Prezesowi od Ziobry zniknęły akta. Afera w sądzie
Prezesowi sądu z nadania Zbigniewa Ziobry zginęły akta trzech spraw, a wraz z nimi materiały prokuratorskie. Od kilku tygodni trwa ich poszukiwanie - podaje "Gazeta Wyborcza".
05.03.2024 | aktual.: 05.03.2024 14:43
Bartłomiej Migda jest prezesem Sądu Okręgowego w Krakowie od 2022 roku z nominacji Zbigniewa Ziobry. Orzeka też w wydziale karnym odwoławczym, który to za sprawą prezesa znalazł się teraz w centrum uwagi.
Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", zginęły aktach trzech postępowań karnych, prowadzonych przez sędziego Migdę. Są to odwołania od orzeczeń sądów pierwszej instancji w sprawach dotyczących m.in. jazdy po alkoholu i oszustwa. Na dodatek, jak podkreśla "Wyborcza", co najmniej jedne z nich zawierały tzw. dane wrażliwe oskarżonego związane z ograniczeniem poczytalności. Wraz z nimi zginęły też, dołączone do akt sądowych, materiały z prokuratorskich śledztw.
W sądzie wielkie szukanie akt
W krakowskim sądzie okręgowym, jak donosi gazeta, od kilku tygodni trwa wielkie poszukiwanie zaginionych akt. "Zapytano wszystkie wydziały karne w podległych krakowskich sądach rejonowych, czy aby tam nie wysłano akt prezesa Migdy, wraz ze zwracanymi sprawami do sądów pierwszej instancji. Dalej nic" - pisze "Gazeta Wyborcza".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Beata Górszczyk, rzeczniczka SO w Krakowie, potwierdza, że przeszukiwane są wszystkie pomieszczenia i szafy w wydziale. Jak twierdzi, od końca listopada ub.r. akta nie były nikomu udostępniane i nie zapoznawał się z nimi także sędzia referent. Sąd w połowie stycznia zorientował się, że ich brakuje i z tego powodu odwołano co najmniej jeden styczniowy termin rozprawy.
Ale to już było...
Z ustaleń "Wyborczej" wynika, że to nie pierwszy przypadek, gdy sędziemu Migdzie giną akta z referatu. Tego typu incydenty zdarzały się już wcześniej, w sądzie w Nowej Hucie.
- Były sytuacje, gdy szukano wtedy jego akt, bo nie wiadomo było, gdzie są. Powiem tak: sędzia Migda jest niefrasobliwym człowiekiem i jest w stanie zgubić furmankę akt - opowiada "Wyborczej" krakowski sędzia, proszący o anonimowość.
Czytaj także:
Źródło: "Gazeta Wyborcza"