A Lem wielkim pisarzem jest
Rozmowa z prof. Jerzym Jarzębskim, redaktorem "Dzieł zebranych" Stanisława Lema.
Ile tomów liczą "Dzieła"?
- Zebrało się tego 33 tytuły w 34 tomach.
Edycja nosi tytuł "Dzieła zebrane", na początku mówiło się jednak o "Dziełach wybranych". Stanisław Lem nie chciał wznowienia w tej edycji tekstów powstałych w latach 50. XX wieku...
- Na pewno nie są to "Dzieła wszystkie". Autor wyrzucił kilka opowiadań z tomu "Sezam", których dzisiaj się wstydzi, niekoniecznie z powodów politycznych, ale także artystycznych. Wypadła druga i trzecia część współczesnej powieści "Czas nieutracony" - pozostała tylko pierwsza, wydawana już wcześniej jako "Szpital Przemienienia", i dwa rozdziały opublikowane teraz jako niezależne opowiadania.
A co ze słynnymi "Astronautami", pierwszą publikowaną w postaci książkowej powieścią fantastyczno?naukową Lema?
- Są "Astronauci", jest "Obłok Magellana", na nie pisarz się w końcu zgodził.
Czy w tym wydaniu pojawiły się jakieś nowe, nieznane teksty Lema?
- W tomie ostatnim, "Lata czterdzieste; Dyktanda", zamieściliśmy opowiadania całkiem zapomniane, publikowane zaraz po wojnie w różnych czasopismach, od "Żołnierza Polskiego" do "Tygodnika Powszechnego". Są wśród nich między innymi teksty o nowej technice wojennej, o technologii atomowej - "Miasto atomowe" i "Człowiek z Hiroszimy".
Czy udało się dla tej edycji zdobyć jakieś nowe opowiadanie, tekst fabularny?
- Niestety, nie. Stanisław Lem postanowił już nie pisać prozy, zajmuje się wyłącznie publicystyką, i trwa w tym postanowieniu konsekwentnie.
Dlaczego?
- Lem mówił o tym wielokrotnie. Stracił serce dla prozy, tworzenie fabuł przestało go zajmować i bawić. Ostatnio pisywał jeszcze pojedyncze opowiadania dla "Playboya", dla prasy niemieckiej, ale to wydarzenia sporadyczne.
Przejdźmy do spraw ogólniejszych. Jak sądzę, Lem nadal jest najczęściej - obok Sienkiewicza - tłumaczonym na obce języki pisarzem polskim...
- Wyprzedził już także Sienkiewicza...
Jak Pan sądzi, czy Stanisław Lem doczeka się w końcu Nobla?
- Jemu przeszkadza to, co w naszych oczach powinno pomagać, czyli właśnie wielka popularność. Akademicy ze Sztokholmu często rozumują tak - jeżeli pisarz jest znany i uznany, to nie ma po co pomagać mu Noblem. Czasem zdarzają się wyjątki, na przykład Günter Grass, ale tę zasadę widać wyraźnie. Chętnie nagradzają pisarzy mniej sławnych, ostatnimi laty Nobla otrzymują też często pisarze dwu- czy wielokulturowi. Lem jest pisarzem uniwersalnym, nie etnicznym, a ich interesuje właśnie literacka etniczność.
Ale widzę, że Pan zgadza się ze mną, iż Lemowi ten Nobel po prostu się należy...
- Nawet pisałem kilka razy takie uzasadnienia, do wniosków przygotowywanych przez Uniwersytet Jagielloński i PEN Club. Niestety, nic to nie dało. Skoro Pan pisywał uzasadnienia, to może spróbuje Pan i dziś wyjaśnić, dlaczego Stanisław Lem wielkim pisarzem jest?
- Przede wszystkim uszlachetnił popularny gatunek literacki, jakim jest fantastyka naukowa, wzniósł go na prawdziwe szczyty artystyczne i intelektualne. Kolejna sprawa to uniwersalność myślenia Lema. Myśmy się przyzwyczaili do świata, w którym są znakomici eksperci od cząstkowych zagadnień, zajmują się albo polityką, albo biochemią, albo astronomią, a Lem ogarnia wszystko. Potrafi łączyć idee pojawiające się w różnych obszarach, potrafi zrozumieć i wyjaśnić, jakie skutki odkrycia biochemii mogą mieć na przykład dla filozofii. A w dodatku potrafi swe przemyślenia przełożyć na interesujące fabuły, wcielić je w ludzkie (i nieludzkie) losy.
Jeżeli ktoś miałby porwać się na stworzenie ogólnej teorii wszystkiego, to Stanisław Lem byłby najlepszym kandydatem.
- I próbował tego, w dodatku nie raz...
Rozmawiał Włodzimierz Jurasz