Trwa ładowanie...
16-11-2004 06:15

300 uczniów i nauczycieli miało kontakt z gruźlicą



Po tym, jak stwierdzono gruźlicę u nauczyciela wychowania fizycznego, trwają intensywne badania prawie stu nauczycieli i dwustu uczniów Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Słupsku. Wczoraj w szkole gruźlica była tematem tabu.

300 uczniów i nauczycieli miało kontakt z gruźlicą
d4itvc3
d4itvc3

- Ale rozdmuchana sprawa. To nie jest przecież XIII albo XIV wiek. Nie ma żadnej gruźlicy - tak przywitała nas jedna z sekretarek. Aldona Pląska, dyrektor placówki chwilę później jednak przyznała: - To prawda, jedna osoba zachorowała na gruźlicę. Naprawdę nie ma powodów do niepokoju, ani robienia sensacji. Uczniowie, którzy byli bezpośrednio zagrożeni chorobą, wiedzą wszystko o sytuacji, w jakiej się znaleźli. O problemie pedagodzy rozmawiali również podczas godzin wychowawczych. Władze placówki zapewniają, że ściśle współpracują ze specjalistami z Poradni Chorób Płuc ze Słupska.

Czy naprawdę nie ma sprawy? To kolejny przypadek gruźlicy stwierdzony w publicznej placówce w Słupskiem. Ostatnio okazało się, że nosicielem choroby jest jeden z pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej w Machowinie. Nie tylko Słupsk przyczynia się do ponurej statystyki. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca na gruźlicę zmarły dwie osoby na Pomorzu! W ostatni czwartek pod opiekę pulmonologów w Trójmieście trafił 20-letni student z Elbląga. Młody, zadbany człowiek z dobrego domu. Mieszkał w akademiku. Teraz trzeba sprawdzić, ilu jego kolegów i koleżanek zostało narażonych na atak prątka. - Prątkujący chory zaraża do 15 osób - mówi dr Bogdan Lamparski, kierujący Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy.

- Niestety, gruźlica nie boli, niektórzy lekarze mylą jej objawy i w takiej sytuacji konieczne jest przebadanie wszystkich, którzy mieli z nim kontakt. Niektórzy chorzy trafiają do nas za późno. Szczególnie trudne jest wykrycie choroby u bezdomnych, którzy nie mają ubezpieczenia zdrowotnego. Zdarza się, że karetka zabiera z ulicy pacjenta w ostatnim stadium, plującego krwią. Nie wiadomo, ilu innym ofiarom "sprzedał" on wcześniej gruźlicę? Najbardziej niepokojące wieści dobiegają jednak ze Wschodu. W oddalonym zaledwie 40 km od granic Polski Kaliningradzie pojawiły się plakaty ostrzegające przed epidemią gruźlicy. Ponoć choroba ta zaatakowała w samym obwodzie kaliningradzkim już tysiące osób! - Gruźlica ze Wschodu jest szczególnie niebezpieczna - ostrzegają polscy lekarze. - Przez lata stosowano tam u chorych zaledwie dwa specyfiki, co doprowadziło do uodpornienia prątka na leki. W efekcie trzeba stosować dziesięć razy droższe lekarstwa, a i tak efekty leczenia mogą być gorsze.

Dorota Abramowicz

d4itvc3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4itvc3
Więcej tematów