40. rocznica interwencji zbrojnej w Czechosłowacji
Mija 40. rocznica zbrojnej interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 roku, 200 tysięcy żołnierzy z pięciu krajów socjalistycznych wkroczyło do naszych południowych sąsiadów. Najliczniejszą grupą były, wojska radzieckie. Drugą co do wielkości były oddziały Wojska Polskiego. Polskie oddziały interwencyjne liczyły 25 tysięcy żołnierzy i 650 czołgów - łącznie 4 dywizje. Prezes Ośrodka Karta Zbigniew Gluza uważa, że to hańbiący fakt, za który Polacy do dziś powinni się wstydzić.
21.08.2008 | aktual.: 21.08.2008 05:20
Zdaniem Gluzy wstyd jest podwójny ze względu na postawę polskiego społeczeństwa, które na wskutek komunistycznej propagandy, nie zareagowało na udział polskich wojsk w inwazji na Czechosłowację. Prezes Ośrodka Karta wyjaśnia, że Polacy ulegli propagandzie, w której_ tłumaczono, że od Czechosłowacji i jej postawy zależy także bezpieczeństwo naszego kraju, bo siły rewizjonistyczne niemieckie tylko czyhają, żeby wkroczyć z zachodu i odebrać ziemie niemieckie jak system komunistyczny nie będzie integralny_.
Zbigniew Gluza podkreśla, że w Polsce były głosy sprzeciwu wobec inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, ale nieliczne. To zdaniem prezesa Ośrodka Karta powód do wstydu, a demokratyczne państwo polskie powinno za to Czechów przeprosić.
Wkroczenie wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji oznaczało koniec tzw. "praskiej wiosny", czyli próby demokratyzacji systemu komunistycznego, rozpoczętej przez działaczy Komunistycznej Partii Czechosłowacji z pierwszym sekretarzem Aleksandrem Dubczekiem. Zdaniem prezesa Ośrodka Karta po wydarzeniach w Czechosłowacji, a przedtem marcu'68 w Polsce wiele osób w krajach bloku socjalistycznego straciło złudzenia co do możliwości "socjalizmu z ludzką twarzą".
W inwazji na Czechosłowację użyto 6300 czołgów i 800 samolotów. W ocenie historyków, zginęło około 200-tu osób. Czechosłowackie wojsko, zamknięte w koszarach, nie stawiało oporu. Przeciwko agresorom wystąpili natomiast - często z gołymi rękami - cywile. Przez kilka godzin bronili oni, za pomocą podpalonych opon i koktajli Mołotowa dostępu do praskiej rozgłośni radiowej. W całym kraju ludzie przestawiali znaki drogowe, budowali barykady i kładli się na jezdnię przed czołgami i transporterami, chcąc w ten sposób utrudnić inwazję.