Adam Andruszkiewicz odpowiada za zarzuty. "Młodzi ludzie są w Polsce niewygodni"
- Moja działalność bardzo boli stare układy - powiedział poseł Kukiz'15 Adam Andruszkiewicz. Tymi słowami odniósł się do skierowanych w jego stronę oskarżeń o przyjmowanie pieniędzy na paliwo mimo braku prawa jazdy i samochodu. Podkreślił, że mówienie o nim jako osobie nieuczciwej jest fałszem.
Andruszkiewicz nie odpowiedział najpierw na pierwsze pytanie, które zadano mu w TVP Info, chciał bowiem wcześniej złożyć oświadczenie. Jak podkreślił, zorganizowano atak na jego osobę, ale wszystkie doniesienia są nieprawdą. - Wykorzystuję środki legalnie - zaznaczył. Zażartował, że może jeżdzić do wyborców hulajnogą.
Zwrócił też uwagę, że są posłowie mniej aktywni od niego, którzy wydają więcej na przeloty samolotami. On zaś, jak sam mówił, prawie co tydzień jeździ na spotkania z obywatelami. Nazwał siebie "dziesiątym najciężej pracującym posłem". Były ksiądz Jacek Międlar w opublikowanym na YouTubie filmie zestawił liczby dot. działalności Andruszkiewicza i Borysa Budki z Platformy Obywatelskiej w Sejmie.
Jakie działania podjął poseł Kukiz'15 w związku ze sprawą? Powiedział, że przedstawił obywatelom swoje stanowisko oraz przekazał kancelarii Sejmu wszystkie dokumenty.
Od czego się zaczęło?
Przypomnijmy, ze głośno o pośle Kukiz'15 zrobiło się we wtorek. "Super Express" podał wówczas, że Andruszkiewicz wziął z Sejmu prawie 40 tys. zł na paliwo, mimo że do Warszawy dojezdza pociągiem.
Zanim opublikowano artykuł, polityk ostrzegł na swoim facebookowym profilu, że są ludzie, którzy szukają czegoś, co mogłoby mu zaszkodzić. - Ostatnio dostaję telefony od dziennikarzy, którzy ewidentnie szukają klasycznego haka, działając na czyjeś zlecenie. Dostaję pytania o przeszłość, o finanse, czy mam mieszkanie, samochód, sprawdzane są moje umowy i inne dokumenty. (…) Otóż chciałbym oświadczyć, że z tymi hakami to będzie ciężko. Nie jestem resortowym dzieckiem z żadnych układów, nigdy nikogo nie okradłem, nie zajmuję się ustawianiem przetargów" – napisał.