A. Pęczak i Marek D. na razie zostaną w areszcie
Podejrzani o korupcję były poseł SLD
Andrzej Pęczak, znany lobbysta Marek D. i jego asystent Krzysztof
P. nie wyjdą z aresztu do czasu rozpatrzenia zażalenia prokuratury
na decyzję sądu, który postanowił, że zostaną zwolnieni po
wpłaceniu kaucji.
Na wniosek prokuratury Sąd Apelacyjny w Katowicach wstrzymał wykonanie swojej wcześniejszej decyzji- poinformował jego rzecznik Waldemar Szmidt.
W ubiegłym tygodniu sąd uwzględnił, co prawda, wniosek prokuratury i przedłużył podejrzanym okres tymczasowego aresztowania do 11 lutego przyszłego roku, ale zarazem zdecydował, że będą oni mogli wyjść na wolność po wpłaceniu kaucji: Marek D. w wysokości 1 mln zł, Pęczak - 400 tys. zł, Krzysztof P. - 300 tys. zł. Mają na to czas do 20 grudnia.
Prokuratura złożyła zażalenie na decyzję o zwolnieniu podejrzanych, zarazem wnosząc do sądu, by do czasu jego rozpatrzenia podejrzani nie mogli opuścić aresztu, nawet jeśli zostaną za nich wpłacone wymagane kwoty. Sąd na to przystał w poniedziałek, wstrzymując wykonanie swej wcześniejszej decyzji.
Zażalenie prokuratury będzie rozpatrywał trzyosobowy skład sądu 20 grudnia. Jeżeli wniosek prokuratury nie zostanie uwzględniony, podejrzani zamiast aresztu trafią pod dozór policji, będą mieli zakaz opuszczania miejsca pobytu bez zezwolenia i nie będą mogli wyjechać z kraju.
Wydając w ubiegłym tygodniu postanowienie sąd uznał, że stosowanie tymczasowego aresztowania nie jest jedynym środkiem zapobiegawczym, który pozwoli zabezpieczyć prawidłowy tok sprawy w sytuacji, gdy postępowanie przygotowawcze zmierza już do końca. Sąd miał na uwadze także długi okres aresztowania podejrzanych.
Zakończenie śledztwa w tej sprawie prokuratura zapowiadała już we wrześniu. Jak mówił w ubiegłym tygodniu rzecznik prokuratury, skierowanie do sądu aktu oskarżenia opóźniają wnioski obrony.
Wcześniej prokuratorzy musieli czekać na materiały, o które wystąpili na początku roku do Szwajcarów. Prokuratura zwracała się do tamtejszych organów m.in. z pytaniami dotyczącymi wpłat na konta w bankach w Szwajcarii. Miały trafiać tam pieniądze z łapówek, m.in. za informacje o szczegółach prywatyzacji polskich firm.
W ubiegłym roku łódzka prokuratura przedstawiła Markowi D. i Krzysztofowi P. zarzuty, m.in. wręczenia korzyści majątkowej i osobistej b. posłowi Andrzejowi Pęczakowi. Poseł SLD miał przyjąć od nich ponad 820 tys. zł łapówki, korzystał też z luksusowego mercedesa. Według prokuratury, w zamian za to Pęczak miał przekazywać lobbyście i jego asystentowi informacje m.in. o szczegółach prywatyzacji w branży energetycznej.
Prokuratura zarzuca też Markowi D. pranie brudnych pieniędzy. Kolejny zarzut dotyczy złożenia przez D. obietnicy wręczenia korzyści majątkowych funkcjonariuszom państwowym na kwotę 20 mln dolarów. Lobbyście grozi kara do 12 lat więzienia, jego asystentowi - do 10 lat.
O przekazaniu trzech spraw związanych z działalnością Marka D. do Katowic zdecydowała w grudniu ubiegłego roku Prokuratura Krajowa. Inne dotyczą m.in. prywatyzacji Cementowni Ożarów, Polskich Hut Stali oraz zamiarów prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej i grupy G-8.
Z przekazanych do Katowic spraw wyodrębniono samodzielne wątki, co spowodowało, że obecnie w katowickiej prokuraturze równolegle toczy się kilka postępowań, w których pojawia się nazwisko Marka D. Jednym z wyodrębnionych wątków jest sprawa darczyńców Fundacji "Porozumienie bez Barier", również będąca przedmiotem postępowania.
Z Markiem D. łączą się też niektóre wątki śledztwa, którego celem jest sprawdzenie, czy mogło dojść do przestępstwa przy ułaskawianiu w 1999 r. Petera Vogla, skazanego w latach 70. na 25 lat więzienia za zamordowanie w celach rabunkowych 75-letniej kobiety.