700 tys. osób na ulicach. Manifestacje we Francji w hołdzie ofiarom zamachu terrorystycznego
W hołdzie dla ofiar zamachów z ostatnich dni, w całej Francji w sobotnich manifestacjach przeciwko terroryzmowi udział wzięło ogółem 700 tys. ludzi - poinformował szef francuskiego MSW Bernard Cazeneuve. W Paryżu bardzo zaostrzono środki bezpieczeństwa.
10.01.2015 | aktual.: 10.01.2015 20:56
- Przemaszerowało 700 tys. ludzi - powiedział Cazeneuve dziennikarzom. Były to manifestacje spontaniczne, poprzedzające niedzielny "marsz republikański" w Paryżu, zapowiadany jako historyczne zgromadzenie co najmniej miliona osób.
Nad bezpieczeństwem w Paryżu i jego regionie czuwać w niedzielę będzie ponad 5500 policjantów i żołnierzy, z czego 2200 strzec ma bezpieczeństwa podczas marszu - przekazał szef MSW. - W obliczu tej wyjątkowej sytuacji, aby zapewnić bezpieczeństwo manifestacji i poszanowanie porządku publicznego, podjęte zostaną środki również wyjątkowe - oświadczył Cazeneuve, napomykając także o "elitarnych snajperach" na dachach budynków przy trasie przemarszu.
"Wszyscy jesteśmy Charlie" - to jedno z najczęściej powtarzanych haseł podczas sobotnich manifestacji, nawiązujące do środowego zamachu w redakcji satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo", w którym zginęło 12 osób. Prezydent Francji Francois Hollande w piątek prosił wszystkich Francuzów, by wzięli udział w demonstracjach mających na celu obronę "demokracji, wolności i pluralizmu".
W Tuluzie na południu kraju w sobotniej manifestacji wzięło udział około 80 tys. osób, a w Nantes na zachodzie - co najmniej 30 tys. Z kolei w Lille na północy i w Besancon na wschodzie manifestowało po 22 tys. ludzi.
W 80-tysięcznym miasteczku Pau na południowym zachodzie Francji w marszu milczenia udział wzięło co najmniej 30 tys. osób. W Orleanie w środkowej części kraju w manifestacji uczestniczyły ponad 22 tys. ludzi. W Nicei na południowym wschodzie Francji na manifestację przyszło - według źródeł policyjnych - co najmniej 23 tys. osób.
Na wielką manifestację w Paryżu prezydent Hollande zaprosił licznych zagranicznych przywódców. Ma się ona rozpocząć o godzinie 15.
Swój udział zapowiedzieli m.in. szefowie rządów Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch, Hiszpanii, Polski i Turcji: Angela Merkel, David Cameron, Matteo Renzi, Mariano Rajoy, Ewa Kopacz i Ahmet Davutoglu, a także przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk oraz szefowie Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, Jean-Claude Juncker i Martin Schulz.
Po środowym ataku na redakcję "Charlie Hebdo" w Paryżu, w całym kraju i poza Francją odbyły się manifestacje solidarności, których uczestnicy występowali pod hasłem "Jestem Charlie".
Bracia Cherif i Said Kouachi, sprawcy zamachu na siedzibę tygodnika, zginęli po dwóch dniach obławy podczas szturmu francuskich antyterrorystów w Dammartin-en-Goele, ok. 40 km na północ od Paryża. Tego samego dnia został zabity przez siły bezpieczeństwa Amedy Coulibaly, który w czwartek na przedmieściu Paryża, w Montrouge, zastrzelił policjantkę, a w piątek wziął kilkunastu zakładników w sklepie żydowskim we wschodniej części stolicy Francji. Na wolności pozostaje wspólniczka Coulibaly'ego, 26-letnia Hayat Boumeddiene, którą media określają jako najbardziej poszukiwaną kobietę we Francji.
Bracia Kouachi i Coulibaly twierdzili w piątek, że współpracują i potwierdzili przynależność odpowiednio do Al-Kaidy w Jemenie oraz Państwa Islamskiego.
Na Bliskim Wschodzie i niektórych rejonach Francji zwolennicy Al-Kaidy i Państwa Islamskiego wychwalają sprawców zamachu w redakcji "Charlie Hebdo", nazywając ich "lwami kalifatu". Tygodnik, któremu od dawna grożono za wyśmiewanie islamu, planuje na przyszły tydzień wydanie specjalne, przygotowywane w biurach innej gazety.