Abp Życiński za swoje poglądy płacił wysoką cenę
Metropolita lubelski często wyrażał publicznie poglądy kontrowersyjne i płacił za to wysoka cenę - przeżył nawet atak nożowników - czytamy w "Rzeczpospolitej". Prywatnie był człowiekiem otwartym na ludzi, skorym do pomocy samotnym i krytykowanym nawet przez własne środowisko kościelne.
Niewielu wie o jego działalności charytatywnej. Arcybiskup pomagał finansowo samotnym matkom, szukał im mieszkań i pracy. Jako jeden z nielicznych przedstawicieli Kościoła katolickiego nie krytykował tych, którzy sięgali po in vitro. "Otwarcie wspierał projekt ustawy bioetycznej przygotowany przez Jarosława Gowina" - pisze "Rzeczpospolita".
To co dla jednych było powodem do krytyki zmarłego Metropolity Lubelskiego dla innych było powodem nawrócenia i trwania we wspólnocie Kościoła. Arcybiskup wspierał działanie ośrodków prowadzących terapie dla homoseksualistów. Był człowiekiem dialogu - nie popierał dzielenia społeczeństwa i prowadzenia wojen międzyludzkich. Rozmawiał z każdym - z niewierzącym, ludźmi różnych kultur i religii. Mimo to w 1992 roku w Pradze został zaatakowany przez grupę rabusiów uzbrojonych w noże.
"Mawiano, że z każdych wakacji wraca z kolejną książką" - pisze "Rzeczpospolita". Arycybiskup Życiński dużo czytał i nieustająco pisał książki. Nic dziwnego - wykładał na wielu znanych uniwersytetach zagranicznych, spotykał ciekawych ludzi, znał biegle 6 języków - chciał dzielić się z ludźmi tym, co przeżywał i co budziło jego głębsze przemyślenia. Bp Stanisław Budzik wspomina na łamach "Rzeczpospolitej", że zmarły arcybiskup chciał żyć krótko, ale intensywnie. „Chciał oddać wszystkie swoje siły człowiekowi w Kościele i Bogu”.