Kolejna afera się rozkręca? Nowe ustalenia ws. śledztwa

Co najmniej 200 z 600 cudzoziemców starających się o wizę do Polski skorzystało z usług polskiego pośrednika ze znajomościami w MSZ - podaje "Rzeczpospolita". Usłyszał już zarzuty. Śledczy szukają jednak osoby z resortu, która mogła z nim współpracować.

Piotr Wawrzyk (drugi z prawej) został odwołany przez premiera 31 sierpnia
Piotr Wawrzyk (drugi z prawej) został odwołany przez premiera 31 sierpnia
Źródło zdjęć: © PAP

11.09.2023 | aktual.: 11.09.2023 11:38

Wiceminister Piotr Wawrzyk był w MSZ odpowiedzialny za sprawy konsularne i wizowe. Jak podała "Gazeta Wyborcza", okazał się autorem projektu rozporządzenia w sprawie ułatwień wizowych dla robotników tymczasowych z około 20 krajów, w tym krajów islamskich.

Niespodziewanie premier Mateusz Morawiecki 31 sierpnia odwołał Wawrzyka z funkcji sekretarza stanu w MSZ. Jako przyczynę podano "brak satysfakcjonującej współpracy". Jednak okazuje się, że dymisja Wawrzyka ma związek z korupcyjnym śledztwem dotyczącym nadużyć przy wydawaniu wiz.

"Rzeczpospolita" podaje, że z ustaleń CBA wynika, że co najmniej 200 z 600 cudzoziemców starających się o wizę do Polski skorzystało z usług polskiego pośrednika ze znajomościami w MSZ. W zamian za pomoc pośrednik dostawał pieniądze.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jedna osoba z zarzutami. Nowe informacje ws. afery wizowej

Prokuratura Krajowa podała w piątek, że chodzi o nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w ciągu półtora roku. Pod lupą są działania polskich placówek dyplomatycznych w Hongkongu, na Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze.

Zarzuty usłyszała dotąd jedna osoba. To pośrednik - podaje w poniedziałek "Rzeczpospolita". Prokuratura nie podaje, kim jest. Jednak śledczy próbują ustalić, kto z Ministerstwa Sprawa Zagranicznych mógł z nim współpracować. "Trwa analiza materiałów oraz sprzętu elektronicznego byłego wiceministra, który zabezpieczyło CBA" - podaje "Rz".

Cudzoziemcy płacili pośrednikom za pomoc, bo największym problemem w dostaniu się do pracy w Polsce było zarejestrowanie się w kolejce po wizę do konsulatu. - Legalne, tj. zgodne z procedurą, umówienie terminu wizyty było niemożliwe, bo terminy znikały w ułamku sekundy po udostępnieniu kalendarza na stronie internetowej - wyjaśnia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" menedżer jednej z hinduskich firm IT, która relokowała pracowników z Indii do Polski.

Z tego powodu, do kosztów wizy w wysokości kilkunastu euro, dochodziła opłata dla pośredników w wysokości nawet ok. 4-5 tys. dolarów - pisze "Rz".

Czytaj także:

Źródło: "Rzeczpospolita", PAP

Zobacz także
Komentarze (244)