do końca roku: przekroczyć próg 30 proc. poparcia dla PO. Wprost mówił o tym dziennikarzom i powtarzał swoim politykom. Ale jeśli nie proponuje się wyborcom niczego ciekawego, o czym można byłoby porozmawiać choćby przy świątecznym stole, to w jaki sposób chciał to osiągnąć? Licząc na to, że PiS wywali się na węglu? - dziwi się jeden z rozmówców związany z opozycją.

Reaktywność i brak planu

Przewodniczący PO faktycznie często powtarzał latem i wczesną jesienią - gdy było realne zagrożenie, że węgla w Polsce zabraknie - że PiS "wyłoży się" na braku tego właśnie surowca. Tymczasem rząd, mimo wielu potknięć, węgiel ostatecznie dowiózł.

Co więcej, zima dla PiS okazuje się wyjątkowo łaskawa. Dziś właściwie nikt o brakach węgla i innych surowcach opałowych nie mówi, a i sam Tusk na zamkniętym spotkaniu z dziennikarzami w grudniu przyznał, że "sprawa węgla nie będzie aż tak ważna". Słowem: zaprzeczył własnym przewidywaniom z września ubiegłego roku.

Notowania w sondażach dla PiS utrzymują się na niemal niezmienionym poziomie. Partia rządząca oscyluje wokół 31-34 proc. poparcia. Niebotyczne ceny surowców i kolejne błędy i wpadki popełniane przez rządzących - nie wspominając o kolejnych aferach i aferkach - nie wstrząsnęły obozem władzy.

PO nie potrafi znaleźć na to recepty. Sama też nie potrafi przebić psychologicznej bariery 30 proc. poparcia. A taki był cel Donalda Tuska, o czym szef PO sam mówił na spotkaniu z dziennikarzami wczesną jesienią ubiegłego roku.

Eksperci tłumaczą powody takiego stanu rzeczy. - Po stronie Platformy Obywatelskiej widać brak działań i pomysłów, pod tym względem opozycja jest reaktywna. To jest stosowanie taktyki: "poczekamy, bo przecież PiS się sam wywróci". O inflację, o wojnę, o problemy gospodarcze, o KPO. Mam wrażenie, że wielu polityków opozycji myśli tak: posiedźmy z popcornem i podzielmy stołki po naszej wygranej. To jest myślenie fatalne, które dla PO może skończyć się bardzo źle - mówi Wirtualnej Polsce politolożka prof. Renata Mieńkowska-Norkiene z Uniwersytetu Warszawskiego.

Nasza rozmówczyni wskazuje na to, że największej partii opozycyjnej brakuje dziś - zwłaszcza w obliczu tak wielu poważnych wyzwań w Polsce - jasnego planu. - My nie wiemy dziś, jaki PO ma pomysł na walkę z inflacją. Nie znamy jej recept na kryzys gospodarczy. Nie wiemy, jaki Platforma ma plan na polskie bezpieczeństwo - wymienia prof. Mieńkowska-Norkiene.

W tym kontekście przypominają się wypowiedzi prominentnych polityków PO, jak wiceszefowa tej partii Izabela Leszczyna (typowana na minister finansów w rządzie, który w przypadku zwycięstwa w wyborach stworzyłaby obecna opozycja), która wprost stwierdziła kilka tygodni temu, że o konkretnym programie będzie można mówić dopiero po wyborach, bo dziś nie znamy realnego stanu finansów państwa (przez fakt, iż PiS "poupychał" wydatki poza budżetem państwa w wielu różnych funduszach, na przykład covidowym).

Prof. Mieńkowska-Norkiene wskazuje na jeszcze coś. - Platforma Obywatelska wciąż w zbyt małym stopniu kojarzona jest z ofertą dla młodych, nie jest utożsamiana z młodymi ludźmi. Dlatego brakuje jej wiarygodności. Donald Tusk i politycy jego partii nadal kojarzeni są z tym, co już było. I nawet jeśli wielu młodych wyborców rządów PO-PSL nie pamięta, to ich rodzice czy dziadkowie wciąż tymi rządami straszą: "wróci Tusk i będzie tak samo, albo jeszcze gorzej". Wykorzystuje to dziś PiS, przywołując strachy związane z podniesieniem wieku emerytalnego przez rząd Tuska czy przestrzegając przed tym, iż Platforma może obciąć programy społeczne - przekonuje prof. Mieńkowska-Norkiene.

