Afera mieszkaniowa w policji - straty mogą sięgnąć 15 mln zł
Gliniarze z komendy stołecznej, którzy są
zamieszani w proceder kradzieży mieszkań operacyjnych, usłyszeli
zarzuty w warszawskiej prokuraturze. W kolejce do prokuratora
czekają następne osoby, w tym jeden z ważnych funkcjonariuszy CBA -
pisze "Super Express".
01.03.2008 | aktual.: 01.03.2008 03:27
Według informacji gazety, afera ma zasięg ogólnopolski, a straty policji mogą sięgać nawet 15 milionów złotych.
O tym, że policjanci ukradli kilkanaście mieszkań, które wcześniej służyły im jako lokale operacyjne, pisał "SE" już w październiku ubiegłego roku. Teraz warszawska Prokuratura Okręgowa przedstawiła zarzuty pierwszym podejrzanym.
Zarzut przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowych przedstawiono Teresie Cz. i Bernardowi S. - mówi Katarzyna Szeska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Od wielu lat głównymi najemcami ("opiekunami") lokali, używanych do spotkań z agentami i informatorami, byli w imieniu milicji, a później policji funkcjonariusze ze spreparowanymi dokumentami fikcyjnych osób.
Gdy weszły w życie przepisy o możliwości wykupu mieszkań komunalnych i spółdzielczych, policja ze specjalnego funduszu operacyjnego, przeznaczonego na walkę z przestępcami, zaczęła nabywać mieszkania operacyjne. Kupującym był dotychczasowy "opiekun", czyli funkcjonariusz ze spreparowanymi dokumentami. W ten sposób policja wydała grube miliony na wykup mieszkań operacyjnych.
Pod koniec lat 90. gliniarze z komendy stołecznej wpadli na pomysł przejęcia wykupionych za państwowe pieniądze lokali. Dotychczasowy właściciel - "opiekun" za grosze odsprzedawał mieszkanie wskazanemu przez przełożonych policjantowi. Niekiedy szefowie pozwalali, aby nabywcą był sam "opiekun", który kupował mieszkanie od fikcyjnej osoby, którą dotąd odgrywał - informuje gazeta.
Policjanci z komendy głównej mówią, że afera w stołecznej policji to tylko wierzchołek góry lodowej. Mieszkania w ten sposób przejęło wielu funkcjonariuszy w całym kraju. Straty Skarbu Państwa mogą sięgać nawet 15 milionów złotych. Adam Rapacki, wiceszef MSWiA, chce, aby we wszystkich województwach sprawdzono, czy nie doszło do kradzieży mieszkań operacyjnych.
Policja ma wynajmować lokale do spotkań z agentami, a nie je kupować. Tak będzie prościej i taniej. Kiedy mieszkanie ulegnie dekonspiracji, zawsze można wynająć kolejne - mówi "Super Expressowi" Rapacki. (PAP)