Abp Józef Kowalczyk o referendum w Warszawie: to akt polityczny
Warszawskie referendum, na rok przed wyborami, jest aktem politycznym o jednoznacznym celu. Ma obalić panią prezydent wywodzącą się z partii rządzącej, żeby łatwiej było obalić cały rząd - powiedział powiedział wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" prymas Polski abp Józef Kowalczyk.
20.08.2013 | aktual.: 20.08.2013 14:01
Jego zdaniem, w Warszawie przez ostatnie lata "dokonano wiele dobrych poczynań". Podkreślił także, że "kataklizmy zdarzają się za rządów wszystkich koalicji i władz, ale nie można obwiniać za nie władz miasta". - Panią prezydent można za wiele dokonań pochwalić. Potknięcia zdarzają się każdemu - przekonywał.
Pytany dlaczego zatem tak wielu warszawiaków chce odwołać Hannę Gronkiewicz-Waltz odpowiedział: Referendum jest prawną możliwością do wypowiedzenia się za lub przeciw. Ale to nie jest żaden przymusowy obowiązek. Referendum jest instytucją konstytucyjną, z której można skorzystać lub nie. Zaznaczył jednak, że "jeśli referendum staje się narzędziem do rozgrywki politycznej i ma doprowadzić nie do stabilizacji, ale do jej zachwiania, to każdy obywatel ma prawo wyrazić swoje poparcie lub swój sprzeciw".
Abp Józef Kowalczyk stwierdził także, że "absencja w referendum nie jest grzechem". - Jeśli ktoś publicznie wyraża swój głos sprzeciwu względem akcji politycznej, jaką jest, jak się wydaje, warszawskie referendum, to nic złego nie czyni. Podobnie jak ten, kto wyraża swoje wsparcie. W demokratycznym państwie, każdy może publicznie zadeklarować, że w referendum weźmie udział lub nie - przekonywał.
Pytany, czy prezydent Bronisław Komorowski i premier Donlad Tusk, którzy nawołują do tego, aby nie brać udziału w referendum, nie występują przeciwko demokracji, odpowiedział: - Oni, mam takie wrażenie, korzystają z uprawnień demokracji.
Referendum w Warszawie
W środę mija termin na wydanie przez komisarza wyborczego postanowienia o referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Delegatura Krajowego Biura Wyborczego w Warszawie poinformowała, że komisarz postanowienia jeszcze nie wydał. Z kolei część mediów podała, że komisarz doliczył się już wymaganej liczby podpisów pod wnioskiem o referendum, tj. 133 tys. 576.
Krajowe Biuro Wyborcze poinformowało, że w sprawie referendum wpłynęło ponad 20 skarg. Część z nich była anonimowa. Jedną ze skarg złożył poseł PO Andrzej Halicki. Zakwestionował m.in. sposób zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum. Według niego osoby związane z PiS zbierały podpisy na kartach, które znacznie różniły się od pozostałych, a wymagana ustawą informacja dotycząca inicjatora referendum (czyli Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej) podana była bardzo małą czcionką. Z kolei na części kart znajdowało się logo Ruchu Palikota.
Zgodnie z prawem, jeśli komisarz zdecyduje o przeprowadzeniu referendum, musi się ono odbyć w dzień wolny od pracy, najpóźniej 50. dnia od opublikowania postanowienia komisarza. Oznacza to, że referendum w Warszawie musiałoby odbyć się najpóźniej w połowie października.
Referendum będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy wzięli udział w wyborze odwoływanego organu. W wyborach na prezydenta Warszawy w 2010 r., w których zwyciężyła Gronkiewicz-Waltz, wzięło udział 649 049 osób. Oznacza to, że referendum w sprawie jej odwołania będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 389 430 osób.