Afera taśmowa. Ktoś miał czyhać na życie Marka Falenty
- Otrzymaliśmy informację na temat realnego zagrożenia życia i zdrowia Marka Falenty - zeznał naczelnik Wydziału do Zwalczania Aktów Terroru CBŚP. Do akt sprawy dotarł Onet.pl.
18.10.2018 | aktual.: 18.10.2018 16:10
Największe zagrożenie na Marka Falentę oraz współorganizatorów spisku Łukasza N. i Konrada Lasotę miało czyhać w czerwcu 2014, tuż po opublikowaniu taśm przez "Wprost". Policja na pierwszym etapie śledztwa wszystkim chciała zaproponować udział w programie ochrony świadków. CBŚP nie wyjaśnia, komu miało zależeć na tym, by Falenta zniknął, tłumacząc to tajemnicą śledztwa.
"Ja bardzo boję się o swoje życie. (...) Od kilku dni jeżdżą za mną jacyś ludzie i jestem śledzony. Spotykali się u mnie w restauracji Sowa i Przyjaciele ludzie wielkiego biznesu, dla których jestem osobą bardzo niewygodną i może zależeć im, żeby się mnie pozbyć, nawet zabijając mnie. Publikacja nagrań również niesie zagrożenie dla mojego życia lub zdrowia. Ktoś może chcieć się zemścić" - zeznawał Łukasz N.
Przypuszczenia N. potwierdziły operacyjne ustalenia samych funkcjonariuszy. Obaj kelnerzy, w przeciwieństwie do Falenty, chętnie przystali na propozycję objęcia ich ochroną przez Zarząd Ochrony Świadka Koronnego.
Z zeznań policjantów wynika też, że tuż po ujawnieniu afery taśmowej, Łukasz N. miał zamiar targnąć się na swoje życie. "Powiedział, że gdybyśmy przyszli do niego godzinę później, to by się powiesił, bo został z tym wszystkim sam” - zeznał naczelnik Wydziału ds. Terroru.
Łukasz N. skorzystał z art. 60 Kodeksu karnego (o tzw. małym świadku koronnym). W zamian za współpracę z organami ścigania sąd odstąpił od wymierzenia mu kary, orzekł jedynie świadczenie pieniężne w wysokości 50 tys. złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Źródło: onet.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl