Adrian Zandberg: Partii Razem udało się zatrzymać PiS
• Adrian Zandberg w wywiadzie dla Radia ZET: Partii Razem udało się zatrzymać PiS
• "Jarosław Kaczyński przestraszył się mobilizacji kobiet, zwłaszcza młodych"
• Jak mówił, PiS "nie do końca zrozumiało, dlaczego wygrało wybory"
Przez ostatni rok liberalna opozycja nie była w stanie w żaden sposób zatrzymać Jarosława Kaczyńskiego. PiS miażdżył opozycję w Sejmie, a Schetyna i jego klon w postaci Ryszarda Petru byli bezradni - mówi w rozmowie z Radiem ZET lider Partii Razem Adrian Zandberg. - A jednak udało się PiS zatrzymać. Tyle, że poza parlamentem.
Jak przekonywał Zandberg, siłą Partii Razem nie są pieniądze na koncie. Odpowiedział w ten sposób na pytanie o decyzję PKW, która nie przyjęła sprawozdania finansowego partii. Jest jednak przekonany, że w przyszłych wyborach jego partia wprowadzi posłów do sejmu. Dodał, że działaczom nie chodzi o to, by "być w polityce", ale "naprawdę zmieniać rzeczywistość", a to - jego zdaniem - można czynić także poza parlamentem.
Przykład? Zandberg mówi, że tzw. czarny protest zainicjowała właśnie Partia Razem. - Na jednej z demonstracji ktoś zaproponował, żeby pomysł Krystyny Jandy wcielić w życie - i poszło jak burza. (...) Pod Sejmem działaczki Razem wezwały do tego, by ubierać się na czarno, wrzucać swoje zdjęcia do sieci społecznościowych i w ten sposób dać wyraz protestu - mówił.
I - jak dodał Zandberg w rozmowie z Radiem ZET - "dzięki skali tej mobilizacji, jej różnorodności udało się zmusić PiS do odwrotu". Jego zdaniem, Jarosław Kaczyński, prezes PiS "przestraszył się" mobilizacji kobiet, zwłaszcza młodych. Lider Partii Razem zwraca uwagę, że wśród osób, które były na demonstracjach, wiele po raz pierwszy zagłosuje dopiero za trzy lata. - Tego przestraszył się Jarosław Kaczyński - powiedział.
Wśród kwestii, które szczególnie niepokoją go w polityce, prowadzonej przez PiS, wymienia "otwieranie drzwi dla nienawiści i ksenofobii, przyzwolenie na rasizm w sferze publicznej, wzmacnianie organizacji, które odwołują się do przemocy". - Jeśli nienawiść i przemoc zostaną dopuszczone jako równoprawne głosy, to prędzej czy później skończy się bardzo źle dla polskiej demokracji. Podejście PiS do stanowienia prawa też skandaliczne - mówił, wymieniając sprawę Trybunału Konstytucyjnego, ale również - jak dodał - zerwanie "zasady, że prawo powstaje w dialogu społecznym".
Zandberg wyjaśnia też, jakie - jego zdaniem - mechanizmy sprawiły, że Platforma Obywatelska przegrała z Prawem i Sprawiedliwością. - Myślę, że PiS nie do końca zrozumiało, dlaczego wygrało wybory. Ludzie nie marzyli o skrajnym konserwatyzmie, ani nie zakochali się w Antonim Macierewiczu. Mieli dosyć buty u schyłku rządów PO. Teraz widzimy tę butę do sześcianu - mówi. - To jest coś, za co PiS zapłaci. Powoli zaczyna to odbijać się także w sondażach - podsumowuje.
(oprac. Bartosz Lewicki)