4,5 tys. pielęgniarek będzie protestować w Warszawie
Około 4,5 tys. pielęgniarek i położnych
zamierza protestować w środę w Warszawie - poinformowała
przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i
Położnych (OZZPiP) Dorota Gardias. Pielęgniarki, podobnie jak
lekarze, domagają się podwyżki pensji o 30% oraz zwiększenia
nakładów na opiekę zdrowotną.
09.05.2006 | aktual.: 09.05.2006 20:21
W manifestacji mają wziąć udział również lekarze. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL) Konstanty Radziwiłł powiedział, że trudno dokładnie oszacować, ilu lekarzy dokładnie przyjedzie do Warszawy. Radziwiłł zaapelował, aby w manifestacji wzięli udział także pacjenci.
Manifestacja rozpocznie się w południe na Pl. Zamkowym. Następnie protestujący przejdą Krakowskim Przedmieściem, gdzie w Ministerstwie Finansów na ul. Świętokrzyskiej zostanie złożona petycja. Później przejdą Nowym Światem przed parlament, aby marszałkowi Sejmu wręczyć rezolucję. Przemarsz zakończy się przed kancelarią premiera.
Na godz. 19 wszystkie centrale związkowe zostały zaproszone na spotkanie u premiera Kazimierza Marcinkiewicza- poinformowała Gardias.
Zaznaczyła, że protest jest wyrazem niezadowolenia i determinacji środowisk medycznych, jeśli chodzi o zarobki, w obliczu "opieszałości rządu w tej sprawie".
Radziwiłł poinformował, że manifestacja odbędzie się pod trzema hasłami: natychmiastowa podwyżka o 30% dla wszystkich pracowników medycznych; wprowadzenie ustawowych gwarancji godnych zarobków pracowników medycznych i zwiększenie wydatków publicznych na ochronę zdrowia do 6% PKB. To jest minimalny poziom wydatków na ochronę zdrowia w krajach Unii Europejskiej - podkreślił prezes NRL.
Dodał, że środowiska medyczne nie chcą, aby stawiać ich przeciwko pacjentom. Uważamy, że zapowiedzi (rządu-PAP) wydania na podwyżki wynagrodzeń wszystkich pieniędzy, które napłyną w przyszłym roku na ochronę zdrowia, są po prostu niepoważne - powiedział. W jego ocenie, te dodatkowe 4 mld zł nie gwarantują bowiem 30% podwyżek i musi się to wiązać z pogorszeniem sytuacji w ochronie zdrowia.
Pielęgniarki i lekarze nie wierzą, iż nie ma w tym roku możliwości finansowych znalezienia środków na podwyżki. Sytuacja dojrzewa do tego, aby zaprotestować. Tak dalej być nie może. Tym bardziej, że w kraju jest bardzo dobra sytuacja gospodarcza - powiedział Radziwiłł.
Podkreślił, że protest nie jest okazaniem wsparcia jakieś opcji politycznej, ani skierowany przeciwko któreś z nich. Sytuacja, jaką mamy obecnie w ochronie zdrowia, jest efektem działania bardzo wielu rządów. Ze świecą można by szukać polityków, którzy nie są współodpowiedzialni za tę sytuację - zaznaczył.
Radziwiłł powiedział, że obojętnie "kto będzie rządził, jakie będą personalia", sprawy naprawy służby zdrowia muszą być załatwione. Obecny minister doskonale rozumie, o co nam chodzi, co więcej, wielokrotnie deklarował, że popiera nasze postulaty. Naszym problemem nie są kontakty z Ministerstwem Zdrowia, ale z tymi, którzy decydują o finansach- podkreślił.
Środowiska medyczne adresują swoje żądania do tych, którzy zarządzają finansami. Ich zdaniem, nie ma możliwości poprawy sytuacji w służbie zdrowia bez istotnego zwiększenia nakładów. O tym musi zdecydować rząd, parlament. Dlatego złożymy w środę rezolucję do ministra finansów, marszałka Sejmu i premiera - poinformował.
W ocenie środowisk medycznych, niepoważne jest przełożenie planowanej na środę sejmowej debaty na temat reform w służbie zdrowia. To niepoważne, bo to miał być dzień dyskusji z rządem- podkreślały przedstawicielki pielęgniarek.
Radziwiłł poinformował, że przeciętny lekarz zarabia ok. 8-9 zł za godzinę, a powinien przynajmniej 33 zł brutto. Pielęgniarki zarabiają jeszcze mniej, bo od 900 do 1,4 tys. zł miesięcznie