Afera taśmowa: rosyjski trop. Powiązania Marka Falenty z ludźmi Władimira Putina, mafii i GRU
Afera taśmowa z 2014 roku bez wątpienia przyczyniła się do przegranej PO w wyborach. Komu mogło na tym zależeć? Trop wiedzie nie tylko do PiS, które bez wątpienia skorzystało na osłabieniu pozycji politycznego rywala. Prowadzi także na wschód. Główny bohater afery, biznesmen Marek Falenta, miał bowiem powiązania z ludźmi Putina, rosyjską mafią i GRU.
Krótko po wybuchu afery taśmowej ówczesny premier Donald Tusk mówił o "scenariuszu pisanym cyrylicą". Ówczesny wiceszef ABW, płk. Jacek Gawryszewski, nadzorujący działania specjalnej grupy powołanej do wyjaśnienia tej sprawy, rosyjskiego tropu jednak nie podjął. "Temat upadł, podobnie jak wątek powiązań Falenty z PiS. Służby aż do upadku rządu PO trzymały się "biznesowo- finansowych" motywacji Falenty. Gawryszewski po zmianie władzy jako jedyny wysoki rangą funkcjonariusz służb utrzymał swoje stanowisko. Rok temu został zaś ambasadorem RP w Chile" - pisze w tygodniku "Polityka" Grzegorz Rzeczkowski, który przez wiele miesięcy prowadził własne dziennikarskie śledztwo w sprawie afery taśmowej.
Macki mafijnej ośmiornicy
Co udało się ustalić? Z artykułu wynika, że Marek Falenta został kontrahentem Rosjan z KTK (Kuzbaskiej Kompanii Paliwowej) dzięki mafii sołncewskiej (to rosyjska organizacja przestępcza związana z kremlowskim wywiadem wojskowym GRU).
Marka Falentę z mafią sołncewską, jak wynika z ustaleń dziennikarza "Polityki" łączy m.in. międzynarodowy handlarz bronią Pierre Konrad Dadak, który współpracuje z tą organizacją. Dadak też działał w Gambii. Jak podaje „Polityka”, w 2012 r. Falenta kupił w Konstancinie luksusową willę z lokatorem. Był nim Dadak, który odtąd „mieszkał kątem” u biznesmena.
Chciał być węglowym potentatem
Falenta, jak wynika z ustaleń "Polityki" marzył o tym, by stać się liderem w handlu rosyjskim węglem w Polsce. Prawdopodobnie chwaląc się swoimi kontaktami w ABW i nagraniami rozmów polityków, na przełomie 2013-2014 roku namówił właścicieli Kuzbaskiej Kompanii Paliwowej, by ci dali mu węgiel. Za darmo.
- Falenta musiał Rosjanom coś obiecać, może nawet coś dać. U nich nie ma tak, że coś się dostaje za nic, tym bardziej węgiel wart 20 mln dolarów. I to na pierwszym spotkaniu - powiedział "Polityce" oficer kontrwywiadu.
Czy kartą przetargową były nagrania polskich polityków? Z informacji "Polityki" wynika, że jest to możliwe.
Co ciekawe, mniej więcej w tym samym czasie, gdy Falenta dobijał targu z Rosjanami, spotkał się również z politykami PiS, m.in. Mariuszem Kamińskim i poinformował ich o nagraniach kompromitujących ministrów rządu Tuska.
Interes Falenty wkrótce jednak zaczyna się sypać. Rosjanie domagają się spłaty długu. Wiosną 2014 roku zgłaszają się do polskich śledczych. 3 czerwca funkcjonariusze CBŚ wkraczają do siedziby firmy Falenty pod Bydgoszczą. To był koniec jego marzeń o budowie węglowego imperium - przypomina tygodnik.
Kilkanaście dni później "Wprost" publikuje pierwsze nagrania. Wybucha skandal. Tymczasem, jak wspominają znajomi Falenty, ten wcale się nie ukrywa, sprawia wrażenie człowieka "zrelaksowanego i zadowolonego". Ma do tego powód - Rosjanie odpuszczają sobie temat długu.
Kto skorzystał na aferze?
Według Rzeczkowskiego, na aferze taśmowej skorzystali wszyscy gracze. PiS doszło do władzy, "Rosjanie wywrócili niechętny sobie proeuropejski rząd" - pisze dziennikarz tygodnika. "A Falenta? Za zlecenie nagrywania polityków sąd skazał Falentę na 2,5 roku więzienia. Biznesmen jednak do dziś nie zaczął odsiadki" - czytamy w "Polityce".
"A jeśli sprawdzą się nieoficjalne doniesienia, jakoby prezydent Andrzej Duda miał z okazji stulecia niepodległości ogłosić amnestię dla sprawców przestępstw skazanych maksymalnie na trzy lata więzienia, historia się domknie" - ocenia Rzeczkowski.
Źródło: "Polityka"