Nasza rozmówczyni dostrzega, że największa partia opozycyjna - z byłym premierem na czele - właściwie nie broni się przed tymi zarzutami. Albo broni się wyjątkowo nieskutecznie. - Nie widać tam działań wyprzedzających, nie widać zaangażowania młodych ludzi, bo to nie oni nadają dziś ton w Platformie. Nadal rządzi stara gwardia, która jest przy Tusku od lat - twierdzi politolożka.

Warto jednak przy tym wspomnieć, że poparcie dla Koalicji Obywatelskiej w grupie wiekowej 19-29 jest nieporównywalnie wyższe niż dla PiS, a i sami liderzy PO zrobili wiele, by przyciągnąć do siebie młodych (organizując m.in. Campus Polska Przyszłości czy Meet-Upy skupiające młodych działaczy Platformy).

Donald Tusk na finałowej edycji wydarzenia z cyklu "Meet Up: Nowa Generacja Platformy Obywatelskiej" w Szkole Podstawowej nr 400 w Warszawie
Donald Tusk na finałowej edycji wydarzenia z cyklu "Meet Up: Nowa Generacja Platformy Obywatelskiej" w Szkole Podstawowej nr 400 w Warszawie© PAP | Mateusz Marek

Aura "zjednoczyciela"

To, co nie udało się w ostatnim czasie Donaldowi Tuskowi, a co było jego podstawowym celem, to doprowadzenie do zjednoczenia opozycji. Kilka dni temu pisał o tym na naszych łamach Patryk Michalski.

Niektórzy eksperci, z którymi rozmawiała WP, twierdzą, że nadszedł czas, by Tusk pogodził się wreszcie z tym, że promowana przez niego od wielu miesięcy wizja się nie spełni. Ale niektórzy przekonują, że Tusk od dawna jest z tym pogodzony, a nawet mógł nigdy nie wierzyć w powodzenie swojego planu. - Promował scenariusz wspólnej listy wyborczej, bo po prostu politycznie mu się to opłacało - twierdzą nasi rozmówcy.

- Plan Donalda Tuska, by stworzyć wspólną listę opozycji, się nie zrealizuje. On o tym dobrze wie. Mimo to do końca będzie lansował ten scenariusz, bo jest to dla niego najbardziej korzystne. Tusk ma świadomość, że znaczna część wyborców opozycji na hasło "wspólna lista" reaguje bardzo pozytywnie - mówi Wirtualnej Polsce dr Andrzej Anusz.

Politolog i historyk podkreśla przy tym, że działania szefa PO w tym kontekście są nacechowane politycznym cynizmem, bowiem - zdaniem naszego rozmówcy - Tusk dzięki temu będzie mógł się postawić w sytuacji "tego jedynego", który dążył do zjednoczenia przeciwko władzy PiS. - Tusk wychodzi z założenia, że nikt wówczas nie będzie mógł mu wypominać, że nie chciał wspólnego startu. Ba, będzie mógł stworzyć wokół siebie aurę kogoś, kto robił wszystko, by cel szerokiego porozumienia opozycji osiągnąć - mówi dr Anusz.

Prof. Sławomir Sowiński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego uważa z kolei, że Donaldowi Tuskowi niełatwo będzie zrzucić z siebie odpowiedzialność za fiasko projektu "wspólna lista". - To na Platformie Obywatelskiej jako największej formacji opozycyjnej, a także na samym Donaldzie Tusku, będzie spoczywała odpowiedzialność za losy antyrządowej koalicji. Zwłaszcza że już dziś widać, iż PO w pojedynkę będzie bardzo trudno wygrać wybory. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest wręcz minimalne. Opozycji potrzebne jest kolektywne przywództwo, bo na wspólny start kilku partii, ale przy dominacji Tuska i PO, nikt z opozycji się nie zgodzi - twierdzi politolog.

