Rysował, projektował tatuaże i opiekował się chorą na raka mamą. Teraz sam walczy o życie
Gdy wszyscy świetnie się bawili na Open'er Parku w Gdyni, doszło do tragedii. Tajemniczy wybuch spowodował rozlegle oparzenia ciała u pracownika jednego z food trucków. Narzeczona rannego mężczyzny z rodziną apelują o pomoc.
28.07.2021 15:54
24 lipca około godz. 17 Park Kolibki wypełniał się ludźmi stęsknionymi za koncertami na żywo. Gwiazdami wieczoru tegorocznego Open'er Parku byli Patrick the pan oraz Dawid Podsiadło. Podczas gdy wszyscy się świetnie bawili i przygotowywali do wyczekiwanych występów, doszło do tragedii. Eksplodował jeden z food trucków w strefie gastronomicznej, poważnie raniąc będącego w nim pracownika.
Tragedia na Open'er Parku. Pracownik food trucka poważnie ranny
Adam pracował w food trucku, który specjalizował się w ciastach hiszpańskich smażonych na głębokim oleju. Chwilę po wypadku był przytomny, ale w szoku, dlatego wydawało się, że obrażenia są mniejsze. Natychmiast został przewieziony przez służby ratunkowe na SOR w Gdańskiej Zaspie. Na miejscu okazało się, że ma duże poparzenia rąk, nóg i twarzy. Najpewniej doszło również do poparzenia dróg oddechowych, wystąpił obrzęk tchawicy i oskrzeli.
Podjęto decyzję o wprowadzeniu Adama w stan śpiączki farmakologicznej i podłączeniu go do respiratora. Helikopterem został przetransportowany do Szpitala w Gryficach na Oddział Oparzeniowy. Tam z kolei okazało się, że decyzja o zaintubowaniu uratowała mu życie.
- Obecnie Adam przebywa w śpiączce farmakologicznej. Z pierwszych informacji uzyskanych od lekarzy dowiedzieliśmy się, że będzie potrzebna długa rehabilitacja, żeby odzyskał sprawność. Poparzeniu uległa prawie 1/3 ciała, około 30 proc. powierzchni - mówi Anna Okuniewska, narzeczona Adama.
Tajemnicza eksplozja food trucka na Open'er Parku
Okoliczności wypadku nie są znane, świadkowie mówią o eksplozji, huku. Trwa dochodzenie w sprawie przyczyny wypadku.
- Funkcjonariusze przeprowadzili na miejscu czynności sprawdzające. Naoczni świadkowie mówią o wybuchu, więc pierwsze podejrzenia padają na butle z gazem, aczkolwiek realne przyczyny zdarzenie są aktualnie badane - mówi asp. Jolanta Grunert, oficerka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Gdyni.
- Służby festiwalowe oraz obsługa natychmiast zneutralizowały zagrożenie i udzieliły pierwszej pomocy medycznej poszkodowanemu pracownikowi. Na miejsce zdarzenia została natychmiast wezwana straż pożarna i pogotowie. Potencjalne zagrożenia zostały natychmiast zneutralizowane, food truck został usunięty, a zdarzenie nie miało wpływu na uczestników i przebieg imprezy - mówi z kolei Paulina Wołczek-Rozowska z działu mediów i komunikacji Alter Art, czyli organizatora Open'er Parku.
Warunkiem dopuszczenia na teren Open'er Parku było posiadanie i przedstawienie dokumentów potwierdzających sprawność techniczną urządzeń. Właścicielem i operatorem food trucka jest gdyńska firma PLUS BEST S.C. W chwili pisania artykułu nie udało się skontaktować z ich przedstawicielami i zapytać o szczegóły zdarzenia.
- Pracownikowi firmy sprzedającej jedzenie życzymy szybkiego powrotu do zdrowia, a wszystkim służbom i obsłudze imprezy dziękujemy za doskonałą, profesjonalną pracę i szybką reakcję. Jesteśmy w kontakcie z bliską osobą poszkodowanego - podkreśla Wołczek-Rozowska.
Wszystko miało zacząć się układać
Anna i Adam są parą od 12 lat. Trzy z nich spędzili w szkockim mieście Aberdeen. Wrócili, aby zaopiekować się niepełnosprawnym bratem Adama oraz mamą, u której zdiagnozowano raka. Aby towarzyszyć mamie podczas chemioterapii, Adam szukał wyłącznie prac dorywczych. Robił drobne zlecenia graficzne, projektował nadruki na koszulki. Od wielu lat robi też projekty tatuaży, a sporadycznie też tatuuje. Cały wolny czas poświęcał na tworzenie grafik, linorytów czy rysunków.
Od dwóch miesięcy Adam pracował w weekendy w food trucku. W wolnych chwilach pracował nad animacją, a od września miał podjąć naukę na kierunku barber. Razem z Anną mieli dużo planów, a ciężka sytuacja finansowa miała pomału zacząć się zmieniać.
- Informacja o wypadku mnie przeraziła, kocham Adama z całego serca i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Wiem, jak ważna jest w jego życiu sztuka i tworzenie, dlatego serce mi zamarło, jak usłyszałam, że może nie mieć sprawnych rąk. Nie mogę pogodzić się z myślą, że nie mógłby już nigdy malować i rysować. Boję się też jego reakcji, jak się wybudzi. On kocha tworzyć i nie może bez tego żyć - mówi nam narzeczona mężczyzny.
Anna wraz z rodziną założyli zbiórkę pieniędzy, żeby stworzyć jak najlepsze możliwości powrotu Adama do zdrowia. Link do zrzutki tutaj.
- Mamy złą sytuację finansową. Szpital, w którym leży, jest oddalony około 250 km od naszego miejsca zamieszkania i nawet dojazdy tam stanowią dla nas wyzwanie finansowe. Potrzebujemy każdego wsparcia - podkreśla Anna.