Afera w dolnośląskim PiS. PO wystąpi do prokuratury o akta sprawy
Politycy PO zwrócą się do prokuratury z prośbą o udostępnienie akt sprawy związanej z aferą w dolnośląskim oddziale PCK, z którego pieniądze na kampanię wyborczą mieli rzekomo wyprowadzać znani w regionie politycy PiS – dowiedziała się Wirtualna Polska.
20.08.2018 | aktual.: 21.08.2018 08:47
O aferze głośno zrobiło się kilka miesięcy temu. Informatorzy "Gazety Wyborczej" twierdzili, iż kampania minister edukacji Anny Zalewskiej była finansowana (nie ma dowodów na to, że szefowa MEN była tego świadoma) m.in. z pieniędzy wyprowadzonych z Polskiego Czerwonego Krzyża, którego oddziałem we Wrocławiu rządziły osoby związane z PiS. Działacze partyjni zamieszani w defraudację – zdaniem dziennika – przekonują, że nie chodzi zresztą jedynie o konto wyborcze Zalewskiej. Pytania się mnożą, a prokuratorzy idą w zaparte – zakazują informowania o śledztwie.
Przed wakacjami o jego wynik oraz powiązania z politykami PiS zapytała prokuraturę posłanka PO z Dolnego Śląska Joanna Augustynowska. – Uzyskałam informację, iż politycy PiS wskazywani przez różne osoby jako zamieszani w proceder... nie zostali jeszcze przesłuchani! Informacje są bardzo szczątkowe, śledztwo ma być przedłużone jeszcze - z tego, co wiem - o 9 miesięcy. A politycy PiS milczą. Mamy w tej sprawie jakąś zmowę milczenia.
Mówi działacz z Wrocławia: – Minister Zalewska wydała polecenie: wyczyścić sprawę. Chce za wszelką cenę wyciszyć temat, który może być druzgocący dla jej politycznej pozycji i kariery w ogóle.
Barbara Zdrojewska, żona Bogdana Zdrojewskiego, senator PO z Dolnego Śląska: – To jest dla całego PiS tykająca bomba przed wyborami.
Konflikt na szczytach wrocławskiego PiS i groźby w studiu
Według "GW" z kasy dolnośląskiego oddziału PCK w 2015 roku wyprowadzono 1,2 mln zł, które pokryły część kampanii wyborczej PiS. Dziennik wskazuje, że wówczas na czele tegoż oddziału stali ludzie związani z PiS - prezesem był radny Rafał Holanowski, wiceprezesem - ówczesny poseł Piotr Babiarz, natomiast dyrektorem - radny obecnej kadencji sejmiku województwa Jerzy G., aresztowany w związku ze sprawą.
Zdaniem dziennikarzy "GW" współpracownik Jerzego G. - Bartłomiej Ł. - miał m.in. przelać 7 tys. zł na konto szefowej MEN Anny Zalewskiej oraz przekazać w kopercie taką samą sumę posłowi Babiarzowi. Podobne transakcje miały dotyczyć również innych polityków partii rządzącej. Po ujawnieniu wyłudzeń Jerzy G. został zawieszony w prawach członka PiS, natomiast Piotr Babiarz sam zrzekł się członkostwa.
– To, że to zrobił, świadczy o tym, iż wie, jak poważna jest to sprawa. Miał wcześniej pewną, wypracowaną pozycję szefa lokalnych struktur – mówi Wirtualnej Polsce działacz z Wrocławia.
Były marszałek województwa dolnośląskiego Marek Łapiński mówi WP: – Sprawa jest niezwykle poważna. To uderzenie w najważniejszych polityków wrocławskiego PiS.
Inny polityk z Dolnego Śląska: – Tam są wielkie awantury. Swego czasu głośno było o konflikcie Mirosławy Stachowiak-Różeckiej [kandydatki PiS na prezydenta Wrocławia - przyp .red.] z Babiarzem. Zanim wybuchła afera, mówiło się, że to on chce wystartować w wyborach prezydenckich.
Nasza rozmówczyni z PO opowiada: – Byliśmy z Babiarzem razem w programie w lokalnej stacji telewizyjnej. Zapytał się mnie, skąd weźmiemy środki na kampanię naszego kandydata w wyborach, odpowiedziałam: „Na pewno nie z PCK”. Babiarz zrobił się czerwony, zaczął pokrzykiwać, a po programie podszedł do mnie i zaczął mi grozić, że pozwie mnie za rzekome pomówienie. Widać było, jak ta sprawa na niego działa. Był wściekły.
Sam Babiarz zarzeka się, iż z procederem nie miał nic wspólnego. Jak tłumaczył w "Gazecie Wrocławskiej": – Proceder związany z wyprowadzaniem pieniędzy z PCK dział się wtedy, kiedy ja już tam nie pracowałem. Byłem jedną z osób, która złożyła zawiadomienie w tej sprawie. Reszta jest w rękach prokuratury. Ja nie wnikam w to, jak ona postępuje.
Zalewska ucieknie przed kłopotami
– Sprawa wydaje się jeszcze bardziej bulwersująca ze względu na obecną kampanię. Mamy do czynienia z nielegalnym finansowaniem poprzedniej kampanii przez polityków PiS, z pieniędzy pochodzących z przestępstwa. A prokuratura milczy w tej sprawie. Afera musi zostać wyjaśniona jeszcze przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi – nie ma wątpliwości senator Zdrojewska. Jak dodaje nasza rozmówczyni: – Pani minister Zalewska ma kłopot, bo afera dotyczy jej bardzo bliskiego współpracownika.
Chodzi o wspomnianego Jerzego G. Minister edukacji nie odpowiada dziennikarzom na pytania w jego sprawie.
Na razie nie ma dowodów na to, że szefowa MEN zdawała sobie sprawę z procederu wyprowadzania pieniędzy. Nie przesądza tego także opozycja. Ale – jak twierdzą nasi rozmówcy – Zalewska powinna raz na zawsze przeciąć spekulacje, a niewzywanie jej na przesłuchanie przez śledczych jest zdaniem opozycji absolutnie niezrozumiałe.
Według medialnych doniesień Zalewska ma zostać odwołana po wyborach samorządowych i wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl