Polska38. rocznica śmierci Zbigniewa Cybulskiego

38. rocznica śmierci Zbigniewa Cybulskiego

W 38. rocznicę tragicznej śmierci znanego
polskiego aktora Zbigniewa Cybulskiego na peronie trzecim
wrocławskiego Dworca Głównego PKP, gdzie aktor zginął, na
pamiątkowej tablicy kwiaty złożyli miłośnicy wielkiego talentu
Cybulskiego.

38. rocznica śmierci Zbigniewa Cybulskiego
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Hawałej

08.01.2005 | aktual.: 08.01.2005 16:38

Z tego peronu 8 stycznia 1967 r. w swoją ostatnią podróż wyruszył Zbyszek Cybulski, aktor - głosi napis na tablicy wmurowanej w chodnik peronu. Kwiaty złożyli m. in.: poseł Bogdan Zdrojewski (PO) oraz Jerzy Skoczylas z Kabaretu Elita. Wspominali oni Cybulskiego "jako człowieka epokę", który nie tylko był wybitnym aktorem filmowym, ale był całą epoką. On nadawał w tamtych czasach ton. Dyktował w co warto się ubierać, jak się zachowywać - mówił Zdrojewski.

Skromna tablica została wystylizowana na taśmę filmową i na co dzień jest niemal niewidoczna dla przechodzących pospiesznie podróżnych. Tylko niektórzy pamiętają o tragedii, jaka wydarzyła się na tym peronie, i od czasu do czasu zapalają tu znicze. Jedną z takich osób jest starsza pani-emerytka, która niemal każdego dnia przychodzi na wrocławski peron i odmawia modlitwę za Cybulskiego.

Mówiono o nim: "polski James Dean". Urodził się 3 listopada 1927 r. w majątku Kniaże k. Stanisławowa. Maturę zdał późno z powodu wojny. Po maturze zaczął studia na wydziale konsularnym Szkoły Handlowej w Krakowie. Ostatecznie jednak w 1953 r. ukończył z wyróżnieniem krakowską Wyższą Szkołę Teatralną i Filmową. Później przeniósł się do Sopotu i zaczął występować w gdańskim Teatrze Wybrzeże. Zadebiutował 10 grudnia 1953 r.

W 1954 r. wspólnie z aktorem Bogumiłem Kobielą założył legendarny studencki teatrzyk "Bim-Bom". Potem przeniósł się do warszawskiego Teatru Ateneum.

Pomimo wielu sukcesów teatralnych jego największą miłością był film. Na ekranie zadebiutował w 1955 r. epizodyczną rolą Kostka w "Pokoleniu" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Trzy lata później ten sam reżyser powierzył mu rolę Maćka Chełmickiego w "Popiele i diamencie". Tą rolą przeszedł do historii kina, nie tylko polskiego. Zagrał potem jeszcze 10 znakomitych głównych ról, ale od postaci Maćka do końca nie mógł się wyzwolić.

Kolejną dużą rolę zagrał dopiero w 1963 r. w filmie "Jak być kochaną" Wojciecha Hasa. Znakomite role filmowe stworzył również w "Giuseppe w Warszawie" w reżyserii Stanisława Lenartowicza, w "Rękopisie znalezionym w Saragossie"- Wojciecha Hasa, "Jowicie" Janusza Morgensterna, "Salcie" Tadeusza Konwickiego, w "Ich dniu powszednim" w reżyserii Aleksandra Ścibora-Rylskiego i w "Niewinnych czarodziejach" Wajdy.

8 marca 1967 r., żegnając się z przyjaciółmi na wrocławskim dworcu, opowiadał, jak cieszy go perspektywa pracy nad adaptacją "Lalki" Prusa. Miał zagrać Wokulskiego. Być może, byłaby to rola jego życia. Nie było mu jednak dane jej zagrać. Zginął skacząc do pędzącego pociągu relacji "Wrocław Główny-Warszawa Zachodnia", tak, jak kiedyś przed laty, grany przez niego bohater "Pociągu" Kawalerowicza. Zmarł tak, jak żył. Niespokojnie i w ciągłym biegu. Pochowano go na cmentarzu w Katowicach.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)