300 tys. zł zadośćuczynienia za "areszt wydobywczy" dla śląskiego biznesmena
300 tys. zł zadośćuczynienia za niesłuszny pobyt przez 28 miesięcy w areszcie zasądził Sąd Apelacyjny w Krakowie śląskiemu biznesmenowi Krzysztofowi Porowskiemu, oskarżonemu o udział w tzw. śląskiej aferze korupcyjnej i uniewinnionemu od tego zarzutu.
27.05.2015 14:28
Sąd Apelacyjny zmienił w ten sposób wyrok sądu okręgowego w Krakowie, który w grudniu ub.r. przyznał Porowskiemu 186 tys. zadośćuczynienia.
Zdaniem sądu apelacyjnego zasądzona Porowskiemu przez sąd I instancji kwota zadośćuczynienia była zbyt mała i nie uwzględniała ani jego spektakularnego zatrzymania, ani wydobywczego charakteru aresztu.
Jak podkreślił sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku, stosowany wobec Porowskiego areszt miał na celu złamanie go i skłonienia do zeznań na niekorzyść innych osób. Przejawami próby takiego złamania był m.in. brak korespondencji i widzeń z rodziną oraz inne niedogodności w areszcie, a także np. wykorzystywanie informacji o stanie zdrowia dziecka do szantażu.
Zdaniem sądu przy szacowaniu zadośćuczynienia nie można także pomijać tego, że zatrzymany nie był osobą zdrową, a pobyt w areszcie pogłębił jego dolegliwości, oraz faktu, że aresztowany był osobą znaną w środowiskach polskich i polonijnych i poniósł znaczny uszczerbek w wizerunku.
Wyrok w tym zakresie jest prawomocny. Zdaniem jednego w pełnomocników wnioskodawcy, mec. Andrzeja Pateli, jest to jedna z najwyższych kwot zadośćuczynienia, przyznana w okręgu krakowskim.
Jednocześnie sąd apelacyjny uchylił wyrok w części dotyczącej odszkodowania, jakiego domagał się Krzysztof Porowski za szkody powstałe na skutek jego aresztowania. Sąd pierwszej instancji nie przyznał wnioskodawcy żadnego odszkodowania. Zdaniem sądu apelacyjnego, wnioskodawca podczas ponownego procesu powinien sądowi udowodnić swoje straty.
Krzysztof Porowski domagał się przed sądem 6 mln zł zadośćuczynienia za krzywdę i straty moralne, oraz blisko 20 mln zł odszkodowania za straty poniesione w wyniku dwuipółletniego aresztowania oraz trwającego blisko siedem lat procesu, tj. utracone zarobki, zasiłki chorobowe i wstrzymane, choć opłacone, inwestycje budowlane.
Jesienią 2000 r. Krzysztofa Porowskiego zatrzymali funkcjonariusze katowickiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa w jego domu w Międzybrodziu Żywieckim - przy użyciu m.in. helikopterów, a nagrania z tego zatrzymania udostępnione zostały mediom. Akt oskarżenia w tej sprawie powstał po śledztwie przeprowadzonym na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego przez prokuraturę w Gdańsku w 2002 roku. Zarzuty postawiono ośmiu osobom. Porowski odpowiadał m.in. za przekupstwa urzędników państwowych i wyłudzenie od ZUS w latach 1992-1999 prawie 7 mln zł zasiłków chorobowych i świadczeń rehabilitacyjnych.
Jednym ze współoskarżonych był ówczesny wiceprezes Sądu Okręgowego w Katowicach Andrzej H. Miał on otrzymać od Porowskiego 100 tys. dolarów łapówki i w zamian za to nakłaniać komornika do sprzedaży dużej liczby samochodów firmie Porowskiego i wydania aut przed zapłaceniem za nie.
Według prokuratury Andrzej H. robiąc interesy z Porowskim otrzymał również mercedesa wartego ok. 20 tys. zł. W 1991 roku sędzia miał też dostać łapówki, m.in. od innego współoskarżonego, powiązanego z Porowskim. Przed sądem odpowiadali także jeden ze śląskich komorników oraz koledzy Porowskiego, którzy - według prokuratury - uczestniczyli w jego przestępczej działalności.
Proces w tej sprawie rozpoczął się przed krakowskim sądem w listopadzie 2002 roku. Oskarżeni nie przyznali się do winy. Porowski stwierdził, że proces jest spreparowany przez służby specjalne, które inspirowały świadków i kontrole skarbowe przeciwko niemu. Powoływał się na rzekomo przeprowadzaną przez katowicki UOP akcję Temida, która miała na celu podporządkowanie sobie katowickich środowisk sędziów i prokuratorów.
Wyrok w tej sprawie zapadł w kwietniu 2009 roku. Krakowski sąd uniewinnił wszystkich oskarżonych. Uznał, że prokuratura nie przedstawiła dowodów jednoznacznie potwierdzających stawiane im zarzuty, a w niektórych przypadkach stawiała zarzuty bez dowodów lub nawet wbrew nim. Samo postępowanie sądowe nazwał specyficznym, ponieważ to sąd musiał przeprowadzić w znacznym zakresie postępowanie dowodowe zamiast prokuratury.
Były też w nim - stwierdził sąd - rzeczy zadziwiające, których nie udało się wyjaśnić do końca. Powołał się na podawane w toku postępowania przez prokuraturę zarzuty, które nigdy nie zostały postawione; na sposób zatrzymania Krzysztofa Porowskiego, dokonany wbrew wiedzy, a nawet woli prokuratury. Sąd przywołał także niewyjaśnioną i sprzeczną z procedurą rozmowę zatrzymanego biznesmena z wiceszefem UOP, z której nagranie, rzekomo dokonane, nie zachowało się.
W kwietniu 2010 roku wyrok uniewinniający utrzymał w mocy krakowski sąd okręgowy w wydziale odwoławczym.
- Nie jestem usatysfakcjonowany tym wyrokiem - powiedział Krzysztof Porowski, który wyraził zgodę na podawanie jego nazwiska. - Rozważamy możliwość wniesienia kasacji, ponieważ naszym zdaniem nie uwzględniono naszych roszczeń o zadośćuczynienie w wystarczającym stopniu - powiedział z kolei jego pełnomocnik mec. Leszek Cholewa. Wyraził zadowolenie, że sąd uwzględnił wnioski pełnomocników i sprawę odszkodowania skierował do ponownego rozpoznania.