Podobnie uważa prof. Renata Mieńkowska-Norkiene. - Dziś politykę w Polsce uprawia się nieco inaczej niż w sposób, w jaki był do tego przyzwyczajony Donald Tusk. Słowem: szef PO powinien innym liderom opozycji nieco ustąpić pola - mówi ekspertka.

Tyle że lider PO nie widzi dziś takiej możliwości. To na niego też - jako kandydata na premiera - wskazują wyborcy Platformy (48 proc. w sondażu IPSOS dla Oko.Press, podczas gdy na Rafała Trzaskowskiego, którego przyszłość polityczna jest nieznana, wskazuje "tylko" 34 proc. wyborców). Ci wyborcy oczekują silnego przywództwa. Tusk im to zapewnia.

Olsztyn, 31.08.2022 r. Przewodniczący PO Donald Tusk (L) i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (P) podczas debaty w ramach Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie
Olsztyn, 31.08.2022 r. Przewodniczący PO Donald Tusk (L) i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (P) podczas debaty w ramach Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie© PAP | Tomasz Waszczuk

Nie ma miejsca na światłocienie

Zdaniem niektórych ekspertów fakt, iż Platforma ma dziś jasno określonego lidera, z twardym przekazem i jasnym celem, działa na plus dla tej partii.

- Opozycja wreszcie zaczęła mówić twardym, jednoznacznym językiem. Donald Tusk ma w tym swój bardzo duży udział. Nie bez znaczenia jednak jest narastająca polaryzacja, która powoduje zaostrzanie się języka debaty politycznej. Ale Tuskowi to pasuje - mówi Wirtualnej Polsce prof. Anna Materska-Sosnowska z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW.

Jak zauważa nasza ekspertka, Tusk odpowiada "ostrym językiem na ostry język PiS". - Przewodniczący PO doskonale wie, że wyborcy jego partii tego właśnie oczekują. Oczekują zdecydowanych reakcji, odpowiedzi na agresję rywala, wreszcie domagają się rozliczenia PiS. Widzą w Donaldzie Tusku tego, który może to zagwarantować - tłumaczy prof. Materska-Sosnowska.

Jak dodaje politolożka: - Tutaj nie ma miejsca na światłocienie. Trzeba być zero-jedynkowym.

Donald Tusk, właśnie dzięki zdecydowanej retoryce, a także sile swojego autorytetu, jest - zdaniem prof. Materskiej-Sosnowskiej - niekwestionowanym liderem opozycji. - Kiedy mówi się opozycja, myśli się: Tusk – podkreśla ekspertka.

Na naszą uwagę, że pozostali liderzy partii opozycyjnych - Władysław Kosiniak-Kamysz czy Szymon Hołownia - mogą nie zaakceptować tej hegemonii szefa PO, prof. Materska-Sosnowska odpowiada, że "na rzeczywistość można się obrażać, ale nie można jej kwestionować". - I Kosiniak-Kamysz, i Hołownia, ale także Rafał Trzaskowski - każdy z nich mógł zostać przed Tuskiem liderem opozycji i jej twarzą. Żaden z nich z tej szansy nie skorzystał - twierdzi politolożka.

Co więcej, jak twierdzi nasza rozmówczyni, "jeśli Kosiniak i Hołownia przedłożą swoje osobiste ambicje nad interes całej opozycji i pokonanie PiS, to wyborcy im tego nie wybaczą".

Czy wybaczą Tuskowi, że zrobił sobie krótki urlop od bieżącej polityki? Okaże się niebawem.

Faktem jest, że jeśli lidera PO nie ma w przestrzeni medialnej, żaden inny polityk jego partii nie jest w stanie wziąć na swoje barki skutecznej walki z PiS. A przecież władza powodów do krytyki w ostatnim czasie daje mnóstwo. Publikowanie zabawnych filmików na Tik Toku może nie wystarczyć.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie