89 mnichów w rękach chińskiej policji
Chińska policja zatrzymała sześć osób - uczestników sobotniego zajścia
w tybetańskim mieście w prowincji Qinghai na
północnym zachodzie kraju. W ręce sił bezpieczeństwa - podaje
agencja Xinhua - oddało się także 89 mnichów tybetańskich.
W sobotę kilkaset osób, w tym około stu mnichów buddyjskich z klasztoru Ragya w mieście Gyala w autonomicznym tybetańskim powiecie Golog w Qinghai, zgromadziło się przed miejscowym posterunkiem policji, protestując przeciwko przesłuchiwaniu jednego z miejscowych działaczy tybetańskich.
Zatrzymany kilka godzin wcześniej uciekł z aresztu - jak podaje Xinhua - nadal jest poszukiwany przez policję. Według chińskiej agencji, w mieście pojawiły się pogłoski na temat zniknięcia aresztanta, zidentyfikowanego jako Zhaxi Sangwu. Został on zatrzymany z powodu "zaangażowania w działania na rzecz niepodległości Tybetu" - podaje Xinhua. W jego mieszkaniu rzekomo znaleziono tybetańską flagę narodową i broszury o charakterze politycznym.
W sobotę aresztowanemu udało się uciec z posterunku pod pretekstem udania się do toalety. Jego ubranie znaleziono później nad brzegiem pobliskiej rzeki. W mieście pojawiły się pogłoski, iż Zhaxi - zdaniem tybetańskich źródeł emigracyjnych to 28-letni mnich buddyjski o nazwisku Tashi Sangpo - popełnił samobójstwo, skacząc do rzeki. Według chińskiej policji, uciekł przepływając rzekę.
Jak wynika z relacji agencyjnych, gdy taka wiadomość obiegła miasto, przed posterunkiem policji w Gyali zgromadził się tłum, żądając wyjaśnienia sprawy. Doszło do drobnych potyczek z policją. Ludzie zostali zmuszeni do rozejścia się dopiero w niedzielę rano, gdy dokonano aresztowań - wynika z relacji oficjalnej chińskiej agencji prasowej.
Agencja Xinhua twierdzi, że w rejonie klasztoru Ragya "przywrócono porządek" a policja przesłuchuje podejrzanych. Trwają też poszukiwania zbiegłego Tybetańczyka.