500+ odmieniło ich życie. Polacy wyjaśniają, jak rządowy program zmienił ich codzienność
- W życiu bywało różnie. Normalnie o tej porze roku już dawno siedzieliśmy w lesie na jagodach. Zbieraliśmy je całymi dniami, żeby tylko we wrześniu wyszykować dzieci do szkoły. Teraz możemy iść do sklepu i po prostu kupić, bo mamy 500+ - usłyszałem od przemiłej starszej pani spotkanej w Kuleszach Kościelnych. Jej wyznanie mnie zamurowało, ale dało też do myślenia.
26.07.2017 | aktual.: 26.07.2017 14:04
Dojazd z Warszawy do Kulesz Kościelnych zajmuje około 2 godzin. 20 km przed celem mojej podróży nagle zrozumiałem, że wjeżdżam w zupełnie inny świat. Nowa równa droga z wyraźnymi białymi pasami i nienagannie czystym krawężnikiem zamieniła się w tradycyjny i powykrzywiany asfalt, którym przez środek wsi podróżowało już zapewne kilka pokoleń mieszkańców Podlasia.
Zza okna dobiegł mnie zapach wypasających się na łąkach krów, a oczom ukazał znajdujący się w oddali kościół św. Bartłomieja. To wszystko otoczone sielskim widokiem kolorowych łąk i pracujących w oddali traktorów. Ciarki przeszły mnie po ciele, gdy uświadomiłem sobie, że przyjechałem rozmawiać tu o polityce.
O gminie Kulesze Kościelne (woj. podlaskie) zrobiło się w Polsce głośno w 2015 roku. To wtedy w wyborach prezydenckich Andrzej Duda zdobył tam przecież 93,58 proc. głosów, a partia Jarosława Kaczyńskiego aż 83,38 proc.
Ponieważ na polskiej prawicy jest w ostatnich dniach bardzo gorąco, chciałem zapytać mieszkańców gminy o ich ocenę tej sytuacji. Czy Andrzej Duda powinien podpisać weto ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym? Czyje orędzie do Polaków powinno być transmitowane jako pierwsze: pani premier, czy prezydenta? Czy Andrzej Duda "siedzi" jeszcze w kieszeni Jarosława Kaczyńskiego, czy jest już zupełnie niezależnym graczem?
Chociaż mieszkańcy Kulesz Kościelnych są kojarzeni jako "bastion PiS", te pytania wywoływały głównie ich śmiech. – A co to ma za znaczenie? Ważne, żeby żyło się choć trochę lepiej niż w ostatnich latach – podkreślała stanowczo większość z nich. W tym momencie odwoływali się do programu 500+, który namacalnie odmienił ich codzienność.
Szczególnie wstrząsnęła mną opinia pewnej pani, która z rozbrajającą szczerością przyznała, że dzięki rządowemu programowi, po raz pierwszy od lat nie musi spędzać całych dni na zbieraniu jagód na sprzedaż. Nagle zdałem sobie sprawę również z tego, że zbieranie tych owoców to nie tylko czyste powietrze, ale również godziny spędzone w bardzo niewygodnej pozycji i atakujące cię miliony komarów. Co więcej, np. w tym sezonie jagody zupełnie wymarzły. Mimo chęci i uporu szansy na zarobek i tak by przecież nie było.
- Poprzedni rząd wiele nam obiecywał, ale niewiele od nich dostaliśmy. Mam trójkę dzieci, więc w sumie jest to co miesiąc tysiąc złotych. Na zbiorach mogę zarobić, albo nie, a to są pewne pieniądze – usłyszałem od innego z mieszkańców. Mężczyzna podkreślał, że kwestie związane z Sądem Najwyższym, czy Trybunałem Konstytucyjnym są dla niego ważne, ale nie mają aż takiego przełożenia na zwykłą codzienność. – 500+ to realna odpowiedź na moje potrzeby – dodał.
Wyrwany ze zgiełku warszawskiej aglomeracji, na chwilę zawiesiłem się zobaczywszy dwóch panów siedzących nad stawem. W otoczeniu zieleni łowili sobie ryby i swobodnie rozmawiali. Nagle jeden z nich złowił małą rybkę po czym zgniótł ją butem. - Dlaczego? – zapytałem zszokowany jak można zrobić coś takiego. – To taki gatunek suma. Bezużyteczny, a przynajmniej bociek będzie miał zaraz pyszny obiad – usłyszałem w odpowiedzi i nie mogłem się nie zgodzić. No cóż. Łańcuch pokarmowy rządzi się swoimi prawami i nie ma co udawać, że jest inaczej.
Gdy po chwili przypomniałem sobie dlaczego tutaj jestem, wystrzeliłem z kolejnym pytaniem: "Czy między premier Szydło a prezydentem Dudą rozkręca się głęboki spór?" – Nie wiem. Liczę, że się dogadają – odpowiedział jeden z mężczyzn i urywając wątek szybko przeszedł do tego co dla niego najważniejsze. – Stoczni nie ma, Cegielskiego nie ma, Zamechu nie ma i cukrowni w Łapach też nie ma. Wszystko poszło – zaznaczył wskazując, że dla ludzi najważniejsze są miejsca pracy, a poprzednia władza to zaniedbała.
Na każdym kroku sprowadzano mnie więc na ziemię. Większość Polaków śledzi w telewizji wieczorne wiadomości lub słucha politycznych audycji radiowych, ale wyłapują z nich głównie to, co przekłada się na ich życie codzienne. Nie interesują ich kłótnie o obsadzenie stanowiska I prezesa Sądu Najwyższego, czy opinia Komisji Europejskiej nt. Polski, ale realne programy socjalne i godne wynagrodzenie.