PolskaACTA - o co w tym konflikcie chodzi naprawdę?

ACTA - o co w tym konflikcie chodzi naprawdę?

ACTA (Anti-counterfeiting trade agreement) to układ między Australią, Kanadą, Japonią, Koreą Południową, Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i USA, do którego ma dołączyć UE.

ACTA - o co w tym konflikcie chodzi naprawdę?
Źródło zdjęć: © AnonymousWiki

23.01.2012 | aktual.: 23.01.2012 11:27

Polska ma podpisać ACTA 26 stycznia w Tokio. Rząd przyjął już uchwałę o udzieleniu zgody na podpisanie ACTA i o warunkach jej wykonania. Porozumienie ACTA zostało zaakceptowane przez Komisję Europejską i Radę Unii. Czeka obecnie na ratyfikację przez Parlament Europejski. Podpisanie umowy przez poszczególne kraje - w tym przez Polskę - oznacza jednak zgodę na zmianę niektórych przepisów karnych.

Według artykułu 39. ACTA ostateczną datą na jego podpisanie jest 31 marca 2013 roku.

Internauci się boją i bronią

Przeciwnicy ACTA informują, że to dokument kontrowersyjny, gdyż niektóre jego zapisy mogą zagrażać podstawowym prawom obywateli i wolności słowa. Co więcej, ACTA powstaje od dwóch lat w ramach całkowicie tajnych negocjacji, co stanowi rażące obejście procesu demokratycznego.

Niektórzy europejscy prawnicy i specjaliści zaczęli bić na alarm - ich zdaniem przyjęcie ACTA może prowadzić do blokowania legalnych i wartościowych treści dostępnych w internecie, a tym samym ograniczenia wolności słowa. Bardziej radykalne środowiska zaczęły mówić wprost o planowanej cenzurze internetu.

- Poważnym problemem jest to, że zapisy ACTA są niejasne. Według interpretacji pomysłodawców ACTA nie ingeruje w prawodawstwo sygnatariuszy, ale istnieje szereg ekspertyz, które temu zaprzeczają - mówi dr Alek Tarkowski, szef think-tanku Centrum Cyfrowe dla "Forbes

- Głównym problem jest to, że ACTA zagraża podstawowym prawom, takim jak prawo do ochrony danych osobowych i wolności słowa - podkreśla Tarkowski.

Informacja o planowanym podpisaniu przez Polskę porozumienia ACTA wywołała burzę wśród użytkowników internetu. Na Facebooku powstała strona "Nie dla ACTA". "Dlaczego w demokratycznym państwie prawa tak ważną umowę międzynarodową, jaką jest "Umowa handlowej dotycząca zwalczania obrotu towarami podrobionym" (ACTA) rząd tak długo ukrywał przed społeczeństwem? Dlaczego rząd drogą obiegową wyraził zgodę na podpisanie umowy w ostatnich dniach swojej kadencji? Dlaczego rząd nie przeprowadził szeroko zakrojonych konsultacji społecznych? Czy rząd traktuje poważnie ideę społeczeństwa informacyjnego?
Domagamy się ochrony naszych praw obywatelskich zarówno jeśli chodzi o sam proces procedowania nad ACTA, jak i zapisy umowy! Żądamy wyjaśnień!" - napisano na stronie.

W niedzielę wieczorem nie można było wejść na przykład na strony: Kancelarii Premiera, Sejmu, Ministerstwa Obrony, Ministerstwa Sprawiedliwości, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz PSL-u. Prawdopodobnie zablokowana została też prywatna strona rzecznika rządu.

Kto za tym stoi?

Do ataku przyznała się w krótkim komunikacie na Twitterze międzynarodowa grupa hakerów Anonymous. Jest to niezidentyfikowana grupa osób podejmująca protesty przeciwko korupcji, cenzurze. Jeden z ich kanałów na Twitterze ma hasło: "We are Anonymous, We are legion, We never forgive, We never forget, Expect us." Kojarzeni są także z hasłem: "Obywatele nie powinni bać się swoich rządów. Rządy powinny bać się swoich obywateli."

Źródło artykułu:WP Wiadomości
internetprotestanonymous
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (401)