Świat700 pasażerów zaginęło po katastrofie filipińskiego promu

700 pasażerów zaginęło po katastrofie filipińskiego promu

W środkowej części archipelagu filipińskiego podczas silnego sztormu zatonął prom z ok. 700-800 osobami na pokładzie. Większość pasażerów i członków załogi zaginęła bez wieści - wyłowiono do tej pory tylko kilka ciał i uratowano zaledwie kilka osób. W całych Filipinach, jak podał tamtejszy Czerwony Krzyż, tajfun Fengshen spowodował śmierć co najmniej 229 osób (nie licząc ofiar katastrofy promu).

700 pasażerów zaginęło po katastrofie filipińskiego promu
Źródło zdjęć: © AFP

Do katastrofy doszło niedaleko od wybrzeży wyspy Sibuyan, prawdopodobnie na stosunkowo niedużej głębokości, bowiem pierwsze doniesienia mówiły, że statek zatonął "częściowo". Przyczyną katastrofy były wyjątkowo silne i wysokie fale oraz gwałtowny wiatr, spowodowany zbliżaniem się cyklonu Fengshen.

W pierwszych godzinach po katastrofie potwierdzono zaledwie cztery przypadki utonięcia i wyłowiono z morza zaledwie trzy żywe osoby. Również w następnych godzinach zdołano uratować zaledwie kilku rozbitków i wyłowiono pojedyncze ciała. Losy pozostałych osób są wciąż nieznane

Niepewna jest też liczba pasażerów i członków załogi. Wg oficjalnych list, na pokładzie promu "Princess of Stars" znajdowało się 626 pasażerów i 121 członków załogi, ale wg różnych innych doniesień w chwili, gdy statek zaczął tonąć o ok. 3 km od brzegów wyspy Sibuyan mogło na nim przebywać nawet ponad 800 osób. Pędzony gwałtownym wichrem i wysokimi falami wywołanymi przez tajfun wpłynął on prawdopodobnie na mieliznę lub przybrzeżne skały.

Teraz widać tylko dziób statku, reszta jest już pod wodą - powiedział miejscowy poseł Eleandro Madrona, powołując się na relacje świadków. Potwierdziły się też wcześniejsze przypuszczenia, że statek przekręcił się w wodzie dnem do góry. Miejscowa ludność podawała, że początkowo widać było wokół niego rozbitków pływających w kamizelkach ratunkowych, którym jednak nie miał kto udzielić pomocy

Statek przekręcił się dnem do góry. Czekamy na ekipy ratunkowe, ale jak dotąd nikt się nie pojawił. Wszystkie nasze jednostki ratownicze są popsute - powiedział Ricardo Aligno, naczelnik portowej wioski San Fernando.

Dantejskie sceny rozgrywają się w portowym mieście Cebu, gdzie w centrali armatora Sulpicio Lines zgromadzili się członkowie rodzin pasażerów, domagając się jakichkolwiek wyjaśnień i informacji o swoich bliskich. Armator podaje tylko, że utracił łączność z kapitanem promu ok. 12:30 czasu miejscowego (6:30 czasu polskiego).

Dowództwo centralnego filipińskiego okręgu wojskowego Visayas uzyskało informacje, że kapitan po kilku godzinach ogłosił wezwanie do opuszczenia statku. Podano nam także, że pasażerowie i załoga przenieśli się na inny statek, ale nie wiadomo, o jaki statek chodzi - powiedział Reuterowi przedstawiciel dowództwa generał Pedro Inserto.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)