30 mln zł wyłudzenia - 510 stron oskarżenia
Gotowy jest już akt oskarżenia w sprawie największej afery bankowej na Opolszczyźnie. 17 osób odpowie za wyłudzenie ponad 30 mln zł z Banku Zachodniego w Namysłowie.
Dwa oddziały Banku Zachodniego: w Opolu i Namysłowie według prokuratury miały łącznie stracić ponad 50 mln zł. To największa ujawniona do tej pory afera finansowa w naszym województwie. Śledztwo dotyczące opolskiego wątku zakończono już rok temu. Teraz do Sądu Rejonowego w Kluczborku trafił akt oskarżenia dotyczący wątku namysłowskiego.
Postępowanie prowadził Wydział Śledczy Prokuratury Okręgowej w Opolu wspólnie z tutejszą delegaturą Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Trwało ono cztery lata. Akt oskarżenia, który wysłano do sądu, liczy 510 stron (jest rekordowej objętości, tak samo jak rekordowa jest wyłudzona kwota). Prokuratura oskarżyła 17 osób. Wśród nich jest dwóch pracowników banku, natomiast reszta to osoby związane z firmami, które miały wyłudzać pieniądze.
W 1999 r. centrala Banku Zachodniego przeprowadziła kontrolę, która wykazała liczne nieprawidłowości. Zawiadomienie o przestępstwie skierowano do Prokuratury Okręgowej w Opolu. Sprawą zajęła się opolska delegatura Urzędu Ochrony Państwa, a potem ABW. W jaki sposób pieniądze wypłynęły z banku? Przedsiębiorcy mieli je wyłudzić w latach 1997-1999. Były dyrektor Bogusław Sz. i była naczelniczka wydziału kredytów Jolanta G. udzielali pożyczek i decydowali o przelewach wierzytelności (sprzedaż długów) bez sprawdzenia zdolności kredytowej kontrahentów. Wielokrotnie nie zasięgali opinii komitetu kredytowego, co powinni byli robić. Nie sprawdzali również, czy klienci ubiegający się o kredyt znajdują się w rejestrze niesolidnych dłużników ani czy nie są zadłużeni w innych bankach.
- Zdarzało się, że wnioski o przyznanie kredytów rozpatrywano zaledwie w ciągu jednego dnia - powiedziała „NTO” prokurator Sylwia Chamerska, która prowadziła śledztwo w tej sprawie. Podejrzanym bankowcom zarzucono niedopełnienie obowiązków służbowych (potwierdziła to opinia biegłego z zakresu rachunkowości).
Pozostali podejrzani to przedsiębiorcy reprezentujący 14 firm z całego kraju, które zaciągały pożyczki lub wykupywały wierzytelności. Firmy te działały głównie na rynkach paliwowym i rolnym. Łącznie zawarli oni z bankiem 90 trefnych transakcji.
Większość z nich korzystała z usług firmy prowadzonej przez Jolantę Sz., żonę dyrektora oddziału Banku Zachodniego w Namysłowie. Firma opracowywała im dokumentację kredytową (inkasowała za to bardzo pokaźne sumy). Prokuratura zarzuciła Jolancie Sz. przedstawianie bankowi nierzetelnych danych dotyczących zdolności kredytowej pożyczkobiorców.
Firmy, które wyłudzały pieniądze z banku, miały przedkładać fałszywą dokumentację (zarzuty fałszowania dokumentów potwierdziła opinia biegłego z zakresu kryminalistyki), sfałszowane faktury dotyczące transakcji handlowych oraz nierzetelną dokumentację dotyczącą swojej kondycji finansowej. Wśród podejrzanych o tego rodzaju oszustwa znaleźli się m.in. były nauczyciel akademicki z Wrocławia Lucjan Sz. oraz były funkcjonariusz straży granicznej Jakub G.
Były dyrektor namysłowskiego Banku Zachodniego Bogusław Sz., nie zasiądzie jednak na razie na ławie oskarżonych. Sz. zniknął, najprawdopodobniej zbiegł za granicę. Od kwietnia 2000 r. poszukiwany jest listem gończym. Wątek dotyczący jego osoby wyłączono do odrębnego postępowania.
Podejrzany Mirosław E., prowadzący firmę w Gliwicach, który również brał kredyty z namysłowskiego banku w 2000 r., w tajemniczych okolicznościach zaginął na Mauritiusie.
W sprawie nie stosowano aresztów, a podejrzanych jedynie zatrzymywano na 48 godzin. Po przedstawieniu zarzutów zwalniano ich do domów. Wobec nich stosowano poręczenia majątkowe (do 50 tys. zł), a także zatrzymania paszportów i zakazy wyjazdu za granicę. Bank może mieć problem z odzyskaniem pieniędzy. - Niektóre z firm zostały już zlikwidowane - informuje prokurator Chamerska.
Sprawa jest skomplikowana, gdyż w trakcie śledztwa należało zbadać dokumentację około czterdziestu firm z całej Polski, między którymi istniały powiązania gospodarcze. Przesłuchano ponad 300 świadków. W sądzie zeznawać ma aż 167 osób. Sprawa liczy 107 tomów akt (ponad 21 tysięcy kart). Śledztwo trwało blisko cztery lata. Ponad rok zajęło biegłym sporządzenie opinii.
Śledztwo prowadzone było w dwóch wątkach. Pierwszy dotyczył II Oddziału Banku Zachodniego w Opolu (patrz ramka). Zakończono go w grudniu 2002 r., kiedy to do Sądu Rejonowego w Opolu wpłynął akt oskarżenia. Tu strata banku z powodu udzielenia złych kredytów wyniosła prawie 21 mln zł. Natomiast placówka namysłowska straciła więcej - ponad 30 mln zł.
Oskarżonym, którzy nie przyznają się do winy, prokuratura zarzuciła m.in. wyłudzenia i fałszowanie dokumentów. Grozi im teraz kara do 12 lat pozbawienia wolności.
Maciej T. Nowak
NASZE NAJWIĘKSZE AFERY
20 mln zł - tyle podatku VAT i akcyzy wyłudziła na szkodę Skarbu Państwa kędzierzyńska spółka PHU Esja, która handlowała paliwami. Jest to opolski odłam afery paliwowej, którą ujawnili funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego współpracujący z Urzędem Kontroli Skarbowej oraz Prokuraturą Okręgową w Opolu.
12 mln zł - tyle zdaniem opozycyjnych radnych prawicy wynosi strata, jaką spowodowała działalność zarządu miasta, na czele którego stał Leszek Pogan.
9 mln zł - to strata kędzierzyńskiego Banku Gospodarki Żywnościowej, którego dyrektor udzielał kredytów mimo braku należytego zabezpieczenia. Śledztwo prowadzi wrocławska delegatura ABW i tamtejsza prokuratura.
WĄTEK OPOLSKI
W grudniu 2002 r. prokuratura oskarżyła dyrektora opolskiego oddziału, 53-letniego Bogdana J., oraz naczelniczkę wydziału kredytów - 34-letnią Krystynę C. Przed sądem odpowiedzą oni za zawarcie w latach 1997-1998 ponad 50 wadliwych umów z 11 spółkami z całej Polski. Bank na ich działalności miał stracić 21 mln zł. Nie udało mu się odzyskać pieniędzy, gdyż dłużnicy nie mają majątków. Bogdan J. i Krystyna C. zostali dyscyplinarnie zwolnieni z banku. Później J. znalazł zatrudnienie na stanowisku głównego księgowego w spółdzielni mieszkaniowej "Przyszłość" w Opolu. Po ujawnieniu afery został jednak zwolniony.