51 ofiar pożarów w Grecji, UE śpieszy z pomocą
Liczba śmiertelnych ofiar pożarów
nękających południe i środkową część Grecji wzrosła do co najmniej
51 osób. Pomoc zapowiedziała Unia Europejska, śpieszą z nią też
poszczególne kraje UE.
Noc z soboty na niedzielę była dla mieszkańców Peloponezu drugą nocą horroru. Zmierzch zmusił strażaków do ograniczenia akcji gaśniczej, zwłaszcza z powietrza. Pierwsze loty śmigłowców i samolotów gaśniczych rozpoczynają się o świcie.
Najgroźniejsza sytuacja panuje na zachodnim Peloponezie, w pobliżu miasta Zaharo, gdzie armia postawiła miasteczko namiotowe dla tysięcy mieszkańców, którzy stracili dach nad głową. Żołnierze rozdają wodę pitną, żywność i okrycia objętym żałobą i zwątpieniem ludziom. W mieście zginęło 30 osób, w tym matka z czworgiem dzieci. Nadal nie wiadomo, ilu ludzi pozostaje odciętych przez pożary w odległych wsiach.
Płomienie szaleją nadal także na położonej w środkowej Grecji, dużej wyspie Eubea, rozciągającej się niedaleko Aten, wzdłuż wschodniego wybrzeża kraju, w bezpośrednim sąsiedztwie lądu. Dymy pożarów spowijają stolicę i sąsiedni port Pireus.
Według nieoficjalnych szacunków, w ciągu ostatnich trzech dni spłonęło 70 tysięcy hektarów lasów, więcej niż w poprzednich trzech miesiącach, kiedy to począwszy od maja w licznych pożarach ogień strawił ok. 65 tys. hektarów lasów i zarośli. Główną formę pomocy zagranicznej stanowią śmigłowce i samoloty gaśnicze, wchodzące natychmiast do akcji po przybyciu z innych krajów. W sobotę wieczorem w akcji gaśniczej uczestniczyło 19 samolotów gaśniczych i 18 helikopterów.
Jak poinformowała w sobotę wieczorem grecka minister spraw zagranicznych Dora Bakogianni, Francja wysyła już 4 samoloty gaśnicze. Poza tym spodziewamy się także przybycia 60 francuskich strażaków.
Media hiszpańskie podały, że Hiszpania wyśle w niedzielę dwa samoloty gaszące z powietrza, z kilkoma załogami każdy, w celu zapewnienia ciągłości akcji gaśniczej. Przylot trzech helikopterów zapowiedziały w sobotę Niemcy, pomoc zaofiarowała także nie należąca do UE Norwegia.
Wg bieżących szacunków, do tej pory w płomieniach straciło życie co najmniej 51 osób. W lokalnych mediach częste są jednak głosy, że liczba ofiar będzie nadal wzrastać, zwłaszcza w odciętych od świata regionach Peloponezu. Wg mediów, spalone zostały doszczętnie setki domów, bowiem straż pożarna koncentruje się już tylko na ratowaniu życia ludzi.
Premier Grecji Kostas Karamanlis ogłosił w sobotę w całym kraju stan wyjątkowy oraz trzydniową żałobę narodową. Do poniedziałku włącznie we wszystkich miejscach publicznych flagi mają pozostawać opuszczone do połowy masztu.
Ogłaszam stan wyjątkowy we wszystkich rejonach kraju, by zmobilizować wszystkie środki i siły do walki z ogniem - powiedział do narodu Karamanlis.
Premier obwinił za tragedię podpalaczy. Nie może być dziełem przypadku, że wybuchło aż tak wiele pożarów w ciągu krótkiego czasu- powiedział w telewizji. Obiecał, że winni zostaną znalezieni i ukarani. Policja zatrzymała już siedem osób podejrzanych o podpalanie.
Olimpia zagrożona
Pożar lasów zagroził nawet ruinom starożytnej Olimpii - kolebce igrzysk olimpijskich.
Jak podał przed południem w niedzielę rzecznik greckich służb pożarniczych Nikos Diamandis, szalejący na Peloponezie ogień objął wsie, położone niedaleko starożytnego miasta. Rozpoczęto już ewakuację mieszkańców.
Stanowiska archeologiczne Olimpii - położonej w zachodniej części Peloponezu w nomosie Elida, są wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Na starożytnym stadionie w Olimpii za pomocą promieni słonecznych zapalany jest obecnie znicz olimpijski, płonący w czasie nowożytnych olimpiad - właśnie stąd przenoszony jest on sztafetą do miejsca, gdzie rozgrywane są igrzyska.