Afera w KNF. "Służby mogły zrobić więcej, ale działały wyjątkowo wolno"

Czy służby zlekceważyły aferę w Komisji Nadzoru Finansowego, czy też za ich późniejszym wejściem i przeszukaniem gabinetu szefa KNF Marka Chrzanowskiego stała polityczna decyzja? – Powinno się wejść do KNF od razu po ujawnieniu nagranej rozmowy – mówi nam jeden z byłych oficerów służb, który zajmował się koordynacją podobnych akcji.

Afera w KNF. "Służby mogły zrobić więcej, ale działały wyjątkowo wolno"
Źródło zdjęć: © East News | Jacek Domiński
Sylwester Ruszkiewicz

15.11.2018 | aktual.: 15.11.2018 19:32

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wtorek. W "Gazecie Wyborczej" ukazuje się artykuł, w którym Leszek Czarnecki twierdzi, iż w marcu podczas spotkania w cztery oczy z szefem KNF Markiem Chrzanowskim dostał korupcyjną propozycję. Za przychylność dla mającego kłopoty banku Czarneckiego bankier miał mu przekazać ok. 40 mln zł tytułem wynagrodzenia. Czarnecki zawiadomił prokuraturę.

Chrzanowski w dniu publikacji był w Singapurze. Pewny siebie deklarował, że nie zrezygnuje ze stanowiska. Przyleciał do Polski dzień później - w środę z samego rana wylądował na warszawskim lotnisku. Podał się do dymisji podczas lotu. Przeszedł przed przez przejście dla VIP-ów i pojechał… do siedziby Komisji Nadzoru Finansowego. Dopiero kilka godzin później pojawili się w niej funkcjonariusze CBA.

I choć rzecznik Komisji Jacek Barszczewski zapewniał, że były przewodniczący KNF był w środę w swoim gabinecie, ale nie miał dostępu do żadnych dokumentów, mejli czy komputerów, to pytania o działania służb stały się jak najbardziej zasadne.

Zobacz także: Szydło do dymisji za aferę w KNF? Ewa Kopacz odpowiada

Przypomnijmy: jak ujawnił mecenas Roman Giertych, zawiadomienie w tej sprawie wpłynęło do prokuratury 7 listopada w środę. Publikacja "Wyborczej" była 13 listopada we wtorek. Co się działo z zawiadomieniem przez ten czas? Czy sprawa dotarła do prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego? Dlaczego minister i prokurator generalny Zbigniew Ziobro wszczął śledztwo dopiero po publikacji "Wyborczej" i twierdził, że o sprawie dowiedział się z artykułu w "GW"?

Na te pytania Prokuratura Krajowa nam nie odpisała.

Według naszych ustaleń, zgodę na przeszukanie i zabezpieczenie dokumentów w KNF agenci CBA mieli dostać z prokuratury właśnie w środę. Działo się to po tym, jak w gmachu Komisji pojawił się Chrzanowski. – Nie mogliśmy działać bez prokuratorskiego nakazu – twierdzi jeden z oficerów CBA, z którym rozmawialiśmy. Czy aby na pewno?

Co innego twierdzi były oficer służb, który koordynował takie akcje. – Po pierwsze można było wejść do KNF "na miękko", czyli od razu po publikacji. Podstawą do przeszukania gabinetu szefa KNF byłyby informacje zawarte w artykule. KNF to nie prywatna instytucja, ale państwowy organ. CBA mogło wydać decyzję samemu – mówi nam nasz rozmówca.

- Po drugie, można było pojawić się w środę na lotnisku, kiedy lądował Chrzanowski i doprowadzić go w asyście funkcjonariuszy CBA do siedziby KNF. Doprowadzić, nie zatrzymywać. Nie zrobiono tego, a Chrzanowski przez kilka godzin przebywał jak gdyby nigdy nic w swoim gabinecie i w budynku KNF – dodaje nasz informator.

W podobnym tonie wypowiadali się inni śledczy. - To nie szef KNF-u, którego de facto śledztwo dotyczy, powinien być w tym gabinecie pierwszy, tylko służby powinny zabezpieczyć ten gabinet, dokonać zatrzymania określonych dokumentów. Trzeba zakładać, że pewne rzeczy mogą zostać utracone – mówił w RMF FM były prokurator Janusz Kaczmarek.

Co na to CBA? - Prokuratura powierzyła do prowadzenia Delegaturze CBA w Warszawie śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez Przewodniczącego KNF. Agenci CBA bezzwłocznie po otrzymaniu polecenia prokuratury weszli do siedziby Komisji Nadzoru Finansowego w Warszawie i zabezpieczali materiały dowodowe - protokoły i nagrania posiedzeń KNF. Czynności trwały do 1 w nocy – mówi WP Piotr Kaczorek z biura prasowego CBA.

- To nie przypadek, że akcję służb spowolniono. I nie ma tu znaczenia, że kiedy wybuchła afera Chrzanowski był w Singapurze - ocenia oficer służb, z którym rozmawialiśmy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (731)