5 górników poparzonych w kopalni wychodzi ze szpitala
Pięciu górników leczonych po wrześniowej katastrofie w kopalni "Wujek-Śląsk" w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich wypisano do domów. W placówce tej nadal pozostaje 17 ciężej poparzonych w tym wypadku pacjentów.
30.10.2009 | aktual.: 30.10.2009 12:55
Dyrektor placówki Mariusz Nowak powiedział, że jeden z hospitalizowanych leży na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. - Jest z nim kontakt, jest przytomny, ale jest zaintubowany, bo nie może oddychać samodzielnie - powiedział dyrektor.
Stan pozostałych 16 górników lekarze oceniają jako "dobry i stabilny". - Idzie ku dobremu - powiedział dr Nowak i dodał, że jeśli nie dojdzie do komplikacji, można z optymizmem patrzeć na dalszy proces leczenia. Wszystkich pacjentów czeka jednak długotrwała rehabilitacja.
Możliwość szybkiego powrotu do domu części leczonych w CLO przedstawiciele szpitala zapowiadali już kilka tygodni temu. Górnicy ci już wtedy wychodzili na spacery, lekarze mówili o przepisaniu ich z oddziałów na szpitalną rehabilitację.
Górnicy trafili do siemianowickiego szpitala z oparzeniami m.in. dróg oddechowych, co jest najtrudniejszym elementem leczenia ciężkich oparzeń. W nieco lepszym stanie pod tym względem są ci, którzy na początkowym etapie leczenia mogli zostać poddani terapii w komorach hiperbarycznych.
Innym problemem są zwalczane antybiotykami infekcje ran - naturalne, zdaniem specjalistów, następstwo tak dużych urazów. Rehabilitację oparzeń prowadzi się wykonując m.in. specjalne opatrunki, uciski, ćwiczenia, uwalniając tworzące się podczas leczenia zrosty, aby gojenie ran i tworzenie się blizn nie powodowało ograniczeń u pacjentów.
W ostatnich dniach media donosiły o kłopotach finansowych CLO. Jak powiedział Nowak, te problemy powtarzają się co roku i nie należy ich wiązać bezpośrednio z katastrofą w kopalni "Wujek-Śląsk", choć - jak przyznał - leczenie poszkodowanych w niej górników wiąże się z dodatkowym obciążeniem finansowym dla placówki.
Dyrektor dodał, że na razie nie jest w stanie oszacować kosztów leczenia samych poszkodowanych we wrześniowej katastrofie. Są one bardzo zróżnicowane i mogą wynieść w przypadku niektórych hospitalizowanych 200 tys. zł lub nawet więcej. "Dopiero w listopadzie będę mógł powiedzieć, czy mi to rozliczą czy nie. Będzie to indywidualne rozliczenie każdego górnika" - zaznaczył Nowak.
Dyrektor stanowczo nie zgadza się z zarzutami niektórych przedstawicieli NFZ, że placówka źle reguluje przyjęcia pacjentów i stąd jej problemy. "Musimy realizować planowe przyjęcia, poza tym dodatkowo są stany nagłe i musimy przyjąć także takich pacjentów. Stąd biorą się nadwykonania (...) Nie mogę odmówić oparzonemu i powiedzieć mu, by poczekał jeszcze miesiąc" - podkreślił dyrektor CLO.
Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni doszło 18 września 1050 metrów pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach. Z wyjątkiem pacjentów leczonych w siemianowickiej "oparzeniówce", wszyscy pozostali poszkodowani zostali już wypisani do domów. Przyczyny katastrofy badają specjalna komisja i prokuratura.